Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie kasujmy Cerkwi (ani Kościoła). Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz
nadesłane

Odkąd zaczęła się ta wojna, twardo bronię sprawy ukraińskiej. Dlatego że - chcę w to wierzyć - staję po stronie prawdy. Ale właśnie w imię tejże prawdy trzeba czasem przyjaciołom Ukraińcom powiedzieć: popełniacie błąd.

23 listopada w Radzie Najwyższej Ukrainy zarejestrowano projekt ustawy zakazującej działalności Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na terytorium państwa ukraińskiego. Można przypuszczać, że zyska on ostateczną aprobatę ukraińskiego parlamentu i stanie się obowiązującym prawem. Skąd tak surowy wyrok? Według wnioskodawców projektu, Cerkiew ta, bezwzględnie popierając rosyjskiego agresora, stała się „organizacją polityczną, a nie religijną”. Otóż nie jest to do końca prawdą. Istotnie, najwyższa hierarchia Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, z moskiewskim patriarchą Cyrylem włącznie, zachowała się podczas tej wojny haniebnie - popierając agresję i błogosławiąc żołnierzy, którzy dopuszczają się zbrodni wojennych, także na ludności cywilnej. Tyle, że dzieje się to w samej Moskwie. Duchowni Cerkwi podległej moskiewskiemu patriarchatowi na Ukrainie, na odbytym kilka miesięcy temu synodzie, wypowiedzieli posłuszeństwo Cyrylowi - właśnie z powodu jego antyukraińskiej, co więcej - niechrześcijańskiej postawy.

To prawda, że Rosyjska Cerkiew Prawosławna do niedawna była narzędziem rusyfikacji Ukrainy. Ale od 2019 roku, kiedy to formalnie powołano do istnienia niezależną Ukraińską Cerkiew Prawosławną ze stolicą w Kijowie, Cerkiew rosyjska znajduje się tam w defensywie. Około tysiąca jej parafii przeszło na stronę Cerkwi autokefalicznej, czyli niezależnej od Moskwy. Nadal jednak większość wiernych pozostaje przy swoich biskupach, którzy - aczkolwiek zbuntowani przeciw Cyrylowi - do autokefalistów się nie przyłączają. Większość tych wiernych mówi po rosyjsku, ale po rosyjsku mówi również duża, jeśli nie większa część parafian Cerkwi ukraińskiej. Zresztą po 24 lutego Cerkiew rosyjska na Ukrainie przechodzi samorzutny, gwałtowny proces ukrainizacji. I trudno jej się dziwić.

Nie należy tego procesu dodatkowo, na siłę przyspieszać. Ale tutaj dochodzimy do argumentu o wiele ważniejszego. Przypuśćmy, że wszystkie zarzuty pod adresem Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie są uzasadnione, a wspólnota owa stanowi piątą kolumnę rosyjskich najeźdźców. Czy jest to powód, by ją państwo, w trybie urzędowym, za karę kasowało? Wbrew wszelkim pozorom - nie. Kościoły i wszelkie inne religijne wspólnoty są wobec instytucji państwa czymś autonomicznym. Dlaczego? Chociażby dlatego, że w przypadku katolicyzmu i prawosławia w naszym rejonie Europy są to struktury starsze niż struktura państwowa. I niejednokrotnie broniły one naszej wolności, gdy państwa zabrakło lub nie pełniło ono należycie swojej roli. Jeżeli jacykolwiek ludzie jakiegokolwiek Kościoła źle się zachowują (patrz przypadki seksualnych nadużyć oraz ich tuszowania ze strony niektórych biskupów), do ich ukarania służą stosowne narzędzia prawne. Pokusa skasowania całego Kościoła, jaki by nie był - czy to na Ukrainie czy w Polsce, gdzie coraz częściej słyszymy o katolikach jako o „zorganizowanej grupie przestępczej” - jest pokusą bardzo podejrzanej konduity. Przypomnijmy sobie tylko, kto jej w historii ulegał, a zrozumiemy jej powagę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski