Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy rozdział zaczyna się od założenia sukienki

Małgorzata Szlachetka
Małgorzata Genca
Myślisz „zwykła kobieta na ulicy, taka, jak wszystkie“. A ona właśnie ubrała się kolorowo i dokonała milowego kroku. Takim kobietom szczególnie trudno jest wyjść z cienia. Ale, gdy już z niego wyjdą, przepięknie rozkwitają

Grażyna Sobocka, brunetka w lekko dopasowanej sukience do kolan, na rozmowę zaprasza mnie do domu. Siadamy w pokoju o kolorze pistacji. Powstał po wyburzeniu ściany w kuchni i drugiej w przedpokoju, przez odsłonięte okna wpada dużo światła.

- W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku, ale klasa wyczuwa, że nauczyciel jest ciągle zdenerwowany. Trudniej wtedy utrzymać dyscyplinę. Ja grałam osobę spokojną - mówi.

- Byłam ciągle przygnębiona, nie mogłam spać. Pojawiły się problemy z żołądkiem - dodaje.

Koleżanka z pracy zasugerowała terapię, ale podjęcie tej decyzji zajęło Grażynie dwa miesiące. Zdecydowała się dopiero po śmierci mamy. Bo wtedy poczuła się bardziej bezradna niż zwykle.

Najpierw była terapia grupowa, rozpłakała się, zresztą nie ona jedna. To właśnie w czasie tych spotkań usłyszała po raz pierwszy słowo „współuzależnienie”. Wtedy jeszcze szukała wsparcia dla męża, a nie dla siebie.

- Mogłam dostać tę pomoc wcześniej. Na przykład wtedy, jak powiedziałam lekarce mojego męża, że jego problemy z sercem mogą mieć związek z alkoholem. Odpowiedziała mi na to, że do niej na badanie pacjent przychodzi trzeźwy. Szkoda, że wtedy nigdzie mnie nie skierowała - wspomina.

Wszystko zaczęło się od braku szacunku między nami
Na początku wcale nie myślała o rozwodzie. W jej domu nie było przecież interwencji policji. Nie dochodziło też do rękoczynów.

- Po prostu mąż przychodził z pracy wieczorem, w samotności pił alkohol, a potem zasypiał tam, gdzie siedział. Starałam się, żeby okazji do picia w domu było jak najmniej, gdy przychodzili goście, wydawałam przyjęcia bez alkoholu. Nie pomogło - mówi Grażyna Sobocka.

O rozwód wystąpiła siedem lat po rozpoczęciu swojej terapii, został przyznany bez orzekania o winie.

- Nie widziałam poprawy stosunków między nami. Od czego to wszystko się zaczęło? Nie od alkoholu, ale braku szacunku. Żadna moja decyzja nie mogła być podjęta bez jego wiedzy. Przez lata wydawało mi się, że właśnie tak musi być i tak jest w każdej rodzinie - przyznaje Grażyna Sobocka.

Jednocześnie podkreśla: - Z drugiej strony cieszę się, że nie kłóciliśmy się w sądzie, jestem wdzięczna za to mężowi.

Dała sobie dwa lata na ułożenie swoich spraw na nowo. Ważnym etapem była wyprowadzka.

- Koleżanki z grupy terapeutycznej jeździły ze mną oglądać mieszkania. Pocieszały, gdy jakaś ciekawa oferta okazała się za droga. Kolory ścian wybierałam sama. Wreszcie mogłam decydować o wszystkim, na każdym etapie życia - śmieje się.

Na szafce w sypialni nowego domu stoi jej własne zdjęcie, przypomina pierwsze lata walki o siebie.

Profesjonalna sesja fotograficzna z 2008 roku była częścią terapii. Wizytę w atelier fotografa poprzedziło spotkanie z kosmetyczką. Każda z pań, która brała udział w tym wydarzeniu, miała osobną sesję. Później była wystawa portretów, na otwarcie zostały zaproszone rodziny i najbliżsi przyjaciele.

- Dzięki tamtej sesji przekonałyśmy się, że możemy wyglądać inaczej, po prostu kobieco. Bo od męża rzadko, albo nigdy nie słyszałyśmy, że jesteśmy piękne - komentuje Grażyna Sobocka.

- Osiem lat temu nawet bym sobie nie wyobrażała, żeby zgodzić się na zdjęcie w gazecie w kontekście udziału w terapii dla ofiar przemocy - nie ukrywa.

- Co się zmieniło? - pytam.

- Jak do grupy dołączy nowa dziewczyna, powtarzamy swoje historie, mimo że trudno się do nich wraca. Teraz mam w sobie siłę, żeby opowiedzieć o tamtym czasie osobom, których nie znam - wyjaśnia Grażyna Sobocka.

Jednocześnie zdradza sekret swój i swoich koleżanek: po ubraniu można rozpoznać, na jakim ktoś jest etapie terapii. Z każdym spotkaniem jest więcej koloru. Więcej spódnic i sukienek. Obowiązkowo makijaż i częstsze niż wcześniej wizyty u fryzjera.

Grażyna Sobocka: - Jedna z dziewczyn bała się reakcji męża, który mógł mieć pretensje o to, dla kogo się tak stroi, wychodząc z domu. Sukienkę przynosiła w torbie, przebierała się już na miejscu. To też było dla niej dobre - nie ma wątpliwości.

- Ja sama wcześniej nosiłam się na ciemno, to były worki niepodkreślające kształtów. Ciemna masa po prostu. Zmieniłam swój styl i czuję się z tym naprawdę lepiej. Do dziś widać, która z nas jest przygnębiona, bo przychodzi w ciemnym ubraniu. Nie musi już mówić, w jakim jest nastroju - opowiada.

System spontanicznej pomocy sprawdza się bez zarzutu

Terapia indywidualna i grupowa w Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie w pewnym momencie przestała jej uczestniczkom wystarczać. Zaczęły się spotykać prywatnie: w domach, na zakupach. Dzwoniły do siebie regularnie.

- My się nie głaszczemy po głowach. Jak któraś mówi, że w domu znowu stało się coś złego, to mówimy wprost: dlaczego ciągle nie mam założonej Niebieskiej Karty, czemu nie poszłaś na terapię indywidualną, jak ci radziłyśmy. Między sobą możemy rozmawiać otwarcie - podkreśla Grażyna Sobocka.

Tam, gdzie tworzą się takie więzi, to oczywiste: jak trzeba pomóc, to się pomaga i już.

- Jednej z koleżanek załatwiłam stancję, a w zamian za mieszkanie miała pracować jako opiekunka starszej osoby. Raptem koleżanka dzwoni i mówi, że mąż chce przyjść do tego jej nowego mieszkania, a ona nie wie, co robić - relacjonuje pani Grażyna.

- Ja od razu w samochód, jadę do niej, chociaż nie wiem, czego się spodziewać. Normalnie wchodząc na czwarte piętro muszę zrobić ze dwa przystanki, tym razem w ogóle się nie zatrzymałam. Wpadam do mieszkania i mówię tonem nieznoszącym sprzeciwu: „Ta pani tutaj mieszka, ale bez prawa przyjmowania mężczyzn, proszę wyjść”. Facet wtedy wstał z miejsca, tłumacząc, że przecież jest mężem, a potem wyszedł. Sama byłam zdziwiona tym, skąd się wzięło we mnie takie zdecydowanie - przyznaje.

Grupa pomogła też jednej z uczestniczek w przeprowadzce. Bo musiała szukać nowego dachu nad głową po tym, jak mieszkanie zostało zlicytowane, bo mąż nabrał za dużo kredytów i nie był w stanie ich spłacić.

Dwa lata temu pojechałyśmy wspólnie w góry. Wszystko wyszło spontanicznie. Jedynym mężczyzną w tym gronie był syn jednej z pań. Na wyjeździe zorganizowały dla niego osiemnaste urodziny.

Każdego dnia coś się działo: zwiedzanie, basen, spływ Dunajcem, wycieczka rowerowa, a wieczorami nauka cza-czy.

- To był niesamowity wyjazd, całkowicie oderwałyśmy się od problemów naszej codzienności - wspomina Grażyna Sobocka.

Nie ukrywam przed nikim doświadczeń życiowych

W międzyczasie pani Grażyna zaczęła studia podyplomowe z socjoterapii.

- Uświadomiłam sobie, że mogę zacząć dzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą z dziewczynami, które dopiero wchodzą na drogę, którą ja już przeszłam. Poza tym psychologia interesowała mnie od zawsze - podkreśla.

Praktyki robiła w Centrum Interwencji Kryzysowej, miejscu, w którym wcześniej otrzymała pomoc dla siebie.

- Przez dwa lata prowadziłam tam warsztaty socjoterapeutyczne, cały czas mam segregatory pełne scenariuszy zajęć. Od września 2015 roku spotykamy się w siedzibie Bawialni Edukacyjnej KLANZA przy ulicy Prusa 2 - mówi.

Chce powtórzyć pomysł z sesją fotograficzną, która kiedyś tak bardzo jej pomogła.

Studia się przydały. Grażyna nie tylko nadal uczy, ale dodatkowo pracuje na półetatu jako pedagog szkolny. - Nie ukrywam przed rodzicami uczniów moich doświadczeń życiowych. Dzięki temu jestem dla nich bardziej wiarygodna - dodaje.

Jak wyglądają kobiece spotkania warsztatowe? Trwają trzy godziny i odbywają się dwa razy w miesiącu. To moment, w którym człowiek częściej się śmieje niż płacze. W środę dziewczyny wymieniały się ubraniami. Chodziło o to, żeby przynieść rzeczy, w których z jakiegoś powodu się nie chodzi. Pokazać je koleżankom, ale przymierzyć też to, co one przyniosły.

Na warsztatach tematy są różne: mówi się o marzeniach, emocjach i uczeniu się na własnych błędach. Pierwszym sygnałem przemiany jest mówienie częściej o sobie, gdy pojawia się to niezwykle ważne słówko: „ja”.

Mistrzostwa Fryzjerstwa w Lublinie: Grzebienie poszły w ruch
Pochodzą z naszego regionu, zna ich cała Polska. Sprawdź, co wiesz na ich temat (TEST)
Człowiek Roku 2015. Ks. Kralka zwyciężył w naszym plebiscycie (ZDJĘCIA, WIDEO)
Kobiety poszukiwane przez lubelską policję. Kto je rozpoznaje? (ZDJĘCIA), cz. III
Stroiki na Wielkanoc. Jak ozdobić dom na święta? Jak zrobić pisanki? (POMYSŁY, ZDJĘCIA, WIDEO)


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski