Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nielegalny dom opieki na Dziesiątej: Rodziny podopiecznych składają zeznania

Agnieszka Kasperska
Do domu przy ulicy Biernata z Lublina policja, prokuratura i ratownicy medyczni weszli dopiero po tekście w Kurierze Lubelskim, w którym opisaliśmy opieszałość śledczych.
Do domu przy ulicy Biernata z Lublina policja, prokuratura i ratownicy medyczni weszli dopiero po tekście w Kurierze Lubelskim, w którym opisaliśmy opieszałość śledczych. Jacek Babicz
Dzieci ewakuowanych mówią, że w nielegalnym domu opieki przy Biernata, ich bliskim było dobrze. Ci, którzy już wcześniej zabrali rodziców z tego domu, opowiadają o skandalicznych warunkach.

- Przesłuchaliśmy już rodziny czternastu osób, które przebywały w domu przy ulicy Biernata w chwili, gdy weszła do niego policja - informuje Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Nie roszczą one żadnych pretensji do osoby, która go prowadziła. Mówią, że ich bliscy znajdowali się w dobrych warunkach, a oni zawsze mogli ich odwiedzać. Są wręcz niezadowolone z faktu, że placówka przestała funkcjonować.

Kobieta, która prowadziła dom nie składała jeszcze zeznań.

- Gdy do budynku weszli policjanci, nie było jej w środku - dodaje Syk-Jankowska. - Otrzymała natomiast wezwanie do stawienia się na komisariacie i złożenia wyjaśnień. Na tę chwilę nie ma podstaw, żeby postawić komukolwiek zarzut narażenia na utratę zdrowia i życia.

Śledczy wciąż jeszcze czekają na opinie pracowników Urzędu Wojewódzkiego, sanepidu i lekarzy, którzy skontrolowali nielegalny ośrodek. Już teraz wiadomo jednak, że sprawa może zostać umorzona (wtedy osoba prowadząca ośrodek będzie jedynie mogła zostać ukarana za popełnienie wykroczenia, czyli nielegalne prowadzenie domu. Jeśli urzędnicy udowodnią jej "recydywę", grozi jej kara w wysokości do 40 tys. zł. W przeciwnym wypadku kara to 20 tys. zł).

- Nie zawsze to co nielegalne stanowi przestępstwo - podkreśla prokurator Syk-Jankowska. - Żeby postawić komuś zarzut narażenia na utratę zdrowia i życia musi istnieć konkretne zagrożenie, a nie zagrożenie abstrakcyjne.

Trudno byłoby to udowodnić w procesie karnym, zwłaszcza że rodziny podopiecznych nielegalnego ośrodka zeznają, że panowały w nim dobre warunki. Inaczej relacjonują jednak sprawę rodziny, które już wcześniej zabrały swoich bliskich z domu przy Biernata.

Pani Ania nie pamięta, skąd dowiedziała się o tym domu opieki. Chyba powiedział jej ktoś, kto widział ogłoszenie o takim ośrodku.

- Pojechałam. Porozmawiałam. Nie było problemów z szybkim przyjęciem taty do ośrodka - słyszymy.

- Rzuciło mi się w oczy to, że chorzy nie mieli tam najczystszych rzeczy - kontynuuje pani Anna. - Pranie było robione. Wiem o tym, bo sama widziałam. Ale może zbyt rzadko, albo nie tak dokładnie, jak powinno być, bo rzeczy brzydko pachniały. Na jedzenie aż tak bardzo nie zwracałam uwagi. Kiedyś widziałam, chyba był to krupnik i bardzo malutki kawałeczek mięsa. Nie robiłam z tym jednak problemów. Sama kupowałam jedzenie i przynosiłam. Kupowałam też napoje. W domu przy Biernata była taka zasada, że do picia najzdrowsza jest przegotowana woda, a napoje są złe "bo to sama cukrzyca". Nie zgadzałam się z tym, więc kupowałam.

Pani Marcie z kolei o domu przy Biernata powiedziała daleka krewna. Podobno informacje o nim przekazywała też lekarka jednego z lubelskich szpitali. Czy tak było naprawdę, nie wiadomo. Tak słyszała. Jak wyglądało życie w tym ośrodku?

Pani Marta opowiada, że w domu przy Biernata nie było wspólnego pokoju, w którym pensjonariusze razem spędzali czas. - Ludzie byli wyobcowani. Sale nie były też dzielone ze względu na płeć, czy stan chorych. Wszędzie unosił się przejmujący zapach moczu. Pampersy były zmieniane zbyt rzadko. Mama nabawiła się odleżyn - mówi nasza rozmówczyni. - Po dwóch miesiącach zabrałam ją do powiatowego domu opieki. Też nie jest w nim idealnie, ale w porównaniu z domem przy Biernata to luksus. Mama jest zadowolona.

Nasze rozmówczynie zgodnie podkreślają też, że w domu przy Biernata panował nieporządek.

- Gdy oddawaliśmy mamę do ośrodka, dostarczyliśmy kilka kompletów ubrań na zmianę - opowiada pani Marta. - Zostawiliśmy je w szafce stojącej obok łóżka. Po miesiącu z ubrań mamy pozostało niewiele. W szafce natomiast odnaleźliśmy ubrania kogoś innego. W ubraniach mamy chodziła już inna staruszka.

Pani Marta wspomina także, jak podczas obiadu jednej z pensjonariuszek wypadła proteza. Starsza pani nie próbowała ponownie jej założyć. Po obiedzie odeszła od stołu i ją zostawiła. Najprawdopodobniej o niej zapomniała.

- Po chwili zabrał ją inny pensjonariusz i włożył do ust. W tym czasie pani prowadząca dom zajmowała się robieniem porządków, a staruszkowie pozostawali w kuchni bez opieki - dodaje pani Marta.

Osoby, z którymi rozmawiamy zapewniają, że ogromnym problemem były zawsze odwiedziny w domu członków rodzin. Żeby wejść trzeba było dzwonić i wcześniej się umawiać . Każdy, kto tego nie zrobił, narażał się na długie oczekiwanie przy furtce.

- Syn chciał odwiedzić dziadka w Wigilię. Marzł przed furtką tak długo, że na drugi dzień się rozchorował. Ja kiedyś stałam w blisko 30-stopniowym upale - wspomina pani Anna.

- Miałam wrażenie, że to tak długo trwa, bo w środku trwają jakieś intensywne czynności opiekuńcze - ocenia pani Marta. - Może chowali przed nami innych pensjonariuszy? A może myli naszych bliskich, by przygotować ich do naszej wizyty? Nie wiem. Chyba nikt się tego dokładnie nie dowie.

Tak to się zaczęło

Informację o tym, że na Dziesiątej może funkcjonować nielegalny dom opieki, śledczy otrzymali już w październiku ubiegłego roku.

Jednak dopiero pod koniec lutego, gdy napisaliśmy o tej sprawie, prokuratura wydała nakaz przeszukania, a mundurowi skontrolowali dom. Nielegalny ośrodek został zamknięty. Okazało się, że przebywało w nim czternastu schorowanych ludzi, w wieku od 70 do 99 lat. Wszyscy zostali przewiezieni do szpitali i legalnych domów pomocy. Dwie osoby zostały zabrane przez członków swoich najbliższych rodzin.

Imiona członków rodzin, z którymi rozmawialiśmy oraz szczegóły zdarzeń, zostały zmienione na ich prośbę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski