No Budget Show: Współczesna sztuka niedostatku

W głównej roli występują dwie największe bolączki tej profesji - niedobór środków i brak odpowiedniej przestrzeni. Cała sztuczka polega na umiejętnej zamianie tego lichego bohatera w antybohatera z prawdziwego zdarzenia. Skoro ma być biednie i obskurnie, to pełną gębą.

Dawna sala kinowa doczekała się dziwacznej aranżacji. Niektóre obiekty jak ogromny wysprejowany śmietnik rzucają się w oczy od razu, inne tak organicznie splatają się z popeerelowskim wnętrzem, jakby były tam od zawsze (np. "Turbotęsknota" Kamila Stańczaka, czyli sztuczna paprotka w drewnianej doniczce nawiązującej do loga Trabanta). Prawdziwe szaleństwo rozpoczyna się jednak pod ziemią, w kotłowni. Z pleśni, rdzy, brudu i opadającego tynku artyści uczynili arcydzieło. Trudno oddzielić wystawę od naturalnej scenografii, a niemal w każdym kącie na widza czeka jakaś niespodzianka. Może to być uroczy ptaszek przycupnięty, ni z gruszki ni z pietruszki, na masywnej rurze, albo laboratorium szalonego naukowca z całą maszynerią rurek biegnących ze spreparowanego serca.

Dialog z przestrzenią artyści prowadzą na różne sposoby. Kamila Czosnyk zaimportowała do jednego z pokojów swoją pracownię. Kto nie wierzy, niech poczyta rzucony niedbale notes z jej prywatnymi zapiskami. Aby do niego dotrzeć trzeba zręcznie wyminąć nadpsute banany Anny Kuc. Robert Kuśmirowski wysprzątał pomieszczenie z piecami, które dzięki już wprawionej w odpowiednie obroty wyobraźni, budzą makabryczne skojarzenia. Z kolei przykładowo Marzena Bis wybrała to, co zdegradowanym w otoczeniu najbrzydsze, aby nadać temu formę obrazu (trudno odróżnić rdzę od farby).

Od pierwszych kroków postawionych w kuriozalnej sali kinowej spacerujemy z przyjemnością i lekkim niepokojem. Jakby w każdej chwili scenografia do psychodelicznego horroru, mogła przestać być tylko scenografią i zacząć żyć własnym życiem.

Poniedziałek-sobota, "No Budget Show", DKK, ul. Kunickiego 35, godz. 14.00-16.00, wystawa czynna do 29 lipca