Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Lubartowskiej kradną codziennie: Piwo, sery, wędliny

Sławomir Skomra
Kwietniki, ławeczki i kosze na śmieci. Miasto zaczęło dbać o Lubartowską, ale sklepikarze mówią, że ostatnio jest tam niebezpiecznie
Kwietniki, ławeczki i kosze na śmieci. Miasto zaczęło dbać o Lubartowską, ale sklepikarze mówią, że ostatnio jest tam niebezpiecznie Małgorzata Genca
- Kiedy zostawimy przed sklepem paletę z towarem, jest momentalnie rozkradana. Zabierają całe zgrzewki piwa - mówi sprzedawczyni z jednego ze sklepów spożywczych przy ul. Lubartowskiej, z logo znanej sieci. - W sklepie jest to samo. Wchodzą codzienie jak do siebie i biorą: piwo, czekolady, kawy, ser, wędliny - wylicza ekspedientka.

Potwierdza to pan Dawid, który od 28 listopada prowadzi sklep przy ul. Lubartowskiej. - Już doliczyłem się brakującego towaru na kwotę 4 tys. zł. Jak tak dalej pójdzie, splajtuję - mówi.

Sklep upatrzyli sobie młodzi mężczyźni mieszkający w bramie obok i sąsiednich kamienicach. Sprzedawcy widzą ich codziennie, bezczelnie wchodzą do sklepu i biorą z półek, co tylko chcą, specjalnie się z tym nie kryjąc. Stają się przy tym coraz bardziej niebezpieczni. Kasjer, który miał w sklepie dyżur w niedzielę, po złodziejskim rajdzie i groźbach w poniedziałek już nie przyszedł do pracy.

Kiedy sprzedawczynie zamykają przed złodziejami sklep, ci dobijają się do drzwi. Kiedy zauważyli zamontowane właśnie kamery monitoringu, powiedzieli, że mają je gdzieś i je rozwalą. - Boimy się pracować - mówi jedna z kobiet.

Pan Dawid zapewnia, że regularnie dzwoni na policję, ale słyszy, że powinien przyjść na komisariat i złożyć zeznania. - A ja potrzebuję pomocy tu i teraz - denerwuje się mężczyzna. - Powinny tu częściej pojawiać się patrole policji, żeby odstraszać złodziei.

Sklep ma ochronę, ale jej wezwanie nic nie daje. Patrol przyjedzie i spisze protokół. Tłumaczy, że trzeba było zamknąć złodziei w sklepie, to by ich zatrzymali. - Jak? Ja sama, takich chłopów? - załamuje ręce sprzedawczyni.

Policja ma w swoich rejestrach tylko jedno zgłoszenie z tego sklepu. Z lutego. Chodziło o kradzież coli. - Zachęcam tego pana, żeby jednak przyszedł na komisariat i złożył zawiadomienie. Jeśli zgłasza kradzież dwa dni lub tydzień po fakcie, to musi złożyć zeznania, musimy przesłuchać świadków. Na pewno zaczniemy działać - mówi Kamil Gołębiowski z biura prasowego KWP w Lublinie.

Problem nie dotyczy tylko jednego sklepu. Inni sprzedawcy mówią nam, że po kilku latach spokoju okryta wcześniej złą sławą Lubartowska znów zasługuje na miano niebezpiecznej ulicy. - Kradną na potęgę, głównie w spo-żywczakach - mówi jeden ze sprzedawców.

Inna sprzedawczyni: - Nie wiem, co się stało, że znowu działa tu bandyterka. Może powychodzili z więzień i wrócili na Lubartowską?

Arkadiusz Szczepański, były policjant z ponad 20-letnim stażem, potrafi wyjaśnić te zuchwałe kradzieże: - To efekt zmiany przepisów. Do końca ubiegłego roku przestępstwem była kradzież za ponad 250 zł, teraz to kwota ponad 437 zł. Złodzieje mogą sobie pozwolić na więcej, a policja jest zadowolona, bo jej statystyki obejmują tylko przestępstwa - wyjaśnia Szczepański.

- Te półki były puste - sprzedawczyni jednego ze sklepów przy Lubartowskiej wskazuje miejsce, gdzie leżą bombonierki. Towaru nie było, bo ukradli go mieszkający w okolicy młodzi mężczyźni.

- Codziennie wpadają gromadą do sklepu i biorą, co chcą - przyznaje ekspedientka.

Pan Dawid, który prowadzi ten sklep, jest kompletnie załamany. - Gdy podobne problemy zaczęły się w innym moim sklepie, w Białymstoku, to razem z policją szybko sobie z nimi poradziliśmy - opowiada i narzeka na lubelskich funkcjonariuszy, którzy zamiast działać, oczekują od niego oficjalnego zgłoszenia na komisariacie.

Arkadiusz Szczepański, były policjant, który regularnie przeprowadza ankiety dotyczące bezpieczeństwa wśród mieszkańców Czubów, uważa, że nawet jeśli wartość ukradzionego towaru jest za mała, żeby prawo uznało to za przestępstwo, jest na to sposób. Wystarczyłoby złapać złodzieja i zsumować jego kradzieże. - Gdy pracowałem w policji, to co sobota pewien mężczyzna kradł czekoladki na stacji benzynowej. Udowodniłem mu szereg takich kradzieży i sprawa trafiła do sądu - wyjaśnia.

Zdaniem sprzedawców z Lubartowskiej, na tej ulicy robi się coraz bardziej niebezpiecznie i nasilają się kradzieże. Sklepikarze twierdzą, że boją się o swoje bezpieczeństwo.

Miasto próbuje zmienić Lubartowską. Wyremontowało jezdnię, chodniki, postawiło kwietniki i ławeczki. Animatorzy kultury organizowali też zajęcia z dziećmi.

Z pytaniami o sytuację na Lubartowskiej ratusz odsyła nas do Straży Miejskiej. Z jej danych wynika, że nie było tam w tym roku znaczących wykroczeń. Ot, śmiecenie, źle zaparkowane samochody i ewentualnie picie na ulicy.

- Ale po tym sygnale będziemy patrolować ten rejon jeszcze częściej - deklaruje Robert Gogola, rzecznik lubelskiej straży. - Chociaż nasi funkcjonariusze już są na tej ulicy codziennie - dodaje.

Właśnie w takich działaniach Szczepański widzi szanse na sukces. - Trzeba tam wysłać patrol codziennie. Na kilka godzin. Żeby złodzieje stracili ochotę na kradzieże - radzi.

Kamil Gołębiowski z biura prasowego KWP w Lublinie dodaje, że dodatkowe patrole policji też są możliwe.

- Pierwszym krokiem do tego musi być zgłoszenie kradzieży na komisariacie - przypomina.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski