Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderczynie: Śmierć noworodków w Czerniejowie. To był sekret Joli, ale czy tylko jej?

Agata Wójcik
Jolanta od razu przyznała się do winy - zabójstwa pięciu noworodków. Po trzech procesach sąd skazał ją na 25 lat więzienia
Jolanta od razu przyznała się do winy - zabójstwa pięciu noworodków. Po trzech procesach sąd skazał ją na 25 lat więzienia 123rf
Zbrodnie, których dopuściła się Jolanta, wstrząsnęły całą Polską. Przez sześć lat zabiła pięcioro noworodków. Jej mąż twierdził, że nie wiedział nawet, że była w ciąży. Śledczy nie byli o tym przekonani.

Jolanta rodziła dzieci w wannie. Nie chciała ich. Chwilę później topiła je, przytrzymując ich główki pod wodą. Zwłoki zawijała w gazety i reklamówki. Ukrywała je w zamrażarce. Później trafiły do plastikowej beczki na kapustę, którą przechowywała w piwnicy. Między 1992 a 1998 rokiem zabiła pięć noworodków - czterech chłopców i jedną dziewczynkę.

Poznali się w CzerniejowieMatka Jolanty zginęła w wypadku, gdy dziewczyna miała 15 lat. Ją i jej młodszymi braćmi starał się zajmować ojciec. Nie wychodziło mu to jednak najlepiej. Po śmierci żony coraz częściej zaglądał do butelki, a całe domowe obowiązki spadły na jego córkę. Dwa lata później poznała Andrzeja. Obydwoje mieszkali w Czerniejowie. Od razu wpadł jej w oko. Przy nim czuła się bezpiecznie. Był jej pierwszym chłopakiem. Po ślubie przeprowadzili się do Lublina. Zamieszkali w jednym z osiedlowych bloków. To tam, w sekrecie, doszło do wszystkich zbrodni. Potem, w 1999 roku rodzina wróciła do Czerniejowa, gdzie obydwoje wychowali czwórkę dzieci. Najmłodsze miało dwa lata, najstarsze zaś osiemnaście.

Sąsiedzi bardzo ich lubili. Gdy zbrodnia wyszła na jaw, byli w szoku. - To dobra rodzina. Pracowita. Sklep prowadzili. Czworo dzieci mają. Ładnych. Udanych. Do kościoła chodzili. Byli zamożni - mówił Kurierowi jeden z sąsiadów. - Nic złego nikt nie widział. Nikt nie widział tam żadnej ciąży.

Rodzina na wsi cieszyła się na tyle dobrą opinią, że wśród mieszkańców pojawiły się pogłoski, że beczka została zakupiona przez małżeństwo i nie mieli oni świadomości, że ktoś ukrył w niej zwłoki. Zdaniem sąsiadów, Jolanta była bowiem dobrą matką, a Andrzej pracowitym i porządnym mężczyzną.

Nieco inne zdanie o rodzinie mieli krewni małżeństwa. Twierdzili, że Jolanta za bardzo lubiła alkohol. Była milcząca i skryta. Czasami znikała z domu.

Zbrodnia wychodzi na jawBył 20 sierpnia 2003 roku. Córki Jolanty sprzątały posesję. Na polecenie babci, która poczuła fetor, potoczyły przez podwórko plastikową beczkę, by na polu wylać jej zawartość. Myślały, że zepsuła się w niej kapusta zakiszona w ubiegłym roku. Przechyliły ją. Wtedy wypadły z niej rozkładające się zwłoki noworodków. Dziewczynki z płaczem pobiegły do domu i o wszystkim opowiedziały ojcu. To właśnie on zawiadomił policję.

Ciała dzieci trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej. Badania DNA potwierdziły, że były one biologicznym potomstwem Jolanty i Andrzeja. Śledczy zyskali wówczas pewność, że zbrodni dopuściło się któreś z ich rodziców.

Wcześniej brano pod uwagę także inne hipotezy. Jedna z nich mówiła, że pod Lublinem działa akuszerka. Podejrzewano także, że odkryte ciała mogą mieć związek ze znalezionymi rok wcześniej pod kościołem w Czerniejowie zwłokami noworodka, który zginął od zadanych mu twardym narzędziem ciosów. Śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Badania wykluczyły, by dziecko było spokrewnione z małżeństwem.

Kiedy odkryto zbrodnię, Jolanty nie było w domu. Nikt z sąsiadów nie widział jej od tygodnia. Rozesłano za nią listy gończe. Za wskazanie miejsca, gdzie ukrywa się kobieta, policja wyznaczyła 5 tys. zł nagrody. Zatrzymano ją w nocy z 21 na 22 września w Lublinie, po tym jak jeden z mieszkańców rozpoznał ją dzięki zdjęciu opublikowanemu w prasie.

Kilka dni wcześniej pod zarzutem udziału w zabójstwie dzieci został aresztowany 44-letni wówczas Andrzej.Nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. Mówił śledczym, że nie wiedział o ciążach żony. Kluczem do rozwiązania zagadki stały się zeznania Jolanty.
Od razu przyznała się do winyW trakcie wielogodzinnych przesłuchań, wówczas 38-letnia Jolanta, przyznała się do zabicia dzieci. Twierdziła, że dokonywała zbrodni, bo bała się męża. Andrzej miał się znęcać nad nią psychicznie i fizycznie. Wszystko dlatego, że nie chciał więcej dzieci. I to przez przemoc, jak mówiła, zniknęła z domu przed tym, gdy wszystko wyszło na jaw.

Opowiedziała śledczym o tym, jak rodziła w wannie, a później topiła swoje dzieci. Zwykle była wówczas sama w domu, zdarzyło się i tak, że jej dzieci i mąż spali za ścianą. Pierwsze zdecydowała się schować na dno zamrażarki. Przykryła je warzywami i mięsem. Wkrótce znalazły się tam kolejne ciała. Zeznawała wówczas, że nie bała się, że ktoś tam zajrzy, bo, jak mówiła, mąż nie interesował się domem, a dzieci nauczyła, że nie można zamrażarki otwierać, bo się rozmrozi.

Kobieta przyznała także, że nie chciała i nigdy nie miała w planch, by pozbyć się zwłok. „Przecież to były moje dzieci, które nosiłam przez dziewięć miesięcy” - padło z jej ust. Dlatego też pakunki z ich ciałami trafiły podczas przeprowadzki do domu w Czerniejowie. Jechały w białym plasti-kowym pojemniku, by i w nowym miejscu trafić do zamrażarki w piwnicy. Kilka miesięcy przed zatrzymaniem Jolanta przełożyła je do niebieskiej beczki na kapustę.

Andrzej został przebadany wykrywaczem kłamstw. Wyniki badań były podstawą do podjęcia decyzji o jego zatrzyma-niu pod zarzutem współudziału w zabójstwie. Mimo że zeznawał wcześniej, że nie wie skąd w jego domu znalazły się zwłoki dzieci, a ciąż żony, jak twierdził, nie zauważył.

Zarzuty dla Jolanty i AndrzejaW maju 2004 r. Jolancie postawiono zarzut dokonania pięciu morderstw. Jej mąż, jak stwierdzili śledczy, nie uczestniczył bezpośrednio w morderstwach. Nakłaniał jednak żonę do zbrodni. Obydwoje zostali przebadani psychiatrycznie. Lekarze stwierdzili, że w momencie dokonywania zarzucanych im czynów byli poczytalni. Mieli zdolność rozpoznawania ich znaczenia i kierowania swoim postępowaniem.

Proces toczył się przy drzwiach zamkniętych - ze względu na dobro żyjących dzieci. Do mediów z całej Polski, które od początku interesowały się sprawą, która wstrząsnęła opinią publiczną, przedostały się jednak informacje. Chociażby, że Jolanta zeznała, że mąż bił ją od czasu urodzenia najmłodszej córki, bo nie chciał więcej dzieci. Gdy ta pytała, co będzie, jak zajdzie w ciążę, kazał jej dzieci wyrzucić „na śmietnik, jak obierki”.

W pierwszym procesie Jolanta K. została skazana na dożywocie. W drugim na 25 lat więzienia. Andrzeja sąd dwukrotnie uniewinnił od zarzutów podżegania do zbrodni.

Oba wyroki zostały skrytykowane przez organizacje kobiece. W liście do ministra sprawiedliwości podpisało się 20 organi-zacji i ponad 200 osób. W obronie Jolanty podnosiły takie argumenty, jak m.in. zła edukacja seksualna, ograniczony dostęp do tanich środków antykoncepcyjnych oraz przemoc ze strony męża.

Wyrok: 25 lat więzieniaPrawomocny wyrok w sprawie, która wstrząsnęła całym krajem, zapadł po sześciu latach i trzech procesach. 12 lutego 2010 roku Jolantę skazano na 25 lat więzienia. Andrzeja zaś za podżeganie do pierwszej ze zbrodni na 8 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski