Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie znaczy nie, na każdym etapie. Seksuolożka o ofiarach gwałtów

Sylwia Hejno
123rf
Ofiara jest ofiarą, bez względu na to, jak długą nosiła spódnicę - podkreśla dr Elżbieta Wróblewska, psycholog i seksuolog. Obwinianie zgwałconych kobiet to jednak nagminna społeczna praktyka.

"Sama się prosiła", "Porządna dziewczyna się nie włóczy po nocy" - to tylko niektóre z komentarzy, jakie padały w związku z podejrzeniem o gwałt studentki, która bawiła się w klubie*. Dlaczego ofiary obciążamy winą za to, co je spotkało?
"Sama chciała, a teraz chłopcy mają przez nią problemy", "Dziewczyny, które chodzą do takich klubów, to…" - rzeczywiście takich komentarzy jest mnóstwo. Historycznie seksualność kobieca podlegała o wiele większym restrykcjom niż męska i odmawiano jej niezależności. Przykładowo, dawniej zgwałcenie kobiety nie było przestępstwem popełnionym na niej, ale zamachem na własność mężczyzny, czyli jej męża. To mężczyzna był skrzywdzony w swoich prawach, nie ona. Z czasem przyjęło się, że takie czyny uderzają w pewien dobry obyczaj, ale wciąż nie w kobietę, ona była traktowana nadal przedmiotowo. Dzisiaj, przynajmniej na gruncie prawa, mówimy o wolności seksualnej człowieka, którą WHO przyjęło w specjalnej deklaracji. Tylko że prawo prawem, a kultura kulturą. Wciąż żywe są różne mity i stereotypy na temat seksualności, szczególnie ta kobieca w nie obrosła.

Skoro miała krótką spódnicę, to chciała?
Przez wieki panowało o wiele większe przyzwolenie na ekspresję seksualności męskiej niż kobiecej, dopiero w XX wieku coś się zaczęło zmieniać i zaczęto mówić o prawie kobiety do przyjemności z seksu, na równi z mężczyzną. Wcześniej było to tabu. W wielu kulturach zresztą ta kobieca przyjemność wciąż jest czymś, co budzi strach. Fakt, że w niektórych rejonach świata kobiecie wolno odsłonić tylko oczy, o czymś świadczy. Podobnie jest z wycinaniem łechtaczki - ten narząd nie służy w żaden sposób prokreacji, a jedynie temu, aby kobieta odczuwała rozkosz. W dzisiejszej Polsce także istnieją różne praktyki i przekonania mające zdewaluować kobiecą seksualność, jako coś niepełnowartościowego czy wręcz nieczystego. Bardzo często w sprawach o zgwałcenie, ofiara jest zarazem oskarżoną, a społeczeństwo podważa jej wiarygodność.

Dlaczego same kobiety potrafią w ten sposób osądzać zgwałconą kobietę?
One w ten sposób próbują w tej sytuacji odnaleźć siebie, a do wyboru mają jedną z dwóch opcji - albo być "świętą", albo "ladacznicą". W seksuologii istnieje nawet tzw. zespół madonny i ladacznicy, który powoduje szereg dysfunkcji w życiu intymnym człowieka. Polega on na tym, że mężczyzna uważa, że kobiety dzielą się na święte i prostytutki. Święta to jest kobieta, z którą można się ożenić, mieć dzieci, słowem taka Matka Polka. Ladacznicami są te kobiety, z którymi uprawia się seks dla przyjemności. Jest to coś szalenie destrukcyjnego: z własną partnerką wypada tylko klasycznie i przy wyłączonym świetle, a ujścia fantazji trzeba szukać gdzie indziej, przy tych "gorszych" kobietach.

Dla wielu kobiet kolejną traumą jest procedura przesłuchania.
Według oficjalnych statystyk, w Polsce dokonuje się rocznie między półtora a dwoma tysiącami zgwałceń dorosłych kobiet. Chociaż każde takie pojedyncze zajście jest niewyobrażalną tragedią, możemy się zastanawiać, czy faktycznie tylko tyle. Wiele z nich, kiedy sobie poczyta w internecie, jak taka procedura wygląda, to odpuszcza. Szczególnie dotkliwe dla nich są pytania, w których się sprawdza ich udział - czy nie zachęcały, jak były ubrane, czy na pewno nie odbyło się to za ich zgodą… Z jednej strony rozumiem wymiar sprawiedliwości, bo chodzi w końcu o przestępstwo, więc trzeba wykluczyć różne sytuacje, np. zemstę zawiedzionej miłości czy interesowne motywacje. Myślę, że to nie jest kwestia samych pytań, bo niektóre z nich paść powinny, ale chodzi o sposób i postawę wobec kobiety, która ją powtórnie wiktymizuje. Gdyby przesłuchania wyglądały inaczej, kobiety przestałyby się bać o tym mówić.

Co motywuje gwałciciela?
Zdecydowana większość sytuacji - i tak mogło być w przypadku studentki - to tzw. zgwałcenia sytuacyjne. Punktem wyjścia jest źle zrozumiana intencja kobiety, czyli przekonanie, że ona chce. Z tym tylko, że ponieważ jak wspomniałam każdy ma prawo do wolności seksualnej, to bez względu na to, jak daleko sprawy zaszły, jeśli ona mówi nie, to on ma obowiązek to uszanować.
"Facet nie umie się powstrzymać" - ta obiegowa prawda również się pojawiła w komentarzach.
Nic podobnego. Pobudzenie seksualne może być bardzo silne, ale każdy człowiek jest także wyposażony w mechanizmy hamujące. To nie jest tak, że jesteśmy wystawieni na łaskę naszych popędów. Szczególnie o mężczyźnie mówi się, że "musi". Wcale nie musi, przeżyje. Zaspokojenie potrzeby seksualnej jest niezbędne do przetrwania gatunku, ale nie jest konieczne dla życia jednostki. Oczywiście zdrowy człowiek czuje popęd i w zależności od różnych czynników, indywidualnych i zewnętrznych może on się nasilać. Teoretycznie mężczyzna ma obowiązek się powstrzymać i uszanować odmowę kobiety, w praktyce lepiej naiwnie na to nie liczyć. Co ciekawe, statystycznie najwięcej zgwałceń dokonuje się w domach, przez znajome osoby. Czyli przez takie, które zostały do niego dobrowolnie wpuszczone. Często jest tak, że sygnały, które wysyła kobieta, są odbierane inaczej niż ona założyła. Przykładowo dla kobiety erotycznie zabarwiony flirt nie musi mieć nic wspólnego z przyzwoleniem na dotyk, dla mężczyzny tak. Przyzwolenie na dotyk nie musi z kolei być dla niej zgodą na współżycie, dla niego tak. Jeśli do tego dorzucimy różne środki psychoaktywne jak alkohol - a one mocno obniżają zdolność samokontroli - to nieporozumienie gotowe. Oczywiście mówimy o tym, jak działa sam mechanizm, nie usprawiedliwiamy, bo jeśli ktoś po alkoholu traci wszelkie hamulce, to niech pije do lustra albo nie pije.

Czy gwałcicielowi zawsze chodzi o zaspokojenie popędu?
Nie zawsze tylko o to. Zdarzają się zgwałcenia motywowane instrumentalnie. Sprawca może mieć np. fetyszystyczne podejście do kobiet. Załóżmy, że pociągają go te, które mają zielone oczy i blond włosy obcięte na dwa centymetry, bo trzy to już za dużo. Taki obiekt jest dla niego trudno dostępny, więc gdy go spotka, to pragnie go posiąść za wszelką cenę. Do kolejnej grupy należą motywacje sadystyczne. Takiej osobie nie chodzi o seks, ale o przemoc, samo cierpienie ofiary działa podniecająco. Niewielki procent stanowią zgwałcenia raptofilne. Podam przykład: mężczyzna idzie przez park, nagle gwałci kobietę, po czym zapomina, że to zrobił, do tego stopnia, że zamawia ofierze taksówkę i pomaga zadzwonić po policję. Pozaseksualne motywacje pojawiają się w tzw. zgwałceniu władczym. Chodzi w nim o pewną kompensację, sprawca jest niepewien swojej męskiej roli i chce pokazać kobiecie, kto tu rządzi, wcześniej fantazjuje i planuje. Takie zgwałcenia trwają długo, są poniżające i mają wiele etapów, niekoniecznie wiążą się z obrażeniami ciała. Podobnie o upokorzenie i poniżenie chodzi w zgwałceniu represyjnym. Przy zgwałceniu gniewnym mężczyzna został skrzywdzony przez kobietę, matkę czy kochankę i chce się odegrać. W takich sprawach - o ile zostaną zgłoszone - seksuolog bierze udział jako biegły i on determinuje, z jakim typem zgwałcenia mamy do czynienia.

Co jest najtrudniejsze dla ofiar?
Musimy pamiętać, że ta kobieta nadal ma swoje imię, że nie jest "tą zgwałconą". Niekiedy, nawet w dobrej wierze, wytykamy ją palcami. Wiele z tych dziewczyn czuje, jakby ich życie się skończyło. Trzeba im pomagać w zrozumieniu, że płynie dalej, że nawet pomimo takiej traumy są tymi samymi kobietami, którymi były przedtem. Każda kobieta przeżywa ten dramat inaczej, ale pewnym wspólnym mianownikiem jest poczucie bycia oskarżoną. Słyszy: "niepotrzebnie tam szłaś", "niepotrzebnie piłaś alkohol"… I ona z jednej strony się przed tym głośno broni, ale w środku, sama siebie może oskarżać jeszcze mocniej. Najtrudniej jest sobie wybaczyć, zaakceptować, że to, co się stało, absolutnie w żaden sposób nie było jej winą, nawet jeśli jej spódnicę można było pomylić z paskiem.

Dr Elżbieta Wróblewska psycholog, seksuolog. Związana z Zakładem Psychologii Wychowawczej i Psychologii Rodziny UMCS, w swojej praktyce terapeutycznej pracowała ze zgwałconymi kobietami

*W nocy z 20 na 21 lutego młoda kobieta odwiedziła klub "Cream" w Lublinie. Zeznała, że tej nocy została zgwałcona, a prokuratura postawiła zarzuty w tej sprawie trzem ówczesnym ochroniarzom klubu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski