W sobotę na naszych łamach Eugeniusz Bielak, przewodniczący Zarządu Rady Dzielnicy Felin, zapowiedział, że rada zacznie zbierać podpisy wśród mieszkańców w sprawie odłączenia Felina od Lublina. Tłumaczył, że władze miasta systematycznie spychają osiedle na margines i traktują gorzej niż inne części miasta.
- Od lat walczymy o inwestycje w dzielnicy - mówi Bielak. - Do urzędu wysłaliśmy setki pism. Felin nie ma swojego przedstawiciela w Radzie Miasta i zawsze okazuje się, że jest omijany przy rozdziale pieniędzy. Przypadek "Orlika" (niedawno okazało się, że boisko nie będzie budowane na Felinie, ale na Czechowie - przyp. red.) to tylko wierzchołek góry lodowej. Wymieniać mógłbym bardzo długo. Mój pomysł był próbą zwrócenia uwagi władz na problemy Felina. Ma tu powstać strefa ekonomiczna, a władze nie dbają o rozbudowę podstawowej infrastruktury - uważa Bielak.
- Nie jest aż tak źle - mówi Bożena Wilkołek. - Mieszkam tu od 13 lat i jestem bardzo zadowolona. - Nie wyobrażam sobie przeprowadzki na Czechów czy Czuby. Na Felinie jest spokojnie, czysto, osiedle jest zadbane. Większość sklepów mamy na miejscu, dojazd do innych części miasta też jest niezły.
Z mieszkania tu zadowolona jest również Agnieszka Wojciechowska-Ćwik. - Felin jest bezpieczny - tłumaczy. - Nie musimy się przyłączać do Świdnika. Nie oznacza to jednak, że dzielnica nie ma braków. Chodzi przede wszystkim o żłobek i przedszkole.
Zdaniem prezydenta Adama Wasilewskiego secesja Felina od Lublina nie jest realna. - Nie byłaby też dobrym rozwiązaniem dla mieszkańców tego osiedla - komentuje. - Wiem, że wokół Felina narosło wiele problemów. Jestem otwarty na sprawy tego osiedla i jeśli mieszkańcy sobie tego życzą, zapraszam do wspólnych rozmów - mówi Wasilewski.
- Nie widzę problemu, żeby cały Lublin przenieść do Świdnika - śmieje się Artur Soboń, rzecznik prasowy świdnickiego UM. - Dlatego nie dziwię się mieszkańcom Felina. Nasze miasto jest lepiej zarządzane niż Lublin. Felin nie powinien jednak spodziewać się cudów.
Możliwe, ale bardzo trudne
Z prof. Stanisławem Michałowskim z UMCS, specjalistą w zakresie samorządów i polityki lokalnej, rozmawia Aleksandra Dunajska
Czy z punktu widzenia prawa odłączenie się dzielnicy od miasta i przyłączenie jej do innego samorządu, jest możliwe?
Tak, ale jest to bardzo skomplikowany i długotrwały proces. Przede wszystkim najpierw powinny się odbyć konsultacje społeczne, a nawet referendum wśród mieszkańców na ten temat. Trzeba też konkretnego uzasadnienia dla potrzeby przeprowadzenia takich zmian. Wymagałoby to też odpowiednich uchwał rad miejskich w Lublinie i Świdniku. Ostateczną decyzję musiałaby zaś podjąć Rada Ministrów.
Czy tego rodzaju przypadki już się zdarzały w Polsce? Czy kiedykolwiek plany zakończyły się sukcesem?
Pamiętam podobną sytuację, kiedy gmina Fajsławice znajdująca się w powiecie krasnostawskim próbowała kiedyś "przejść" do powiatu świdnickiego. Sprawa była już dość zaawansowana, Rada Ministrów wydała nawet jedno wstępne zarządzenie w tej kwestii. Potem jednak zmienił się rząd i kolejny nie chciał już kontynuować zmian. To pokazuje po pierwsze, jak trudny i długotrwały jest to proces. Poza tym jest też w jakimś stopniu uwarunkowany politycznie.
Podsumowując - teoretycznie Felin mógłby się odłączyć od Lublina, ale w praktyce trudno to sobie wyobrazić?
Tak. A swoją drogą myślę, że tego rodzaju zapowiedzi są w tym momencie swoistym straszakiem stosowanym przez przedstawicieli rady dzielnicy i część mieszkańców Felina. Chodzi o zwrócenie uwagi władz Lublina na potrzeby tej części miasta, która, zdaniem pomysłodawców odłączenia, jest przez włodarzy miasta zaniedbywana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?