Najpierw parkingi, potem większa strefa

Nie mogę jednak pogodzić się z kiełkującym właśnie pomysłem na rozszerzenie strefy jako takiej. Nie podoba mi się, że SPP obejmowałaby kolejne ulice jak np. Nadstawną i być może też te sąsiadujące z nią.

Kiedy w 2012 roku na ulicach Lublina pojawiły się parkomaty i w końcu zasady płatnego parkowania zostały ucywilizowane, gorąco temu kibicowałem. Jeśli ktoś nie pamięta, to przypominam, że wcześniej kupowało się bilety parkingowe w kioskach i zaznaczało na nich datę i godzinę rozpoczęcia parkowania.

Czytaj też: W listopadzie radni zdecydują o granicach strefy parkowania i opłatach

Nie protestowałem też, kiedy SPP obejmowała nowe ulice. Lecz dziś - wobec kolejnych planów - muszę się sprzeciwić.

Strefa obejmująca nowe obszary nie będzie służyła niczemu innemu, jak tylko zapewnieniu wpływów do miejskiego budżetu. Utrudni to życie kierowcom, którzy w tym momencie zostawiają np. auta na obrzeżach SPP, aby dalej dojechać do pracy komunikacją publiczną. Znam takie osoby i proszę nie myśleć, że piszę we własnym imieniu, bo samochodem do pracy nie jeżdżę.

Jeśli miejscy urzędnicy są zdecydowani na poszerzenie SPP, to niechaj całą tę operację przeprowadzą po kolei. Najpierw niech powstaną parkingi, gdzie można zostawić auto i przesiąść się do autobusu lub trolejbusu. Potem dopiero możemy mówić o powiększeniu strefy.

W poniedziałek otwarto oficjalnie pierwszy tego typu parking na Choinach. Powiedzmy jednak szczerze: jeden w mieście jeszcze niewiele zmienia, a liczba miejsc na tymże parkingu (54) też nie zwala z nóg.