Azjaci triumfowali we wszystkich pięciu kategoriach. Jedynym przedstawicielem Europy, który dotarł do finału był Czech Jan Louda. W turnieju singla przegrał na koniec z Japończykiem Yushi Tanaką. Grę pojedynczą kobiet wygrała jego rodaczka, Hirari Mizui. Japonki triumfowały także w deblu, natomiast w grze podwójnej mężczyzn najlepszy był duet z Tajwanu. Podobnie, jak w mikście.
- Są to zawodnicy z najwyższej półki. Ich obecność była dużą wartością - twierdzi Marek Krajowski, prezes Polskiego Związku Badmintona. - Na szczęście udało nam się turniej wydłużyć i eliminacje trwały nie jeden, a dwa dni. Dzięki temu więcej polskich zawodników miało szansę startu i gry z lepszymi od siebie przeciwnikami. Nasza kadra jest bardzo młoda i mamy dużo materiału do analizy - dodaje.
Z gry w Lublinie zadowolony był Maksymilian Danielak, który w kwalifikacjach gry pojedynczej pokonał aktualnego mistrza Polski Elity, Krzysztofa Jakowczuka (2:0) oraz wicemistrza Polski juniorów, Mikołaja Szymanowskiego (2:0). - Bardzo mi zależało na tych zwycięstwach. Szczególnie z Krzysztofem, bo tytuł mistrza Polski jest czymś, o czym marzę - mówi Danielak.
Polak dostał się do turnieju głównego, ale tam przegrał z Koo Takahashi (0:2). Japończyk dotarł później do półfinału. - Turnieje międzynarodowe wiążą się z dodatkową presją. Mierzymy się z zawodnikami z całego świata, często starszymi ode mnie. Na pewno bardziej doświadczonymi, ale każdy taki mecz daje mi ogromną naukę - podkreśla Danielak.
W grze podwójnej mężczyzn w drugiej rundzie opadli Milosz Bochat i Szymon Ślepecki. Polacy przegrali z późniejszymi finalistami z Japonii. - Pojedynek był bardzo ciężki. Dali nam w kość - przyznaje Bochat. - Gramy ze sobą bardzo krótko i potrzebujemy jeszcze wielu treningów i meczów na takim poziomie, żeby rywalizować, jak równy z równym - uważa.
- To jest gra na zupełnie innej szybkości. Dlatego na międzynarodowych turniejach można wiele się nauczyć i podnieść swój poziom - dodaje Ślepecki.
Rozstawione z numerem pierwszym polskie deblistki, Dominika Kwaśnik i Kornelia Marczak, pokonały parę ze Szwecji, a następnie przegrały z Holenderkami (1:2). - Przegrałyśmy po dość słabej niestety grze. Na chwilę obudziłyśmy się w drugim secie, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa - mówi Kornelia Marczak.
- Holenderki były do ogrania, to my byłyśmy faworytkami. Nie współpracowałyśmy jednak na korcie i nie grałyśmy na swoim poziomie - dodaje Dominika Kwaśnik.
Mecze Orlen Polish International rozgrywane były na pięciu kortach, oznaczonych nazwami ukraińskich miast (Kijów, Charków, Mikołajów, Odessa i Dniepr). Organizatorzy wyrazili solidarność z Ukrainą. - Hala była dla nas idealna. Mam nadzieję, że turniej wróci do Lublina - mówi prezes, Marek Krajowski.
Podobnego zdania jest Artur Domański, dyrektor Departamentu Promocji, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego, partnera zawodów. - Mam nadzieję, że pierwsza edycja turnieju zapoczątkuje pewien cykl i na stałe wpisze się do kalendarza imprez województwa lubelskiego. Nasz region sprzyja rozwojowi sportu i aktywności, a my chcemy to promować. Kiedyś badminton, a także tenis stołowy, były sportami szkolnymi, dziecięcymi. Do tego należy stopniowo wracać. Zawodników cechuje wspaniała aktywność fizyczna i rozwój motoryczny - podkreśla Artur Domański.
Pięciodniowy trniej Orlen Polish International w Lublinie rozpoczął sezon dla polskich badmintonistów.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?