Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi londyńczycy wychodzą na prostą

Maria Krzos
Pan Marcin odbierał wczoraj w siedzibie Bractwa paczki z  darami
Pan Marcin odbierał wczoraj w siedzibie Bractwa paczki z darami Małgorzata Genca
Kiedy 20 grudnia przyjechali z Londynu do Lublina, byli w wielkich tarapatach. Małżeństwo z dwójką małych dzieci nie miało pracy, dachu nad głową ani pieniędzy. Dzięki wsparciu życzliwych ludzi wychodzą na prostą. Wczoraj dziękowali wszystkim, dzięki którym mogą od nowa budować swoje życie.

Joanna i Marcin, wraz z 8-miesięcznym Kubusiem i 4-letnią Kamilką wyjechali do Londynu w poszukiwaniu pracy. Wcześniej sprzedali wszystko, co mieli. Na pana Marcina czekała praca. Jednak ich początki w Wielkiej Brytanii okazały się wyjątkowo nieudane. Efekt był taki, że nie mieli pieniędzy, by zapłacić za mieszkanie. Wylądowali na ulicy. W powrocie do Polski pomogła im Fundacja "Barka". Tam, skąd pochodzili nie mieli do czego wracać.

Zdecydowali się na przyjazd do Lublina, czyli w rodzinne strony pani Joanny. Pan Marcin zamieszkał w schronisku dla bezdomnych przy ul. Dolnej Panny Marii. Je-go żona i dzieci - w jednym z lubelskich ośrodków interwencyjnych. O pomoc dla nich za pośrednictwem mediów zaapelowało Bractwo Miłosierdzia im. św. Brata Alberta.

- Przekonaliśmy się jeszcze raz, że są na świecie, w Polsce i w Lublinie osoby wrażliwe na krzywdę innych - podkreśla Wojciech Bylicki, prezes Bractwa.

Państwo Cieślowie otrzymali wiele ofert zatrudnienia i zamieszkania. Zdecydowali się przyjąć propozycję pracy w gospodarstwie agroturystycznym pod Warszawą. - Chcemy się tam wprowadzić w połowie stycznia - mówi pan Marcin. - Będę odpowiedzialny za wszystkie prace przy gospodarstwie. Od remontów, po odśnieżanie, do strzyżenia trawników. Mam po prostu dbać o to miejsce.

W tej chwili Cieślowie mieszkają razem u lubelskiej rodziny. Również w święta Bożego Narodzenia byli w komplecie. Zaprosiła ich do siebie rodzina spod Biłgoraja. To jednak nie jedyne wsparcie, jakie otrzymali. Do Bractwa przysyłano paczki z zabawkami, środkami czystości oraz odzieżą dla nich i dla ich dzieci. Ludzie z całej Polski udzielili im też wsparcia finansowego. W sumie zebrano prawie 10 tys. zł.

- Odzyskałem wiarę i nadzieję w to, że będzie dobrze - zapewnia pan Marcin. - Tego, co nas spotkało za granicą, nigdy nie zapomnę. Podobnie jak moja żona, a i nasza córeczka też pewnie będzie pamiętać. Radzę wszystkim, którzy rozważają podjęcie pracy za granicą, by dobrze przemyśleli swoją decyzję. Przede wszystkim nigdy nie należy wyjeżdżać razem, całą rodziną. Po drugie, lepiej omijać Londyn. W tym mieście jest walka o pracę. Jeden drugiemu ją odbiera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski