Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyciel z Lublina na marszu przeciwników maseczek. Szkoła odcina się od jego słów a policja wystawia mandaty

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Łukasz Kaczanowski
Nauczyciel wychowania fizycznego ze Szkoły Podstawowej nr 51 w Lublinie poprowadził sobotni marsz przeciwko noszeniu maseczek. Do słów pedagoga odniósł się jego przełożony. Policja przewiduje kolejne kary za niestosowanie się do zaleceń sanitarnych, a lekarze apelują o rozsądek.

Pod hasłami „Stop plandemii”, „Zdejmij maskę”, „Dajcie nam oddychać” przeszła sobotnia manifestacja przeciwników noszenia maseczek. Przewodniczącym zgromadzenia był nauczyciel wychowania fizycznego ze Szkoły Podstawowej nr 51 w Lublinie.

- Jesteśmy tu, na pokojowym zgromadzeniu, żeby zaprotestować przeciwko ograniczeniom, nakazom i zakazom, trzeba to powiedzieć, bezprawnym. Które zostają nam narzucone. Prawdopodobnie dlatego, że właśnie dzisiaj odbywają się protesty w Polsce zostało zrobione to, co zostało zrobione, cała Polska została ogłoszona żółtą strefą. Boją się nas - przekonywał Andrzej Michniewicz.

Podobne protesty odbyły się w kilkudziesięciu polskich miastach. Michniewicz i inni mówcy przekonywali, że pandemia koronawirusa została zmyślona przez polityków i media.

- Nie wierzymy w tę całą plandemię. Bo to jest plandemia. Wszystkie liczby, wszystkie statystyki pokazują, że umieralność nie jest rożna od umieralności w poprzednich latach. Więc gdzie jest ten śmiertelny, śmiercionośny wirus - grzmiał ze schodów prowadzących na Zamek.

Poprosił zebranych o nieużywanie wulgaryzmów, podziękował policji za ochranianie marszu.

- Walczymy również o was i o wasze rodziny – powiedział Michniewicz.

Wystąpienie pedagoga skomentował jego przełożony.

„W związku z zapytaniami kierowanymi do szkoły odnośnie publicznych wystąpień nauczyciela wychowania fizycznego naszej szkoły oświadczam, że szkoła nie podziela prywatnych poglądów wspomnianego wyżej pracownika dotyczących wypowiedzi na temat obostrzeń sanitarnych związanych z pandemią. W szkole od 1 września 2020 r. obowiązuje wszystkich nakaz zakrywania nosa i ust w przestrzeni wspólnej” - czytamy w oświadczeniu dyrektora Marka Krukowskiego, zamieszczonym na stronie SP nr 51 im. Jana Pawła II w Lublinie.

Poza nauczycielem, na placu Zamkowym przemawiał m.in. prof. Ryszard Zajączkowski z Wydziału Filozofii KUL. Na wstępie zaznaczył, że występuje wyłącznie w swoim imieniu i nie reprezentuje żadnej instytucji.

- My dzisiaj słusznie pytamy: co się dzieje? Obserwujemy niespotykaną od lat propagandę, zamach na własność, zamach na ludzkie życie. Dzisiaj to nie jest tylko walka z jakimś koronawirusem, zagrożeniem epidemicznym, jest to walka z globalistycznym komunizmem, który chce rzucić na kolana narody, który chce z ludzi uczynić niewolników - powiedział.

Mandaty za brak maseczek
Sobotnie zgromadzenie było zgłoszone i legalne. Według danych policji, uczestniczyło w nim ponad 150 osób. Protestujący przemaszerowali przez Lublin bez maseczek, nieliczni zachowywali odstępy. Za brak maseczek policjanci wlepili 23 mandaty. Ponieważ osoby nie chciały ich przyjąć, wnioski o ukaranie zostały skierowane do sądu. Marsz rejestrowali funkcjonariusze z kamerami i miejski monitoring.

- Policjanci analizują zgromadzone materiały. Nie wykluczamy skierowania do sądu kolejnych wniosków o ukaranie – mówi komisarz Kamil Gołębiowski, oficer prasowy KMP w Lublinie.

W ciągu trzech dni od wprowadzenia strefy żółtej w całej Polsce policjanci z Lublina i powiatu lubelskiego podjęli 150 interwencji w związku z obowiązkiem noszenia maseczek. Wystosowali 82 pouczenia, 69 mandatów i skierowali do sądu wnioski o ukaranie 43 osób.

- Większość społeczeństwa wzięła sobie do serca obowiązek zakrywania ust i nosa - przyznaje kom. Gołębiowski.

Mandat za brak maseczki wynosi 500 zł. Jeśli ukarany nie zgodzi się przyjąć mandatu, to wniosek o ukaranie jest kierowany do sądu. Przypomnijmy, że jeśli sprawa zostanie przekazana do sanepidu, kary administracyjne zaczynają się od 5 tys. zł, a sięgnąć mogą nawet 30 tys. zł.

Jesteśmy na granicy wytrzymałości
- Czy umieralność w Polsce rzeczywiście nie jest większa niż w poprzednich latach? - zapytaliśmy o to lekarza.

- Ludzie umierają z różnych powodów. W tym roku, przez to, że mamy epidemię, inaczej zaczęliśmy się zachowywać. Poprzez izolację przez pierwsze miesiące epidemii mieliśmy mniej kontaktów, mniej zakażeń grypy i mniej zgonów z tego powodu. Dzieci nie chodziły do szkoły, część dorosłych pracowała zdalnie z domu, nie zarażało seniorów i zgonów z powodu różnych innych infekcji było mniej niż w poprzednich latach. To nie jest tak, że wirus jest niegroźny. To reorganizacja naszego życia spowodowała spadek zgonów z innych powodów - odpowiada dr Tomasz Zieliński, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych – Pracodawców.

Lekarz wyjaśnia, że zasłanianie twarzy i zachowanie bezpiecznej odległości między ludźmi zmniejsza ryzyko zarażenia koronawirusem.

- Jako medycyna, jesteśmy na granicy wydolności systemu. Każdy następny pacjent w ciężkim stanie to ryzyko, że nie będziemy mieli czym leczyć i on umrze. Tak było we Włoszech. Oni wiedzieli, jak pomagać, ale nie mieli ludzi i sprzętu, żeby to robić. Nadal możemy powstrzymać realizację tego czarnego scenariusza u nas – mówi lekarz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski