Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieustające doskonalenie teorii przykrywania wszystkiego wszystkim

Janina Paradowska
Janina Paradowska
Janina Paradowska
W czwartek prowadziłam "Poranek w radiu Tok FM", kiedy nadeszła informacja, że premier ogłosi decyzję w sprawie startu w wyborach prezydenckich. Ponieważ tego dnia miało odbyć się przesłuchanie Mirosława Drzewieckiego w komisji śledczej, zaczęliśmy - ja i komentatorzy - żartować, że pewnie Tusk chce przykryć Drzewieckiego. Żartowaliśmy przez chwilę, nieźle się bawiąc, i przyznam, że do głowy mi nie przyszło, że przewidzieliśmy scenariusz zupełnie nieżartobliwy.

Otóż prawie cały dzień słuchałam informacji o konferencji, i później już o decyzji premiera, w jednym kontekście - przykrywa Drzewieckiego. Nie bardzo wprawdzie wiadomo, jaki był cel owego przykrycia, tego już nie tłumaczono, podobnie jak nie tłumaczono, dlaczego wcześniej nie przykrył Chlebowskiego. Czyżby Drzewieckiego chciał w sposób szczególny chronić, bo byli bardziej zaprzyjaźnieni?

Apogeum nastąpiło wieczorem, kiedy to główne programy informacyjne dwóch wielkich stacji komercyjnych (ze skruchą wyznaję, że publicznej już nie oglądałam, nie z powodów ideologicznych, ale towarzyskich) powtórzyły, z całą powagą i zaangażowaniem, tezę o przykrywaniu. Co więcej, dziennikarz jednej ze stacji zapytał samego premiera, dlaczego przykrył? W jego głosie był prawdziwy żal. Przecież Drzewiecki byłby pierwszy, a tu premier wyciął taki numer! To, że tego dnia GUS pokazywał bardzo dobre dane o polskiej gospodarce i konferencja w tej sprawie była od dawna zapowiedziana, oczywiście żadnego newsa nie stanowiło. Przecież to śmiertelna nuda. Najważniejsza jest kariera panny Sobiesiakówny w Totalizatorze lub poza nim. Ponadto, jeżeli damy poważnie o gospodarce, to zniknie nam inny odwieczny temat - narzekanie na niski poziom debaty publicznej w Polsce.

Teoria przykrywania ma w interpretacji zdarzeń polskiego życia publicznego długą tradycję. Właściwie przykrywa się już wszystko. Na przykład pan prezydent próbował ostatnio przykryć wizytę premiera w jednej ze szkół spotkaniem z dzielnymi dziećmi. Wyszło, jak wyszło, śmiesznie, zwłaszcza że nikt na tyle dokładnie kalendarza politycznego nie śledzi, aby mieć pewność, kto kogo i czym przykrywa. Może to premier przykrywał prezydenta? Przykrywanie dzieci dziećmi (tu bardziej skuteczny okazał się prezydent - dzieci dzielne budzą większe emocje niż normalnie przebywające w szkole) to jednak drobiazg w porównaniu z przykrywaniem Drzewieckiego przez Tuska jedną z najważniejszych decyzji ostatnich lat, przewracającą polityczną szachownicę. Byłby to pomysł karkołomny, gdyby rzeczywiście taki był choć cień intencji premiera.

A swoją drogą, Drzewiecki był do zeznań świetnie przygotowany i jako żywo żadnego przykrycia nie potrzebował. Zdecydowanie przykrycia potrzebują jednak posłowie. Od dawna twierdzę, że dla historyków polskiego parlamentaryzmu stenogramy z posiedzeń komisji śledczych będą przede wszystkim źródłem wiedzy o niekompetencji prawniczej i ekonomicznej posłów. Tym razem palmę pierwszeństwa przyznać należy pani posłance Kempie, która nijak nie mogła zrozumieć, za jakie pieniądze budowany miał być Stadion Narodowy. Nie śmiem nawet podejrzewać, że chciała pytaniami dręczyć świadka, co jest ustawowo zabronione. I nie śmiem podejrzewać, że premier chciał przykryć akurat posłankę opozycji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski