Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie rozpraszać się na jałowe swarliwości i kłótnie. Felieton redaktora naczelnego

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Fot. Małgorzata Genca
Oczekuję od Pana jako Redaktora gazety lokalnej, by zajął się Pan najpierw sprawami lokalnymi, a później tematami ogólnokrajowymi” - pisze do mnie w liście Czytelnik. Wbrew pozorom nie chodzi o sprawy gospodarcze, polityczne czy społeczne, a o temat historyczny. Uczciliśmy bowiem pamięć Witolda Pileckiego, publikując wspomnienie o nim i fotorelację z marszu, w którym lublinianie upamiętnili naszego narodowego bohatera. Jednak okazało się, że to nie jest nasz lokalny bohater, jest upamiętniony w całym kraju, a lokalni bohaterowie czekają wciąż na wspomnienie o nich. I to prawda Drogi Czytelniku. I podejmujemy się tych zadań.

Już od roku na łamach naszej gazety lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej przywraca pamięć o lokalnych bohaterach i ważnych dla naszego regionu rocznicach. Pracownicy lubelskiego IPN z dobrej woli i z chęci popularyzowania historii, co tydzień przygotowują dla Państwa kolejne felietony i eseje historyczne, które można czytać w „Kurierze Lubelskim” w każdy wtorek. To lekko licząc już ponad 50 wartościowych i głównie lokalnych treści. Jeśli jeszcze nie pojawiła się w tym cyklu postać lub wydarzenie, na których opisanie Czytelnicy czekają, to proszę do nas pisać! Na pewno uda nam się odkryć wspólnie niejedną tajemnicę historii.

Mnie jednak mocno uderzył ton tego fragmentu listu, który przed chwilą cytowałem i nad nim na chwilę się pochylę. „Oczekuję by najpierw zajął się Pan sprawami lokalnymi, a później ogólnokrajowymi”. „Kurier Lubelski” od momentu jego powstania jest gazetą lokalną, miejską. I zawsze skierowany był przede wszystkim do czytelników w Lublinie. Stąd strony miejskie stanowią trzon naszej gazety. Dopiero dalej są, także istotne, wiadomości z regionu, kraju i ze świata. I to prawda, że ktoś, kto sięga po gazetę lokalną, ma prawo spodziewać się w niej lokalnych treści, bo ogólnokrajowe znajdzie w prasie krajowej. Dlatego dzienniki lokalne zachowują zasadę parytetów i pilnują, by treści spoza regionu nie wyparły tych lokalnych. Chociaż internet i prawa, którymi się rządzi, mocno zakłócił tę zasadę i na wielu portalach wygląda to już mniej przejrzyście.

„Kurier Lubelski” po raz pierwszy ukazał się w Lublinie w 1830 roku. Później kilkukrotnie był reaktywowany, by ostatecznie 65 lat temu na stałe zagościć w lubelskich domach. Podczas wskrzeszania gazety przez Józefa Czechowicza i Józefa Łobodowskiego w 1932 roku, wstępniak do niej napisał poprzedni jej wydawca (od 1905 roku) dr Mieczysław Biernacki. W tekście pt. „Zmartwychwstanie Kuriera” czytamy:

„Żywo w pamięci stanęły mi przed oczyma te czasy, w których na łamach Kuriera Lubelskiego powoli rosło i wypracowywało się hasło niepodległości narodu. To też pismo to rozchodziło się daleko poza granice Lublina i cieszyło nie tylko uznaniem, a nawet współpracownictwem takiego potentata myśli, jakim był Żeromski, ale było żywo czytanem i komentowanem i w Warszawie i na przeróżnych zagranicznych placówkach przez wielkie ilości naszej młodzieży.

I dalej:

Zachodzi obecnie pytanie, czy w obecnych czasach da się zrekonstruować Kurjera z jego dawnym programem jak rekonstruuje się jego tytuł? (…)

- Nasz regionalizm prowincjonalny nie powinien się zasklepiać w archiwalnym i archeologicznym zakresie - ale z konkretnego życia prowincjonalnego budować cegiełki przydatne do wielkiej budowy Polski nowoczesnej. A od dobroci tych cegieł zależeć będzie wszakże sprawność całej budowy. Pismo powinno powstać z życia i stwarzać je znowu, organizując je na wyższej płaszczyźnie. Powinno wiec koncentrować wysiłki pojedynczych ludzi i skierowywać je na odpowiednią drogę - drogę, która poprzez posłów powinna docierać do Sejmu i tam wyjednywać sobie uznanie większości i rządu.

W ten sposób Kurier Lubelski może spełnić realną i pożyteczną pracę dla całej naszej ziemi lubelskiej, a nie rozpraszać się na jałowe swarliwości i kłótnie lub stawać się martwem echem i przedrukiem pism stołecznych”.

Takie zadanie stawiano „Kurierowi” na początku ubiegłego stulecia, i taką linię kontynuował zarówno Czechowicz jak i Łobodowski. I tak swoją rolę od lat widzieli pracujący w nim dziennikarze powojenni. To nie jest forum jałowych swarliwości i kłótni, czym wyróżnia się w Lublinie. Ale też nie jest trybuną martwych ech i przedruków pism stołecznych. Zatem sprawy regionu, ale też ogólnokrajowe czy dotyczące spraw międzynarodowych opisywane są dla Czytelników przez dziennikarzy zarówno współpracującymi z samym „Kurierem”, jak i z naszą grupą wydawniczą. I to jest wartość naszych informacji, to nie echa i przedruki tylko publikacje uczestników wydarzeń lub tych wydarzeń bezpośrednich obserwatorów. Podane czytelnikowi lokalnemu za naszym pośrednictwem. Pozwala na to specyfika naszego wydawnictwa. Treści te powstają w całej Polsce także w lokalnych gazetach, często o równie długich tradycjach jak nasza. To lokalność nas wyróżnia, nawet gdy piszemy o sprawach ponadlokalnych.

Gdy w 1937 roku na czele „Kuriera Lubelskiego” stanął Józef Łobodowski, pisał, że dziennik będzie służył potrzebom Lubelszczyzny i sąsiednich kresów. Nadał on wówczas „Kurierowi” kierunek prometejski, jak sam pisał „stawiający na rozbicie imperium rosyjsko-sowieckiego na składowe części narodowe”. I to jest kolejny powód, dla którego wychodzimy poza lokalność. Skoro Lublin jest miastem otwartym na Wschód, to gazeta towarzysząca miastu od niemal 200 lat musi nasiąknąć tym klimatem. Musi rozumieć swoją w nim rolę. Dzisiejsza perspektywa otwartej agresji militarnej Rosji na sąsiadującą z Lubelszczyzną Ukrainę pokazuje, że te cele i kierunki były wyznaczane w sposób mądry i odpowiedzialny. I naszym zadaniem jest je kontynuować. Zarówno zadaniem mediów jak i samorządów.

Na szczęście samorządy rozumiały to na długo przed wybuchem wojny na Ukrainie (liczonej nie tylko jako otwarty konflikt militarny zapoczątkowany w lutym br., bo wojna trwa już 8 lat) i podejmowały liczne inicjatywy budujące mosty ze Wschodem. Może dlatego dziś tak łatwo przychodzi nam pomagać naszym sąsiadom zza wschodniej granicy i w tak naturalny sposób rozumieć, że nie popiera się zbrodniarzy i ich przedstawicieli w kraju. To proste i naturalne. Tak jak fakt, że to w Lublinie krzyżują się interesy Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, czego widomym znakiem był niedawny Samorządowy Kongres Trójmorza. My rozumiemy zarówno sąsiadów ze wschodnich części Europy, jak i naszych kolegów z Zachodu. Bez kompleksów typowych dla prowincji. Bo prowincją nigdy nie byliśmy. Mało kto zdaje sobie np. sprawę, że w II Rzeczpospolitej województwo lubelskie było jedynym, które nie miało granicy zewnętrznej z innym państwem. Każde województwo można było nazwać „kresowym” poza naszym.

Dlatego jeśli mamy pisać na interesujące Państwa tematy, to chętnie je podejmiemy. Proszę pisać do nas i je proponować. Jednak nie stawiajmy się sami w roli prowincjusza, a tematy lokalne podejmujmy na równi z tymi ogólnokrajowymi, bo w ten sposób nadamy im odpowiednią rangę. Lokalne nie znaczy gorsze, a ogólnopolskie nie znaczy nieinteresujące.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

2024 Omówienie próbnej matury z matematyki z Pi-stacją

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski