Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma pieniędzy, nie dostanie odszkodowania za błąd lekarzy

Monika Fajge
Małgorzata Genca/archiwum
Najpierw sąd skazał ginekologa na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia Sylwi Lekan, potem - w sprawie o zadośćuczynienie - nie dopuścił dowodu, dzięki któremu nasza Czytelniczka miałaby szanse na odszkodowanie. Dlaczego? Bo Zakładowi Medycyny Sądowej trzeba za opinię zapłacić 3 tys. złotych, a pani Sylwia nie ma takich pieniędzy.

- Moja trzyosobowa rodzina ma na przeżycie niewiele ponad tysiąc złotych miesięcznie. Pracuje tylko mąż, ja opiekuje się chorym dzieckiem - tłumaczy Sylwia Lekan.

W grudniu 2002 r. kobieta trafiła na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala w Biłgoraju. Na skutek błędu lekarskiego u jej syna Dawida doszło do upośledzenie funkcji nerek. Chłopiec był zbyt późno wentylowany i przetransportowany do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Dawid do dziś jest pod stałą opieką specjalistów. Ucierpiała też pani Sylwia. Lekarz, który się nią zajmował, nie zlecił szczegółowych badań laboratoryjnych oraz przedwcześnie wypisał pacjentkę do domu, przez co kobieta boryka się z problemami natury ginekologicznej. W 2007 r. obaj medycy zostali skazani, wyrokiem sądu Rejonowego w Biłgoraju, a potem Sądu Okręgowego w Zamościu, na kary pozbawienia wolności (w zawieszeniu) oraz grzywny. Wyrok jest prawomocny.

Państwo Lekan zaczęli się starać o zadośćuczynienie: oddzielnie dla Dawida i oddzielnie dla jego mamy.
Wygląda jednak na to, że pani Sylwia odszkodowania nie dostanie. - Sąd w Biłgoraju (ten sam, który skazał opiekującego się mną ginekologa) powołał dwóch biegłych, którzy uznali, że nic złego się jednak nie wydarzyło. Jakim cudem, nie mam pojęcia - opowiada nasza Czytelniczka.

Renata Bartkiewicz z Lublina: Czy pochowałam swoje dziecko?

- To faktycznie absurdalna sytuacja. Dlatego zawnioskowałem o dopuszczenie do sprawy dowodu, jakim jest opinia z wrocławskiego Zakładu Medycyny Sądowej. To dzięki opinii stamtąd udało się skazać lekarzy, opiekujących się panią Sylwią i jej synkiem - tłumaczy Marek Adamski, radca prawny, który pomaga rodzinie Lekanów. Sąd się zgodził, ale... za dopuszczenie dowodu do sprawy kazał pani Sylwi zapłacić 3 tys. zł. - Ponieważ moja klientka jest w bardzo trudnej sytuacji materialnej, poprosiłem o zwolnienie jej z tego obowiązku. Byłem pewny, że to tylko formalność - wyjaśnia Adamski.

Okazało się jednak, że skoro Sylwii Lekan nie stać na opłacenie dowodu, to go nie będzie. Sąd nie zajął się wnioskiem o zwolnienie od kosztów sadowych, a zamiast tego zrezygnował z przeprowadzenia dowodu z opinii Zakładu Medycyny Sądowej. - Pierwszy raz w mojej pracy zawodowej spotykam się z takim działaniem sądu. To naruszenie jednego z najbardziej fundamentalnych praw obywateli, zagwarantowanych konstytucyjnie, prawa do uzyskania sprawiedliwych, obiektywnych i słusznych orzeczeń sądowych - uważa radca prawny.

Wyrok w tej sprawie ma zapaść za dwa tygodnie. - To jakiś absurd, dostałabym odszkodowanie, gdybym miała pieniądze. Ale przecież staram się o zadośćuczynienie właśnie dlatego, że moja rodzina ledwo wiąże koniec z końcem - argumentuje nasza Czytelniczka.

Czytaj także:
Lublin: Pacjenci widmo blokują szpitalne kolejki
Chorzy na nadciśnienie płucne nie mogą leczyć się w Lublinie
Lublin: Alergicy boleśnie odczuli wiosnę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski