Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie myślę o przeszłości. Katarzyna Gärtner o swoim stylu życia

Marzena Kądziela
Katarzyna Gärtner siły do życia i pracy twórczej czerpie ze zdrowego jedzenia, w tym mleka koziego, oraz natury, która ją otacza na ziemi koneckiej
Katarzyna Gärtner siły do życia i pracy twórczej czerpie ze zdrowego jedzenia, w tym mleka koziego, oraz natury, która ją otacza na ziemi koneckiej Elżbieta Musiał
Przeszła pięć udarów, przeżyła wielki pożar domu, w którym straciła niemal wszystko. Kompozytorka siłę czerpie z natury i miłości najbliższych

Z Katarzyną Gärtner, kompozytorką setek przebojów, takich jak „Małgośka”, „Bądź gotowy dziś do drogi” czy „Panna Pszeniczna”, a także pierwszej w Polsce „Mszy beatowej” rozmawiamy o jej stylu życia.

Co by Pani zrobiła, gdyby otrzymała propozycję zamiany posiadłości na Kwasie na wygodny, nowoczesny apartament w wielkim mieście?

Nic. Takiej propozycji bym nie przyjęła. Tu, na ziemi koneckiej, nad stawem, wśród lasów sosnowych, pachnących łąk jest moje życie. Bez tego bym umarła.

Ale kiedyś żyła Pani w Warszawie…

Tak i nie tylko w Warszawie. Mieszkałam w Krakowie, Lozannie, Zurychu i innych miastach. Ale przyszedł czas, gdy miasta przestały mi służyć. Musiałam się ratować.

Ratować przed czym?

Gdy mieszkałam w Szwajcarii, zachorowałam. Wykryto u mnie białaczkę. Według lekarzy, jedynym ratunkiem był przeszczep szpiku kostnego. Na szczęście spotkałam sędziwego medyka pochodzącego z Szydłowca. To był znany irydolog, który popatrzył mi w oczy i powiedział, że muszę porzucić miasto i znaleźć miejsce, gdzie będę mogła jeść zdrową żywność. Wskazał, że najlepsze byłyby kieleckie piaski, lasy sosnowe i dzikie łąki. Zaczęłam więc szukać i znalazłam. To właśnie mój Kwas. Zaczęłam hodować kozy i pić ich mleko. Jadłam własne warzywa, zioła z łąki, jajka od własnych kur i… choroba znikła. Mieszkam tu z moim ukochanym mężem Kazimierzem Mazurem, aktorem i reżyserem, i jestem szczęśliwa.

Mówi Pani o szczęściu po kilku udarach i wielkim pożarze domu?

Przeżyłam. I to jest ważne. To było i nie ma co o tym myśleć, bo mam dla kogo i czego żyć. Mam wspaniałą rodzinę, swoją muzykę, sztukę i… mnóstwo roboty. No i wierzę w cuda.

W cuda?

Tak. Przeszłam pięć udarów i wciąż żyję. Gdy graliśmy w tym roku w Podkowie Leśnej moją „Mszę beatową”, która powstała 50 lat temu, dowiedziałam się, że modlił się za moje zdrowie sam papież Franciszek. Nie mogłam sobie poradzić z niedowładem ręki. A teraz proszę, jaki mam uścisk. O moje zdrowie prosił Panienkę Jasnogórską arcybiskup Stanisław Gądecki. No to jak mam nie wierzyć w cuda? Teraz, od wielu miesięcy stosuję pijawki na moje kolano, z którym lekarze od dwóch lat nie mogli sobie poradzić. Opuchlizna zeszła, kolano wraca do zdrowia.

Nadal ma Pani kozy?

No, a skąd miałabym ich mleko? Obecnie mam 17 kóz, w tym sześć dojnych. Potrafię je doić, przyjmować porody, umiem robić sery. Każdy dzień rozpoczynam od mleka, sera, cebulki, szczypiorku, natki pietruszki, natki selera, ziół. Wszystko to pochodzi z mojej łąki i ogrodu, który zimą przenoszę do pomieszczeń domowych. Pieczemy chleb żytni lub orkiszowy na zakwasie. Zdrowe jedzenie daje mi siłę, której potrzebuję do twórczości. Pracujemy nad teledyskami, które produkuje Kazimierz. Kilka dni temu w naszym studiu wokale nagrywał Marek Piekarczyk. Bardzo mnie cieczy film z wideoklipami do „Mszy beatowej”. Niebawem go skończymy. Premiera na koncercie w Operze Krakowskiej. W Teatrze Groteska, również w Krakowie, odbędzie się benefis „Pół wieku złotych przebojów Katarzyny Gärtner” według scenariusza i w reżyserii mojego męża. Nie mam więc czasu na sprawy, które minęły. A skąd brać radość życia? Oto moich kilka utopijnych, niewykonalnych rad na co dzień: Cieszyć się życiem, pracą, rodziną i miłością do wszystkiego, co nas otacza. Pilnować tego, co się je, a na stresy wziąć do towarzystwa psa, kota, papugę, gęś, królika. Nie słuchać awantur w telewizji i hejtów w internecie. Na pewno wyjdzie nam to na zdrowie.

Katarzyna Gärtner ma 76 lat. Kompozytorka, pianistka, aranżerka, autorka setek przebojów śpiewanych między innymi przez Marylę Rodowicz, Halinę Frąckowiak, Andrzeja Rybińskiego, zespół „Dwa plus jeden”. Twórczyni pierwszej polskiej „Mszy beatowej”, której części, jak „Baranku Boży” stały się hitami sakralnymi. Obecnie z mężem Kazimierzem Mazurem pracuje nad filmem poświęconym „Mszy”. Mieszka w Kwasie na ziemi koneckiej, hoduje kozy, kury, kąpie się w stawie i... jest szczęśliwa.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Poznaj i zastosuj w swojej diecie 25 zasad zdrowego żywienia

Te domowe aktywności pomogą Ci szybko spalić kalorie!

Zdrowy kręgosłup - oto ćwiczenia, które pomogą. Wypróbuj!

Naturalne afrodyzjaki dla kobiet i mężczyzn, które na pewno masz w swojej kuchni [ZDJĘCIA]

Te witaminy i mikroelementy wzmocnią twój organizm [ZDJĘCIA]

Nie chcesz zachorować na raka? Oto 6 najważniejszych zasad diety

Lista domowych czynności, które poprawiają zdrowie i urodę

ZOBACZ TAKŻE: 60 SEKUND BIZNESU. Polacy częściej myślą o bezpieczeństwie podczas wakacji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nie myślę o przeszłości. Katarzyna Gärtner o swoim stylu życia - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski