Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderczynie: Bała się, że wstanie z grobu i znowu zacznie ją bić

Agata Wójcik
21 września 1992 roku Maria zabiła swojego męża, który się nad nią znęcał. Wcześniej interweniowała policja, ale żadnej sprawy nie wszczęto. Do zbrodni przyznała się miesiąc później. Sama zgłosiła się na komisariat. Sąd skazał ją na osiem lat więzienia.
21 września 1992 roku Maria zabiła swojego męża, który się nad nią znęcał. Wcześniej interweniowała policja, ale żadnej sprawy nie wszczęto. Do zbrodni przyznała się miesiąc później. Sama zgłosiła się na komisariat. Sąd skazał ją na osiem lat więzienia. 123rf
Waldemar rzucił się na nią z pięściami. Kolejny raz. Maria nie chciała już być ofiarą. Postanowiła się bronić. - Kobiety zabijają z bezsilności. Z braku wsparcia otoczenia i przez nawarstwianie się problemów - mówi dr Katarzyna Nawrocka

Maria sięgnęła do szuflady. Trafiła na młotek. Chwyciła go z całej siły i bez zastanowienia uderzyła męża w tył głowy. Na jednym ciosie się nie skończyło. Gdy opadł z sił, ugodziła go nożem, „żeby nie charczał”. Przestał. Teraz musiała się tylko pozbyć ciała. Zwłoki mężczyzny owinęła w narzutę z łóżka, która już ociekała jego krwią. - Gdzie ukryć jego zwłoki... - myślała gorączkowo. Wyszła na dwór. Jej wzrok padł na dół z wapnem. Bez namysłu zaczęła go pogłębiać. Gdy był jej zdaniem wystarczająco głęboki, wrzuciła do niego zwłoki męża. Polała je rozpuszczalnikiem i próbowała spalić. Ciało nie chciało płonąć. Postanowiła więc je zasypać grubą warstwą ziemi. Był 21 września 1992 roku.

Szczęście skończyło się szybko
Maria wyszła za Waldemara w 1982 roku. Młodzi zamieszkali najpierw u rodziców kobiety, a potem dzięki nim wybudowali dom. Na początku byli zgodnym małżeństwem. Czar prysł szybko, bo zaraz po narodzeniu pierwszego dziecka. Waldemar przestał interesować się rodziną, a swój wolny czas poświęcał kolegom i alkoholowi.

Do pierwszej poważnej kłótni doszło, gdy kobieta poprosiła, żeby poszedł kupić mleko dla dziecka. Waldemar siedział wtedy przy stole ze znajomymi i pił wódkę. W wulgarnych słowach powiedział żonie, co myśli o niej i jej dziecku. Wtedy też po raz pierwszy ją uderzył. Po tym zdarzeniu awantury stały się codziennością.

Maria co prawda kilka razy poszła na obdukcję i zgłaszała się z jej wynikami do prokuratury. Żadnej sprawy nie wszczęto. Pod wpływem próśb Waldemara i zapewnień, że wszystko się zmieni, wycofywała zarzuty. Policjanci prowadzili z nim tylko rozmowy ostrzegawcze.

Wesele i pogrzeb
Nadszedł 21 września. Maria razem z Waldemarem, który za dużo wypił poprzedniej nocy, wybrali się na poprawiny wesela jednego z braci kobiety. Zabawa nie trwała długo. Sprzeczka ze szwagrami przerodziła się w kłótnię, a mężczyzna wyładował złość bijąc żonę przy gościach. Awanturę udało się jednak przerwać. Szwagrowie poszli nawet z Waldemarem do jego domu i na zgodę wypili w garażu 1,5 litra wódki. Zapłakana i poturbowana Maria położyła się do łóżka. Waldemar wszedł do sypialni przed północą. Po rozmowie z braćmi żony postanowił ją przeprosić. Był jednak mocno upojony alkoholem i uznał, że to ona go sprowokowała i zaczął ją bić. Maria postanowiła się bronić.

- Zabiłam męża młotkiem, a potem jeszcze ugodziłam nożem, żeby nie charczał. Potem ciało zawlokłam do dołu przy domu. Próbowałam je spalić, ale nie udało się. Dlatego przysypałam je tylko ziemią. Leży tam od miesiąca - powiedziała 31-letnia wówczas Maria wchodząc do komisariatu policji. Był 25 października. Policjant, który przyjmował zgłoszenie, początkowo myślał, że ma przed sobą osobę chorą psychicznie, która wymyśla. Zmienił zdanie, kiedy zza młodej kobiety wyłoniła się czwórka dzieci w wieku od 4 do 9 lat. Dla każdego z nich przygotowała pakunek z dodatkowymi ubrankami i kanapkami Słuchał dalej jej zeznań.

- Zabiłam męża. Zamknijcie mnie i zaopiekujcie się moimi dziećmi - powtarzała wielokrotnie. Dodała jeszcze, że musi się przyznać się do popełnienia zbrodni z przyczyn religijnych. Uważa, że skoro zabiła, to musi ponieść karę. Bóg tego chce.

Sprawa nie trwała długo
O zabójstwie Waldemara nie wiedziali ani jego dzieci, ani rodzina, ani sąsiedzi. Pytali o mężczyznę, ale Maria mówiła wówczas, że wyjechał do pracy. Ponieważ takie wyjazdy zdarzały się wcześniej, nikogo nie zaniepokoiła nieobecność mężczyzny. Gdyby więc kobieta nie zdecydowała się zgłosić na policję, jej zbrodnia jeszcze długo mogłaby nie wyjść na jaw.

Po sekcji zwłok okazało się, że Waldemar w chwili śmierci miał 3,1 promila alkoholu. Biegli psychiatrzy badający kobietę stwierdzili, że w chwili popełnienia zbrodni miała ona w nieznacznym stopniu ograniczoną zdolność rozumowania i pokierowania swoim postępowaniem.

Kobietę skazano na osiem lat pozbawienia wolności, bo sama przyznała się do popełnienia zbrodni oraz dlatego, że od lat to ona była ofiarą męża.

Na opinii publicznej największe wrażenie zrobiły zeznania kobiety spisane podczas jej pierwszego przesłuchania: - Ciągnęłam go do dołu i miałam ogromnego stracha, że zaraz wstanie i znów zacznie mnie bić - powiedziała wówczas Maria.

Ofiary losu
O przeanalizowanie przypadku Marii poprosiliśmy dr Katarzynę Nawrocką z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, która w swojej pracy naukowej zajmuje się badaniem zabójczyń.

- Instytucje, które powinny nieść pomoc ofiarom przemocy i chronić je, zawiodły. Kobieta tkwiła w typowym związku krzywdzącym. W opisie sytuacji można znaleźć fragmenty opisujące charakte-rystyczne fazy dla cyklu przemocy, choćby zastosowanie przemocy, a następnie przepraszanie i obietnica poprawy. To błędne koło. Kolejne fazy następują po sobie. W tym przypadku zostało to przerwane przez ofiarę, która stała się sprawcą - ocenia dr Nawrocka.

Jak mówi, kobiety, które doświadczają przemocy domowej, decydują się na zabójstwo ze względu na strach o dzieci oraz o siebie, z chęci uwolnienia się z trudnej sytuacji. To często także działania pod wpływem impulsu.

- Z badań, które prowadziłam, wynika, że kobiety zabijają z bezsilności. Z braku wsparcia otoczenia i przez nawarstwianie się trudnych sytuacji. Niejednokrotnie, jak w tym przypadku, przemoc współwystępuje z nadużywaniem alkoholu i brakiem troski o potrzeby rodziny - opowiada dr Katrzana Nawrocka.

Jak wynika z jej obserwacji, takie kobiety cechują się wysokim poziomem poczucia winy. - Dręczące wyrzuty sumienia skłoniły do samodzielnego przyznania się do popełnionego przestępstwa. Analizowałam wiele podobnych historii i choć tak naprawdę każda jest inna, to mają one wspólny mianownik - brak pomocy i trwanie w krzywdzącym związku - podsumowuje Nawrocka.

Kobiety poszukiwane przez lubelską policję. Kto je rozpoznaje? (ZDJĘCIA)
Selekcja w lubelskich klubach. Gdzie jest najostrzejsza? Studentka przeprowadziła ankietę
Szkoła nie chce Erosa w bliskim sąsiedztwie. Reklama sex shopu wywołała oburzenie
Awantura po manifestacji KOD w Lublinie: Penis, krzyż celtycki i „kotwica”
Bal Gimnazjum nr 16 w Lublinie. Niepowtarzalna zabawa w szkolnych murach (ZDJĘCIA)


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski