Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza Czytelniczka zdradza: Jak szukałam pracy w Lublinie

KASIA redakcja@dziennikwschodni. pl FOT. JACEK ŚWIERCZYŃSKI
Pani Kasia – choć ma wyższe wykształcenie – nie może w Lublinie znaleźć pracy
Pani Kasia – choć ma wyższe wykształcenie – nie może w Lublinie znaleźć pracy
Chciałaby pani zarobić 15 tysięcy w dwa tygodnie? To 30 tysięcy na miesiąc – kusił mnie pracodawca. Zapytałam, co miałabym robić za te pieniądze. Odpowiedział: Czarować klientów.

Szukam pracy od 2 miesięcy, mam czteroletnie doświadczenie w branży finansowej (praca w banku) i wykształcenie wyższe licencjackie. Skończyłam ekonomię. No i z przykrością muszę stwierdzić, że nie ma dla mnie pracy w Lublinie.

Na portalach internetowych pracodawcy zamieszczają głównie oferty dla przedstawicieli handlowych. Ale nie jest to ani zawód, który chcę wykonywać, ani kierunek, w jakim chciałabym się rozwijać.

Otwierając z kolei Anonse,

W zakładce „Praca”, w kategorii „Finanse, bankowość, ubezpieczenia” znalazłam wiele ofert dla „doradców finansowych”. Zadzwoniłam. Pan zaprosił mnie do jednej z lubelskich restauracji. – Proszę być tam za godzinę – taki był dyspozycyjny (zadzwoniłam do męża, aby w razie czegoś wiedział, gdzie mnie szukać).

Pytanie pierwsze: – Chciałaby pani zarobić 15 tysięcy w dwa tygodnie? Wie pani, że to daje 30 tysięcy na miesiąc? Na początek oczywiście, u nas zarobki są nieograniczone…

Bajerował mnie przez 10 minut, w końcu nie wytrzymałam i zapytałam, co ja mam robić w tej pracy? Odpowiedź mnie powaliła: Czarować klientów.

Miałam ochotę wyjść. Ale udało mi się wytrzymać jeszcze chwilę i wydusić z tego tajemniczego gościa to, że miałabym wciskać ludziom jakieś ubezpieczenia, używając przy tym swoich „własnych, sprawdzonych sposobów”. Mówiąc krótko: miałabym bajerować ludzi i wykorzystywać ich naiwność. Proste? A jak dobrze płatne!

Oczywiście musiałabym założyć własną działalność gospodarczą, żeby nie obciążać pracodawcy zbędnymi kosztami.

Drugi ogłoszeniodawca też prowadził rekrutację na stanowisko doradcy finansowego. Zaproszono mnie do siedziby firmy – jeden mały pokoik, wynajęty od większej spółki, która urzęduje w całym budynku. Osób do przesłuchania – tuzin. I wszyscy umówieni na tę samą godzinę.

Facet prowadzący rozmowy, ze wzrokiem wbitym w stół, jak nakręcony opowiadał mi o „zaletach” współpracy polegającej na szukaniu klientów i wciskaniu im kont inwestycyjnych. Można pracować ile się chce. I te zarobki… no kokosy po prostu.

Składam swoje aplikacje również do sklepów. Ale okazuje się, że do roboty za ladą jestem za bardzo doświadczona, wręcz za mądra: dyplom z ekonomii! – Bo skoro pracowała pani kiedyś w banku, to praca w sklepie jest dla pani za ciężka, nie spełni pani oczekiwań, szybko się znudzi.

I nieważne, że mam doświadczenie w kontakcie z klientem, że miałam do czynienia z pieniędzmi i że widzę się w takiej pracy. To wszystko jest nieważne, bo pracowałam w banku i tylko tam powinnam szukać czegoś dla siebie.

Dręczy mnie pytanie: Czy w Lublinie naprawdę nie ma pracy? A może trzeba mieć znajomości, żeby dostać etat? Czy koniecznie trzeba stąd wyjechać?

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski