Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Może Wasza modlitwa przybliży cud. Reportaż wojenny Dmytro Antoniuka [CZĘŚĆ XXVIII]

Dmytro Antoniuk
"Piszę ten tekst siedząc w nagrzanym pomieszczeniu. Jest woda, stałe światło, internet. Moja piękna córka śpi na łóżku obok mnie. Za oknem ciepło, plus 12 stopni. Jest sobotni poranek, mało ludzi i samochodów. Nie słychać wycia syren. Paryż."

Luty 2023: spotkania i rozstania

Piszę ten tekst siedząc w nagrzanym pomieszczeniu. Jest woda, stałe światło, internet. Moja piękna córka śpi na łóżku obok mnie. Za oknem ciepło, plus 12 stopni. Jest sobotni poranek, mało ludzi i samochodów. Nie słychać wycia syren. Paryż.

Nawet nie wyobrażałem sobie, że będzie to możliwe. Modliłem się i miałem nadzieję, że pewnego dnia, jeśli podejmę jakieś niewiarygodne wysiłki, zobaczę moją córkę. Ale nie teraz. A mimo to udało się. Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy uprzejmie udzieliło mi drugiego pozwolenia na przyjazd do Polski - zostało trochę książek i kalendarzy. Jesteśmy w trasie już trzeci tydzień. Za nami tysiące kilometrów - spotkania w Warszawie, Olsztynie, Gdańsku, Kołobrzegu, a jeszcze prezentacja w Rzeszowie przed powrotem do Kijowa. Specjalnie zaplanowałem kilka dni między tymi miastami, żeby odpocząć od wojny. Żeby moja żona, która rok temu nie chciała mnie zostawić w przerażonym pierwszymi rakietowymi nalotami Kijowie, też mogła odetchnąć. Ale i tak mam ogromne wyrzuty sumienia, że jestem bezpieczny i w cieple, a moi bliscy, krewni i po prostu znajomi są teraz w domu pod bombami lub na froncie. A ile znam osób, które zginęły w tej wojnie broniąc nas wszystkich, także i mnie. Mam wobec nich ogromny dług moralny.

Wszystko potoczyło się zaskakująco łatwo. Moja córka została przywieziona do Paryża i przejechaliśmy kilka tysięcy nieplanowanych kilometrów, żeby się z nią spotkać. Tutaj mamy mniej niż cztery dni razem. To tak mało, czas leci zabójczo szybko, a ja staram się nie rozpraszać jakimiś błahymi rzeczami. Wolę wciąż pytać Saszunię o wszystko na świecie, przytulać ją, opowiadać zabawne lub ciekawe historie... To chwile ulotne jak samo życie. Zrozumiałem, że nasze paryskie mini-wakacje są uosobieniem jego, życia. Dziecko jest z tobą tylko przez chwilę, a potem musisz pozwolić mu odejść. Gdzie? Do kogo? Czy zostanie tam dobrze przyjęta, czy nie poczuje się urażona? Ale to już będzie jej samodzielne, dorosłe życie. I nie warto w to ingerować. Chyba, że wtedy, gdy sama poprosi o pomoc lub radę. Ale moja miłość zawsze będzie z nią. Piszę to wszystko, i mamy jeszcze trochę ponad dwa dni razem, a gula już rośnie mi w gardle – nie wyobrażam sobie, jak pojutrze się rozstaniemy. Pojutrze! Boże, jakie to okropne słowo... Przerażające, bo naprawdę nie wiem, czy jeszcze się zobaczymy...

W tym czasie rakiety lecą na Kijów znad Morza Czarnego. Tata i jego żona zeszli do schronu, bo rakiety przelatują koło ich domu... Mój najbliższy kolega M. jest wzywany przez komisarza wojskowego, chociaż ma poważne problemy z sercem. Nie wiem, czy po powrocie zastanę go w Kijowie.

Ochotnicy i cywile giną w Bachmucie. Nie mówię o wojsku, bo po prostu nie znam i nie wyobrażam sobie ilości naszych strat. Wystarczy wejść na stronę „Poszukiwanie osób zaginionych” i zobaczyć: „…ur. 1995, zaginął 30 stycznia pod Bachmutem…”. A takich wpisów jest codziennie bardzo dużo. Chociaż nie wiadomo, co jest łatwiejsze: wiedzieć, że ukochana osoba nie żyje, czy całe życie mieć nadzieję, że powróci z „zaginięcia”. Po II Wojnie Światowej niektórzy „zmarli” wracali kilkadziesiąt lat później.

Tydzień temu z Bachmutu zabrano krowę. Rodzina, do której należała, bojąc się pozostawienia bez żywicielki, zgodziła się wreszcie wyjechać. Jak sto lat temu. Ale tak wygląda sytuacja na całym froncie. Na przykład Chersoń jest ostrzeliwany każdego dnia, co uniemożliwia ludziom, którzy byli pod okupacją przez ponad osiem miesięcy, mniej lub bardziej normalne życie. I znam takich, którzy są tam i teraz.

W ewangelickim zborze Ducha Świętego w Heidelbergu w Niemczech stoi skrzynka „Pomoc dla Ukrainy”, a nad starożytnym zamkiem powiewa w tym mieście duża żółto-niebieska flaga. Nie jest to jednak ukraińska flaga, bp Heidelberg ma takie historyczne kolory. Jednak mój niemiecki przyjaciel L., który mieszka w starym domu fachwerkowym w Hesji, naprawdę ma ukraińską flagę powiewającą na swoim podwórku, a w jego samochodzie wisi żółto-niebieska wstążka. Niewielu Niemców pomaga nam tak, jak on.

Przyjechaliśmy tutaj, aby kupić zapasowe baterie do dronów. Jak się okazało, w Polsce już ich nie można dostać - wykupili je chyba ukraińscy wolontariusze - więc jesteśmy w Niemczech, bo te bardzo potrzebne rzeczy na froncie dotarły już do L. na moje zamówienie. Nie zebrałem na pełnowartościowego drona, który kosztuje kupę kasy, ale koleżanka, która jest z mężem na froncie, zapewniała mnie, że zapasowe baterie są tam niezwykle cenne, bo szybko się zużywają na mroźnym, ukraińskim powietrzu. Dlatego tu jestem. Przynajmniej coś pożytecznego, co mogę zrobić dla wojska. To jest moja indulgencja, nawet jeśli nie jest zbyt przekonująca.

Wszyscy mnie tutaj pytają: kiedy i jak zakończy się wojna. Oczywiście, nie wiem. Wiem tylko, że może to trwać latami. Nie wyobrażam sobie, jak będziemy mieszkać w domu w takich warunkach, jak będzie wyglądać nasza codzienność... Pewnie przyzwyczaimy się do wycia syren (jak gdzieś w Izraelu), do wyłączania prądu, do niemożności udania się nad morze w pobliżu Odessy lub Chersonia. Nie chcę się do tego wszystkiego przyzwyczajać. Ale może tak będzie. Przygotuj się na najgorsze i miej nadzieję na najlepsze. Dobra formuła życia. Bardzo pasuje do naszych realiów.

Wszyscy wierzymy głównie w naszą armię. Abyśmy mogli wyzwolić okupowane ziemie ukraińskie. Ale jakim kosztem? Na Zachodzie – i to jest zrozumiałe – Ukraina i jej niekończące się „problemy” są coraz bardziej męczące. Słychać już głosy partnerów, którzy nie wierzą w rozwiązanie zbrojne. I to jest bardzo niebezpieczne. Bo wtedy przed nami jedynie droga „negocjacji”, a to w praktyce oznacza oddanie Moskalom naszych ziem. Przed nami też chwiejny rozejm, podczas którego odżyje business as usual z Rosją, sankcje tylko na papierze, koncerty Baskowa gdzieś w La Skali. A potem - jeszcze więcej krwi, jeszcze więcej horroru, gwałtów, spalonych miast, bombardowań, śmiertelnych ran, a może i zajęcie Kijowa, Charkowa, Odessy, Dniepru... Z jednej strony partyzantka, niekończąca się wojna, z drugiej - śmiech i uczty na Kremlu, przesadna „duma narodu rosyjskiego z jego wielkości” i… może koniec świata.

Ale jest inna możliwość. Ma dużo mniejsze szanse. To tak, jakby postawić na Dynamo Kijów w finale Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt i wygrać. To szansa na cud. Jednak w historii cuda się zdarzały. Attyla zmarł nagle, a jego horda nie zdobyła Rzymu, a Bolszewicy nie zdobyli Warszawy, choć wydawało się, że już prawie to zrobili. Czekam na coś takiego. Rosja raczej nie zmieni się w najbliższej przyszłości. Ale może będzie zbyt zajęta sobą, by marnować na nas uwagę.

Oczywiście Putin nie jest ani Atyllą, ani Stalinem. Jeśli umrze, niewiele się zmieni. Może przyjść ktoś jeszcze gorszy. Ale możliwe są też inne scenariusze. I dlatego, będąc w Polsce, raz jeszcze odwiedzam nasze czczone Madonny: Latyczowską w Lublinie, Czortkowską w Warszawie, Bołszowiecką i Trembowelską oraz Lwowską w Gdańsku.

„…Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo…”.

Paryż. Luty. Ciepła, wręcz wiosenna pogoda. Przyszedłem z piekarni z croissantami i bagietkami. Zjemy teraz śniadanie i pójdziemy szukać biżuterii dla córeczki, pojedziemy na przejażdżkę bateau-mouche, wypijemy koktajle w kawiarniach dzielnicy Łacińskiej i weźmiemy z życia to, co daje w tej chwili. Bo innej może nie być. Za dwa dni wszystko się zmieni. Módlcie się za nas. Może to przybliży wymarzony cud.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski