MOSiR sprzedał przenośne lodowiska, w tym Icemanię. "Chłam" poszedł za 700 tys.

- Chłam, będę się cieszył, jeśli ktoś w ogóle je kupi - opisywał lubelskim radnym w marcu stan przenośnych lodowisk Zdzisław Hołysz, prezes MOSiR Bystrzyca. Dwa miesiące później spółka zarobiła na ich sprzedaży 697 tys. zł. Chodzi o dwa przenośne lodowiska: Icemanię oraz ślizgawkę działającą zimą przed halą Globus.

Obie kupił MOSiR w Krynicy-Zdroju. I transakcja wywołała tam spore kontrowersje.

- Dotarły do mnie te zastrzeżenia. To polityczna hucpa inspirowana przez moich przeciwników - przekonywał Dariusz Reśko, burmistrz Krynicy-Zdroju.

Sprawę transakcji bada jednak prokuratura. Robi to po doniesieniu jednego z mieszkańców Lublina. - Mogło dojść do zmowy przetargowej - przekonywał prosząc o nieujawnianie swoich personaliów.

Doniesieniem zajmuje się prokuratura w Muszynie. - Nie obawiam się rozstrzygnięcia. Przeanalizowaliśmy postępowanie przetargowe i nie budzi ono żadnych wątpliwości natury prawnej. Posądzenie o zmowę jest żenujące: mówimy przecież o dwóch publicznych podmiotach podlegających ścisłej kontroli, a nie prywatnych firmach, które mogą pozwolić sobie na różne harce - mówił Reśko.

Lubelski MOSiR próbował sprzedać lodowiska w lutym. Bez powodzenia. W kwietniu przetarg na kupno ślizgawek ogłosiła Krynica-Zdrój. Wygrała oferta Lublina.

Icemanię lubelski ratusz kupił w 2007 r. Zapłacił wtedy za ślizgawkę wraz z namiotem chroniącym łyżwiarzy 2,8 mln zł. Kolejne, małe lodowisko działało od 2006 r. Kosztowało 626 tys. zł. W 2014 r. wartość Icemanii została oszacowana na 465,5 tys. zł, a małej ślizgawki - 83,1 tys. zł.

- Przy zakupie używanego sprzętu zawsze jest ryzyko. Ale zabezpieczyliśmy się od kłopotów. Jeśli wystąpią problemy techniczne przy montażu, to lubelski MOSiR ma usunąć usterki - dodawał Reśko.

- Dodatkowe lodowiska są nam potrzebne. To będzie głównie atrakcja dla turystów - uzupełniała Małgorzata Półchłopek, przewodnicząca Rady Miejskiej w Krynicy-Zdroju.