Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawałka i 11 wojowników. To chyba jakieś kpiny

Janusz Michalczyk
fot. paweł relikowski
Już za cztery lata Polska będzie... Nie, nie będzie mistrzem świata, nie ma na to szans z tym trenerem i tymi zawodnikami. Z całym szacunkiem dla uczuć kibiców trzeba sobie powiedzieć, że przyśpiewka „Polacy, nic się nie stało” jest w obecnym stanie rzeczy po prostu kretyńska.

Lepiej od razu wywalić to, co leży na wątrobie, bo nie jesteśmy przecież małymi dziećmi: polska reprezentacja jest najsłabszą drużyną na finałowym turnieju mistrzostw świata. Żeby była jasność - piszę to z bólem serca, bo nie jestem wcale masochistą, a - nie ukrywajmy - oglądanie dwóch meczów rozegranych w Rosji przez ekipę Adama Nawałki oznaczało dla zdrowego na umyśle człowieka prawdziwe cierpienie.

To, że przegraliśmy, nic jeszcze nie znaczy. Można przegrać w ostatnich sekundach, jak choćby ostatnio Szwedzi z Niemcami - na tym polega piękno futbolu. Takie ekipy jak Szwedzi czy Islandczycy zasługują na szacunek, bo grają tak, jakby od tego zależało ich życie, a nie tylko kontrakty reklamowe.

Eksperci potrafią kompetentnie przeanalizować błędy personalne i taktyczne selekcjonera, lecz nawet laik widział, że w tych dwóch pojedynkach, a zwłaszcza w drugim, nie było żadnego pomysłu na grę, poza ogólnym hasłem, żeby walczyć do upadłego póki starczy sił. A że sił niezbyt wiele... To prawda, że nasi piłkarze potrafili odbierać Kolumbijczykom piłkę, tyle że w następnej sekundzie oddawali im ją za darmo, jakby nikt nigdy nie uczył ich celnych podań do partnerów i sposobów na przetrzymanie piłki.

Najgorsze jest chyba to, że cała drużyna sprawiała w niedzielę wrażenie, jakby w siebie nie wierzyła. A co robił w trakcie tych meczów Adam Nawałka? Stał z wyrysowanym na twarzy niedowierzaniem przy bocznej linii boiska. Pamiętacie, co wyprawiał selekcjoner Argentyny, gdy jego zespół nie potrafił znaleźć recepty na fantastycznie grających Chorwatów? Ten gość wręcz szalał, każdy widział, że pogrąża się w bezgranicznej rozpaczy. Nawałka ma inny temperament, spaceruje niczym dystyngowany profesor i jakoś trudno mi uwierzyć, że wyczyny jego podopiecznych stanowiły dla niego autentyczną życiową tragedię.

Niezależnie od tego, co Polacy pokażą w ostatnim występie przeciwko drużynie Japonii, Nawałka poniósł jako selekcjoner klęskę i musi odejść. Nie ma w nim za grosz odwagi, gotowości do drastycznych decyzji. Świadczy o tym najlepiej ta cała komedia z Kamilem Glikiem. Po co z kontuzją pojechał do Rosji? Bo Nawałka nie był psychicznie przygotowany na inny wariant formacji obronnej, żadnego wariantu bez Glika nie przećwiczył, co przyniosło wręcz katastrofalne skutki, bo przeciwnicy kiwali naszych jak trampkarzy. Nie zwalajmy zresztą całej winy na obrońców. Co mógł zrobić w ataku sam Lewandowski? Może i mógł więcej, ale nie dał rady. Powiedzmy to bez ogródek - nasza drużyna jest jako całość po prostu bezradna, mimo że występują w niej klasowi piłkarze.

Pora na ogłoszenie najgorszej wiadomości. Polscy piłkarze nie są wojownikami, z których kibice mogą być dumni. To profesjonaliści, którzy mają plan na własną karierę, mają wzloty, a czasem upadki. Są tacy jak my - łatwo się mówi o wstawaniu z kolan, ale życie surowo weryfikuje tromtadrację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nawałka i 11 wojowników. To chyba jakieś kpiny - Gazeta Wrocławska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski