Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motor Lublin regularny, regularnie zbiera cięgi

Marcin Puka
Kamil Oziemczuk dwukrotnie miał szansę na zdobycie gola, jednak pudłował.
Kamil Oziemczuk dwukrotnie miał szansę na zdobycie gola, jednak pudłował. www.kontra.com.pl
Piłkarze Motoru po porażce na własnym stadionie z GKP Gorzów Wielkopolski 0:1 spadli na ostatnie miejsce w tabeli. Boleśniejszy od porażki jest styl (czytaj: brak stylu, co jest bolączką tego zespołu już ponad rok). Lublinianie grają bardzo słabo. Odbija się to na frekwencji na stadionie. Zaledwie 800 kibiców pokazuje, że taką piłką mało kto w Lublinie jest zainteresowany.

W obecnych warunkach Motoru na lepszą grę prawdopodobnie nie stać. Kosmetyczne zmiany nie dają efektów, przeprowadzenie radykalnych ruchów jest zadaniem koniecznym, tyle że ich realizacja w ciągu kilku dni nie wchodzi w rachubę. Zastrzyki finansowe z ratusza po pierwsze tylko chwilowo uśmierzają ból, a po drugie - nie mogą być jedynym rozwiązaniem kłopotów, w jakich klub znalazł się po okresie nieodpowiedzialnej polityki. Błędne koło. A na tablicy wyników - jeden do koła, dwa do koła, trzy do koła. Oczywiście "do koła" dla przeciwników lublinian.

W poniedziałek wieczorem zapadnie decyzja, czy trenerem Motoru dalej będzie Mirosław Kosowski. Szkoleniowiec przed meczem z GKP dostał ultimatum: albo odniesie zwycięstwo, albo pożegna się z posadą. Jeśli zarząd nie wycofa się ze swojego stanowiska, to wszystko jest jasne. Wbrew pozorom orzech nie jest łatwy do zgryzienia, bo prowadzenie Motoru w obecnym stanie to karkołomne zajęcie, a co gorsza - mało perspektywiczne. Wymiana trenera może przynieść skutek, ale nie musi. Oponenci "Kosy" twierdzą: gorzej przecież być nie może. Opcja umiarkowana uważa - nie bez racji - że jak zmieniać, to na lepsze. I nie tylko trenera…

Motor w tym sezonie na Al. Zygmuntowskich jeszcze nie wygrał. Takiej "sztuki" nie dokonał żaden zespół w Unibet Pierwszej Lidze. W sobotę przełamaniu pecha miała służyć gra w nowych koszulkach firmy Regio. Prezentowały się bardzo efektownie, w przeciwieństwie do kopaniny, jaką zaprezentowali piłkarze gospodarzy. - Nasza gra to prawdziwy dramat, nie ma co ukrywać, trzeba się wstydzić - mówili po meczu piłkarze Motoru ze skruchą i chyba coraz mniejszą nadzieją na odwrócenie sytuacji.

Goście niczym wielkim nie zaimponowali. Zagrali lepiej taktycznie. Każdy ich piłkarz wiedział, co ma robić na boisku. Efekt? Kolejne zwycięstwo i awans na trzecie miejsce w tabeli.

Podopieczni Kosowskiego przegrali czwarty mecz z rzędu. To boli, jednak nie tak, jak poziom widowiska, jakie zafundowali swoim fanom, których pozostała garstka, jak na kilkusettysięczne miasto. W drugiej po- łowie do jednego zawodnika gości biegło czasem aż pięciu piłkarzy Motoru. W tym przypadku powiedzenie: siła złego na jednego nie znalazło przełożenia. Mniej biegać bez sensu, a więcej myśleć - tej zasady trzymali się gorzowianie, co wystarczyło do powiększenia jesiennego dorobku o trzy punkty. Mimo że GKP grał bez dwóch podstawowych, kontuzjowanych napastników: Adama Czerkasa i Federico Moojenał.

Przeważali goście. Motor miał tylko kilka sytuacji do pokonania bramkarza GKP. Tak było w 5 min, gdy po dwójkowej akcji z Wojciechem Białkiem Kamil Oziemczuk przestrzelił. W 43 min Białek ponownie zagrał do Oziemczuka, a temu niewiele zabrakło, żeby ładnym strzałem piętą pokonać Sławomira Janickiego. Zaraz po przerwie,Przemysław Żmuda niepotrzebnie trzymał za koszulkę Michała Ilków-Gołąba i sędzia Tomasz Grabowski z Kluczborka słusznie wskazał na jedenastkę. Grzegorz Wan pewnym strzałem skierował piłkę do siatki. Zamienił tym samym przewagę optyczną na wymierną. Lublinianie też domagali się w tym meczu rzutów karnych. Dwukrotnie. Dwukrotnie gwizdek arbitra milczał. Trudno powiedzieć czy słusznie. Wszystkie kontrowersyjne zdarzenia nie zmieniają faktu, że goście byli zespołem lepszym.

W dążeniu do odrabiania strat chęci lublinian górowały nad ich umiejętnościami. Próby zakończyły się fiaskiem. GKP nadal grał prawie tak, jak sobie zaplanował. Przed wyższą porażką Motor uratował, podobnie jak przed przerwą, Gieresz, który okazał się lepszy od Piątkowskiego.

W sobotę Motor zagra arcyważne wyjazdowe spotkanie (zresztą każdy mecz jest teraz na wagę złota) z ostatnią w tabeli Stalą Stalowa Wola, oglądaną wczoraj w Łęcznej. Niestety, w lubelskiej ekipie zabraknie pauzującego za żółte kartki Michała Maciejewskiego. Strata jest tym większa, iż ten środkowy obrońca w tym sezonie jest najrówniej grającym piłkarzem Motoru. Wiele wskazuje na to, że zabraknie też Roberta Mioduszewskiego, który zrobił sobie wolne ze względu na opóźnienia w wypłatach. Całe szczęście, że reszta motorowców jest na takie "drobiazgi" odporna i gra. Z drugiej strony - co to za szczęście, co to za gra…

Motor Lublin - GKP Gorzów Wlkp. 0:1 (0:0)

Bramka: Wan 50 z karnego Widzów: 800 Sędziował: Tomasz Grabowski z Kluczborka
Motor: Gieresz 4 - Falisiewicz 4, Żmuda 4, Maciejewski 5, Wojdyga 5 - Kępa 4 (61 Syroka 3), Król 5, Niemczyk 5 (80 Hempel), Popławski 5 - Oziemczuk 5 (81 Sadowski), Białek 5. Trener Mirosław Kosowski.
GKP: Janicki 5 - Truszczyński 5 (72 Ziemniak), Wojciechowski 6, Jakosz 6, Topolski 4 - Andruszczak 5 (64 Kaczorowski 3), Maliszewski 5, Kaczmarczyk 5, Wan 6 - Ilków-Gołąb 5, Piątkowski 5 (90 Sing). Trener Adam Topolski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski