- Z głębokim żalem informujemy że dzisiaj w nocy, po nierównej walce odszedł jeden z nas, wieloletni zawodnik i trener Tytanów Marcin "Bogdan" Bogusz. Marcin, był niesamowicie pozytywnym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i wesołym, takim Cię zapamiętamy Przyjacielu. Najgłębsze wyrazy współczucia dla rodziny i przyjaciół. Dzisiaj nawet Tytani płaczą. Dziękujemy wszystkim którzy w ostatnim czasie okazali pomoc rodzinie Marcina. Bogdan spoczywaj w pokoju, kiedyś jeszcze zagramy razem, tam na górze - czytamy w mediach społecznościowych lubelskiego klubu.
Świat Marcina Bogusza został wywrócony do góry nogami bez zapowiedzi z dnia na dzień. W dotychczasowym życiu był przede wszystkim mężem ukochanej żony Natalii, szefem kuchni oraz zawodnikiem i trenerem futbolu amerykańskiego, co było jego ogromną pasją. Od pewnego czasu dodatkowo stał się wojownikiem, który musiał toczyć bój z niebezpiecznym wrogiem – nieoperacyjnym glejakiem III stopnia. Utworzona została nawet specjalna zbiórka na leczenie i rehabilitację Marcina
Nowotwór zaatakował go bez zapowiedzi. Nie było żadnych objawów, które zwróciłyby uwagę, że stan zdrowia się pogarsza. Marcin pracował, ćwiczył i czuł się znakomicie. Pierwszy, widoczny krok, wróg wykonał w Wigilię – Marcin trafił do szpitala po tym, gdy lewa strona jego ciała przestała z nim współpracować. Sprawnemu wykryciu choroby przeszkodziło zarażenie się koronawirusem, przez co Marcin musiał stawić mu czoło. Niestety, wykorzystało to jego pokłady siły.
Trudno było uwierzyć, w jakim tempie niezidentyfikowane wtedy jeszcze schorzenie zabiera krok po kroku sprawność Marcina. Z każdym dniem dotychczas silny, samodzielny mężczyzna czuł, że jego ciało odmawia posłuszeństwa. Gdy pojawiły się poważne problemy z mówieniem i poruszaniem się, Marcin ponownie trafił na oddział neurologii w Lublinie.
Glejak świetnie się ukrywał, utrudniając lekarzom diagnozę. Pierwsze podejrzenia nowotworu mózgu pojawiły się w połowie lutego, niecałe dwa miesiące od zauważenia niepokojących objawów. A mimo krótkiego czasu, wróg okazał się niezwykle potężny – rozwijał się w błyskawicznym tempie i wybrał miejsce, przez które lekarze musieli wykluczyć operację. Pomimo ostatecznej diagnozy – glejak III stopnia oraz złych rokowań, Marcin nie poddawał się. Czuł bowiem, że jeszcze nie wszystko stracone, chciał podjąć walkę z nowotworem i dalej żyć u boku żony Natalii.
Bliscy mówią o nim jako o osobie, która wniosła wiele dobrego w życie innych: był oddanym trenerem dzieci, w których budował pasję oraz poczucie talentu do futbolu amerykańskiego, a dla nas zrobiłby wszystko, aby pomóc nam w potrzebie. Dlatego robimy to samo i szukamy sposobu, aby mógł wygrać walkę z rakiem.
Nowotwór okazał się jednak silniejszy i Marcin przegrał tę nierówną walkę.
- Stare zamki i ich ruiny na Lubelszczyźnie. Zobacz koniecznie
- Tutaj mieszkały dawne rody magnackie Lubelszczyzny. Zobacz zdjęcia
- Zabawki, makramy i nie tylko. Zobacz fenomenalne rękodzieła Czytelników!
- Zobacz, które miejsca na Lubelszczyźnie warto odwiedzić na wiosnę!
- Ekstremalna Droga Krzyżowa. Pątnicy wyruszyli z Lublina do Wąwolnicy. Zobacz zdjęcia
- Ci celebryci pochodzą z naszego regionu! Zobacz, jak mieszkają!
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?