Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie można myśleć „nie dam rady”. Trzeba spróbować

Aneta Galek
Aneta Galek
Małgorzata Dydo z 6-letnią Jagodą, która jest jej najmłodszą podopieczną.
Małgorzata Dydo z 6-letnią Jagodą, która jest jej najmłodszą podopieczną. AG
Są spełnione i szczęśliwe. Opiekują się dziećmi, które właśnie tego potrzebowały. Co sprawiło, że niezwykłe kobiety zdecydowały się zostać mamami SOS i stworzyć pełne miłości domy w Wiosce Dziecięcej w Kraśniku?

Mama nie musi być wysoka, nie musi być gruba, nie musi mieć niebieskich oczu, mama nie musi mieć czerwonej sukienki. Jeśli boisz się, że nie dasz rady, to dobrze, bo to znaczy, że sobie dasz - tak wygląda rysopis mamy, poszukiwanej przez Wioski Dziecięce SOS.

W całej Polsce działają cztery wioski: w Biłgoraju, Kraśniku, Siedlcach i Karlinie.

Pojechaliśmy do Kraśnika, aby dowiedzieć się, jak wygląda praca rodzica SOS oraz, co trzeba zrobić i co w sobie mieć, by nim zostać.

Kraśnik mamy ma

Marta Czerwonka w kraśnickiej wiosce pracuje od 2006 roku. - 1 marca minęło dziesięć lat - wspomina, gdy spotykamy się w jej domku. Pani Marta, z zawodu księgowa, od pierwszej chwili sprawia wrażenie kobiety bardzo ciepłej i spełnionej. Mimo, że widać, iż troszkę się stresuje, z chęcią opowiada o sobie, swojej historii i dzieciakach, które wychowuje.

Swoją pracę w wiosce zaczynała jako asystent, czyli była „ciocią“. W grudniu ubiegłego roku została wychowawcą. - Wcześniej przez około siedem miesięcy pełniłam obowiązki wychowawcy. Przez osiem lat wspomagałam też koleżankę, razem wychowywałyśmy dzieciaki - mówi, pokazując na ścianę, gdzie wiszą zdjęcia wychowanków.

- Gdy odchodziłam z tego domku, dostałam od dzieci to tablo na pamiątkę. Zaniosłam je do domu - opowiada, zaznaczając, że wtedy jeszcze nie myślała o byciu mamą potrzebujących dzieci. - Tak naprawdę nigdy o tym nie myślałam - mam swoją rodzinę, więc praca asystenta mi w zupełności wystarczała.

Co sprawiło, że postanowiła spróbować swoich sił jako mama? - Gdy zaczęłam, razem z koleżanką, pełnić obowiązki wychowawcy, więcej czasu spędzałam z dziećmi, coraz bardziej mnie to wciągało i pomyślałam: czemu nie? - dodaje.

Teraz pani Marta jest mamą dla trójki rodzeństwa: 7-letniej Amelii, 9-letniej Marii i o dwa lata starszego Mateusza. Dzieciaki do Kraśnika trafiły 9 czerwca z Białej Podlaskiej. Rodzina jest więc młoda, ale już zgrana. Amelia najbardziej lubi oglądać Krainę Lodu, Marysia chętnie rysuje. Obie dziewczyny pięknie śpiewają. Gdy przed moim wyjściem, postanowiły zaśpiewać, naprawdę się wzruszyłam. Szczerze mówiąc, tak głębokich głosów mogłyby im pozazdrościć znacznie starsze wokalistki. Mateusz z kolei lubi jeździć na rowerze i oglądać piłkę nożną. Kibicuje dwóm hiszpańskim klubom: Barcelonie i Realowi Madryt.

- Dzieciaki były najpierw kilka dni w pogotowiu opiekuńczym. Później tu przyjechały. Zapoznaliśmy się w poniedziałek, w czwartek dzieci były już w naszym domku - wspomina Marta Czerwonka, która jako asystent pomogła wychować siedmioro dzieci. - W większości są już poza wioską, ale pojawiają się tu prawie codziennie! - nie ukrywa radości.

Jeszcze większą gromadkę podopiecznych niż Pani Marta pod swoimi skrzydłami ma Małgorzata Dydo. Jest ona prawdziwą weteranką - w Kraśniku pracuje od 19 lat (wioska ma lat 25). - Pani Małgosia jest już pełnoletnia stażem - śmieje się dyrektor wioski, Dariusz Krysiak. Ona sama mu wtóruje: - Pełnoletnia, już z dowodem osobistym!

Małgorzata Dydo to kobieta, która ma w sobie nieskończone pokłady energii. Mogłaby nią obdzielić chyba każdego.

Pani Małgosia jest mamą dla piątki dzieciaków. W domu mieszkają: 16-letni Kacper, 15-latkowie Patryk i Oliwia, 14-letni Bartek i najmłodsza - Jagoda, która w grudniu skończy siedem lat. To nie wszyscy, bo towarzystwa rodzinie dotrzymują jeszcze dwa psy: Daisy i Tunia.

- Praca jest odpowiedzialna, ale mam z niej satysfakcję. Cieszy mnie, że dzieci mają osiągnięcia, że np. zdają do następnych klas, dostają nagrody w konkursach - mówi i dodaje: - Oferuję tym dzieciom, co tylko mogę, prawdziwą opiekę, staram się, żeby im niczego nie zabrakło.

Pani Małgosia o możliwości pracy w Wiosce Dziecięcej dowiedziała się z gazet. Początkowo, podobnie jak pani Marta, była ciocią. Po czasie zdecydowała się zostać mamą. - Teraz mam większą satysfakcję, niż wtedy, kiedy byłam asystentem - stwierdza.

Jak mijają dni

Są wakacje, więc mamy stwierdzają, że można pozwolić sobie na trochę więcej laby. - Teraz robimy to, na co mamy ochotę. Niedługo zajmiemy się jednak nauką. Musimy troszkę popracować z dziećmi nad pisaniem, czytaniem - mówi Marta Czerwonka. Cała rodzina często wybiera się na wycieczki rowerowe. - Razem z moim mężem, który bardzo mnie wspiera, zabieramy dzieci na działkę, do mojej siostry - dzieci bardzo to lubią. Mamy z Krzysztofem duży samochód, więc wszyscy się mieścimy - opowiada.

Zarówno w domu pani Marty, jak i pani Małgorzaty jest podział obowiązków. Dzieciaki mają dyżury np. na mycie naczyń, czy odkurzanie. - Codziennie dyżur pełni kto inny. Dzięki temu dzieci uczą się tego, co potrzebne w życiu a i ja czuję się odprężona - dodaje Marta Czerwonka.

- Wszystkie prace domowe wykonujemy wspólnie. Porządki staram się robić z dziećmi. Dziecko widzi, że ja z nim pracuję, a później zaczyna robić to samo - opowiada Małgorzata Dydo, zaznaczając, że aby nauczyć się pewnych nawyków, dziecko musi najpierw pracować z osobą dorosłą. - U nas nie ma przeciągania strun, jest harmonia, współpraca - stwierdza. - To ważny wzorzec, bo często w poprzednich domach dzieci tego nie miały. Później, wychodząc od nas, są już nauczone pewnych rzeczy - dodaje Dariusz Krysiak.

W domu pani Małgosi dzień zaczyna się ok. dziewiątej rano, choć jak mówi dyrektor wioski, panią Małgosię przed domem można zobaczyć już o czwartej, jak podlewa kwiaty. O dziewiątej wstają dzieci. - Robimy śniadanie, później zakupy na obiad, a w międzyczasie jest wolne. Można pooglądać telewizję, porysować - opowiada. Rodzina wychodzi też do kina, kawiarni, czy na spacery. - Korzystamy z wolnych chwil. Dzieci chodzą na urodziny do koleżanek i kolegów. Czasem włączamy muzykę i robimy sobie dyskotekę.

Obie rodziny dużo czasu spędzają w kuchni. - Mam naprawdę dużo satysfakcji, gdy dzieci ze mną pieką, gotują. Kacper to kucharz, zawsze nazywam go taką Magdą Gessler, która bardzo pomaga - śmieje się pani Małgosia i dodaje, że jeśli np. klei pierogi, to dzieciaki dostają po kawałku ciasta i z zapałem pomagają. - Siedzą w kuchni po kilka godzin i nie wychodzą. No, chyba że do toalety.

Marta Czerwonka opowiada z kolei, jak ostatnio z Amelką, Marysią i Mateuszem piekli babeczki. - Dziewczyny siedziały przed kuchenką i obserwowały, jak rosną - mówi. W każdą sobotę rodzina będzie gotować razem. Dzieciaki zdecydują, czego chciałyby się nauczyć, a potem razem z mamą przyrządzą wybraną potrawę. - Już oglądały książki kucharskie. Będziemy robić naleśniki - opowiada pani Marta.

Oczywiście, jak w każdej rodzinie, także w rodzinach SOS pojawiają się problemy. Jak je rozwiązują? Obie mamy zgodnie twierdzą, że najlepszym sposobem jest po prostu rozmowa. - Jeśli się nie rozmawia, problemy narastają. Dla dzieci trzeba znaleźć czas, wszystko wyjaśnić. Rozmawiamy i słuchamy się - mówi Marta Czerwonka.

Wtóruje jej pani Małgorzata. - Ja bardzo lubię z dziećmi rozmawiać. Z dzieckiem, tak samo jak z dorosłym, trzeba na spokojnie usiąść i bez emocji, nerwów porozmawiać. Rozmowa daje wszelkie rozwiązania - kwituje i dopowiada, że swoje dzieci chce nauczyć przede wszystkim samodzielnego życia i gospodarowania pieniędzmi. - Żeby, gdy stąd wyjdą, potrafiły utrzymać dom. Chcę nauczyć ich także,a może przede wszystkim, szacunku dla drugiego człowieka - mówi.

„Będę mamą”. Co na to rodzina?

Pani Marta razem z mężem Krzysztofem wychowała trójkę dzieci. Jak rodzina zareagowała na jej decyzję o zostaniu mamą SOS? - Oni wiedzieli, przygotowywali się. Mówiłam im o tym, o czym myślę - mówi.

- Bardzo wspierał mnie i zachęcał do tej decyzji mąż. Gdyby nie to, na pewno bym się nie zdecydowała. On mnie w tym widział, podobnie, jak teściowa! Nie powiedziała mi tego wprost, ale zdradziła mężowi, że jestem stworzona do wychowywania dzieci - wspomina. Pani Marta zaznacza też, że największe obawy miała jej mama. - Ze względu na to, że jest starszą osobą i potrzebuje pomocy, obawiała się, że mnie w ogóle nie będzie. Ja też, rozmawiając o tej pracy, pytałam, czy są zainteresowani osobą, która - gdy coś się będzie działo - będzie chciała zobaczyć się z mamą. Rozumieli to, podobnie jak to, że będę chciała widywać się ze swoimi dziećmi.

Mąż pani Marty, Krzysztof, jest kierowcą międzynarodowym, więc dużo przebywa poza domem. Kiedy jednak wraca z pracy bardzo często spędzają razem czas w wiosce, gdzie jest wolontariuszem. - Mój mąż robi naprawdę dobrą robotę, bardzo mi pomaga. Ostatnio byliśmy na rybach, później wszyscy wcinaliśmy to, co złowiliśmy. Mąż przygotował też dzieciakom rowery - mówi. Mąż Marty Czerwonki coraz częściej zaczyna myśleć o pracy gdzieś bliżej. - Mamy wnuki, chcemy więcej czasu spędzać razem. W przyszłym roku Krzysiek będzie robił kurs PRIDE (program przygotowujący rodziny do pełnienia różnych form opieki zastępczej - red.), który pozwoli mu w przyszłości też zostać rodzicem - wyjawia pani Marta, którą w wiosce odwiedzają też jej dorosłe już dzieci.

O tym, jak ważne jest wsparcie rodziny, mówi też pani Małgosia. - Dodają mi skrzydeł do pracy. Nikt nie krytykuje mojej pracy. Wręcz przeciwnie! Wszyscy wspierają mnie w tym, że robię to, co jest spełnieniem moich marzeń. To dodaje mi sił.

Dlaczego warto?

SOS Wioski Dziecięce prowadzą aktualnie akcję „Szukamy Mamy”. - Mamy plan, żeby zrekrutować dziesięciu nowych rodziców. Jak na razie, przyszło do nas 140 zgłoszeń - mówi Anna Choszcz-Sendrowska ze Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce w Polsce. - Rekrutacja trwa około roku, bo zarówno my, jak i kandydaci musimy się o sobie nawzajem dużo dowiedzieć - dodaje.

Dlaczego warto zostać rodzicem SOS?

- Warto coś z siebie dać, żeby mieć poczucie, że była taka osoba, która przekazała jakieś wzorce, że ktoś się tymi dziećmi zaopiekował i pokazał dobrą drogę życia - mówi Małgorzata Dydo i dodaje: - Zachęcałabym wszystkie kobiety i rodziny do prowadzenia domów. Nie można myśleć: „nie dam rady”, bo najpierw, żeby to powiedzieć, trzeba spróbować.

Podobne podejście ma Marta Czerwonka. - Warto zostać mamą, żeby móc pomóc dzieciom, które tego potrzebują. Ja mam nadzieję, że moja trójka wróci do swojego domu. Teraz ich biologiczna mama ich odwiedza, jest tu mile widziana - mówi.

Dzieci w Wioskach Dziecięcych mogą przebywać do 25 roku życia. Jest jednak jeden warunek - muszą się uczyć, studiować.

- Jeżeli ich możliwości edukacyjne są mniejsze i wybierają inną drogę, jak np. szkoła zawodowa, to w wieku 19-20 lat usamodzielniają się i odchodzą z wioski - tłumaczy dyrektor Dariusz Krysiak. Na tym etapie pomoc się nie kończy. Wioska jeszcze przez kilka lat pomaga merytorycznie i finansowo np. doradzając przy znalezieniu pierwszej pracy.

W każdej wiosce jest psycholog, są pedagodzy. - Mamy pracowników socjalnych, którzy są w stanie pomóc tym dzieciom dojść do momentu usamodzielnienia się i radzenia sobie w dorosłym życiu - mówi.

Anna Choszcz-Sendrowska zaznacza, że dobrym momentem na podjęcie decyzji o zostaniu rodzicem jest tygodniowy wolontariat i trzymiesięczny staż. - Można się wtedy przekonać, czy to dobra decyzja. To też czas dla nas na to, aby przyjrzeć się potencjalnym rodzicom, zobaczyć jak reagują w różnych sytuacjach.

Co ważne, po takim stażu można powiedzieć “nie”. Gdy zostanie się już rodzicem, nie ma odwrotu, ale i takie przypadki się zdarzały. - Rzadko, ale bywały takie sytuacje. To przecież tylko ludzie - mówi Choszcz-Sendrowska.

Obie mamy, z którymi rozmawiałam podkreślają, że ta praca daje im ogromną satysfakcję. - Czuję się bardzo szczęśliwa, spełniona. Cieszę się każdym dniem. W wiosce ma się duże wsparcie. Bez koleżanek, innych mam, domek, w którym mieszkamy nie byłby gotowy. Był po malowaniu, bez mebli. One się skrzyknęły i pomagały. Bez nich, nie dałabym rady - mówi Marta Czerwonka.

Szukamy Mamy SOS

Wioski Dziecięce szukają osób, które chciałyby stworzyć dom dla opuszczonych i osieroconych dzieci. Swoje zgłoszenie można wysłać poprzez formularz na stronie szukamymamy.pl lub na adres: [email protected]. Można się też kontaktować telefonicznie pod numerami: +48 22 460 92 51 oraz +48 600 727 466.

Do wiosek trafiają m.in. dzieci z rodzin przemocowych, alkoholowych, w których rodzice nie byli się w stanie nimi zaopiekować. Duży nacisk kładzie się na to, aby dzieci wróciły kiedyś do swoich biologicznych rodziców.

Wioska Dziecięca w Kraśniku powstała w 1992 roku. Pierwsi podopieczni zamieszkali w niej 19 września. Od 21 lat Wioska organizuje coroczny bieg uliczny pod nazwą „Bieg po Uśmiech”, który jest okazją do integracji mieszkańców wioski z lokalną społecznością.

W Kraśniku wszystkie spośród 14 domów są zamieszkałe. W najliczniejszym mieszka ośmioro dzieci i mama. Łącznie w Kraśniku mieszka 68 podopiecznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski