Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O. Ksawery Knotz: Słowo "prezerwatywa" w ustach papieża to jeszcze nie przełom

Redakcja
O. Ksawery Knotz
O. Ksawery Knotz
- Niektórzy na pewno błędnie zrozumieli słowa Benedykta XVI. Papież mówi o stosowaniu prezerwatywy, żeby zredukować ryzyko infekcji. Natomiast to, co Kościół mówił od zawsze na temat prezerwatywy jako środka antykoncepcyjnego, że jest złem moralnym, mówi nadal - wyjaśnia o. Ksawery Knotz w rozmowie z Barbarą Dziedzic.

W wywiadzie rzece Benedykt XVI powiedział ostatnio, że stosowanie prezerwatyw może być w określonych przypadkach dopuszczalne. Media zawrzały, wieszcząc przełom w nauczaniu Kościoła. Czy rzeczywiście na podstawie tej wypowiedzi możemy mówić o istotnej zmianie stanowiska Watykanu?
To nie jest przełom. Natomiast rzeczywiście ta wypowiedź stanowi ważne dopracowanie pewnego wątku, który był dotychczas mało poruszany w oficjalnych wypowiedziach Kościoła. Był obecny w praktyce spowiedniczej, a brakowało go w przestrzeni publicznej. Papież pokazuje tu dwutorowość myślenia. Jeżeli ktoś użył prezerwatywy, trzeba zapytać, dlaczego to zrobił. Jeśli zrobił to w celach antykoncepcyjnych, to mamy do czynienia ze złem moralnym, na które Kościół się nie zgadza. Drugi aspekt to sytuacja, w której prezerwatywa może pomóc w ratowaniu zdrowia.

Te słowa zostały źle zrozumiane?
Niektórzy na pewno błędnie je zrozumieli. Papież mówi o stosowaniu prezerwatywy, żeby zredukować ryzyko infekcji. Kiedy konkretnie takie użycie byłoby zasadne, czyli dawałoby szansę zredukowania ryzyka infekcji, jest pytaniem, które trzeba skierować do lekarzy. Natomiast to, co Kościół mówił od zawsze na temat prezerwatywy jako środka antykoncepcyjnego, że jest złem moralnym, mówi nadal.

Benedykt XVI mówi jednak, że prezerwatywa nie jest prawdziwym sposobem walki z AIDS, co wywołuje ostrą krytykę lekarzy. Dlaczego Kościół wciąż nie współpracuje z psychologami, lekarzami, seksuologami?

Benedykt XVI podkreśla, że stosowanie antykoncepcji jest złem moralnym. Po prezerwatywy wolno sięgać tylko w przypadku wysokiego ryzyka. Przykładem są prostytutki

Przecież taka współpraca istnieje. Dzięki niej Kościół wie doskonale, że przed wirusami bardzo trudno się skutecznie zabezpieczyć. Wirus HIV nie jest najgorszym z wirusów, a i tak prezerwatywa nie jest w stanie zagwarantować pełnego bezpieczeństwa. Może najwyżej opóźnić zarażenie, a im dłużej się współżyje, tym prawdopodobieństwo zarażenia rośnie. Mamy dziś do czynienia nie z epidemią AIDS, ale z pandemią, mimo wielu starań, aby ludzie używali prezerwatywy. Istnieje natomiast bliska nauce Kościoła strategia walki z AIDS , która jest opracowana przez ekspertów. Nazywana jest "ABC": abstynencja, wierność, prezerwatywy (Abstain, Be Faithful and Condomize), i polega na propagowaniu u młodzieży jak najdłuższej wstrzemięźliwości, najlepiej do małżeństwa, u dorosłych wierności jednemu partnerowi, najlepiej do końca życia, a przynajmniej przez wiele lat. I wreszcie stosowanie prezerwatywy w sytuacjach wysokiego ryzyka, o czym właśnie powiedział papież, nie przypadkowo dając przykład prostytutki.

A może Kościół zostanie w końcu postawiony pod ścianą i w obliczu masowego zastosowania antykoncepcji, którą coraz mniej ludzi traktuje w kategorii grzechu, zwyczajnie będzie musiał ją zaakceptować?
Świat nie od dziś ma swoje mody. Kościół zawsze był słuchany i od zawsze się przeciwko niemu buntowano. Zawsze będą ludzie, którzy odkryją wartość okazywania sobie miłości, nie naruszając w niczym rytmu swojej płodności. Z drugiej strony - będą też ci, którzy nie będą szanować swoich ciał i będą tłumić płodność. Masowość zjawiska nie będzie jednak nigdy dla Kościoła kryterium. W przeciągu ostatnich 50 lat wielokrotnie podważano stanowisko Watykanu. Po jakimś czasie ludzie ci już nie byli tacy pewni swoich racji i uważniej wsłuchiwali się w racje Kościoła. Kościół promuje wiedzę o ludzkim ciele, o jego płodności i praktycznym jej zastosowaniu do regulacji dzietności. Są to metody naukowo opracowane i dlatego nie trzeba się z nich wstydliwie wycofywać.
Paweł VI stanął przed niełatwym zadaniem uporządkowania zagadnień związanych z małżeństwem i prokreacją w związku z pojawieniem się w XX w. antykoncepcji. Nie poradził sobie?
Paweł VI określił, jak ma się realizować Ewangelia w sferze seksualnej w społeczeństwie, które zaczęło mieć problemy do tej pory nieznane, np. pojawiła się powszechna konieczność regulowania dzietności. Dokonał tego w perspektywie szerszej niż europejska, która nam się wydaje jedynie ważna. A przecież problem nie dotyczył wyłącznie naszego kontynentu. Na świecie przemoc wobec kobiet osiągnęła niewyobrażalne rozmiary. Zjawiskiem na szeroką skalę były też rasistowskie poczynania Europejczyków wobec swoich afrykańskich kolonii - masowe sterylizacje kobiet bez ich wiedzy i woli. Papież musiał wszystkie te kwestie uregulować.

Zaangażowanie Jana Pawła II w tematykę seksualności było lekceważone. Drwiono, że wynika ono z życiorysu duszpasterza, osieroconego w młodym wieku.
Zawsze znajdą się ludzie, którzy interpretują słowa w niewłaściwy sposób. Podobną sytuację obserwujemy w związku z wypowiedzią Benedykta XVI. Jest ona bardzo ważna i może wlać wiele spokoju w życie seksualne ludzi chorych, którzy boją się zarazić kochaną osobę, czują się za nią odpowiedzialni, a równocześnie słyszą zapewnienie od lekarzy, że prezerwatywa w przypadku ich choroby spełni swoje zadanie. Z drugiej strony są ci, którzy tych słów nie rozumieją, co widać choćby na przykładzie błędnych interpretacji wypowiedzi papieża.

Benedykt XVI kontynuuje sposób myślenia Jana Pawła II?
Kontynuuje, a nawet idzie naprzód. Benedykt XVI zastosował np. pojęcie erosa, czyli namiętnej, ludzkiej miłości, jaką kochają się ludzie zakochani, wobec relacji Bóg - człowiek. Mówi, że miłość, jaką Bóg nas kocha, jest tak samo żywa jak najsilniejsze uczucia, jakimi darzymy kochaną osobę, że Bóg jest ciągle zakochany w człowieku. Namiętna miłość zwana erosem jeszcze niedawno była uważana za zwykłą ludzką miłość, niemającą nic wspólnego z Panem Bogiem. Papież naprawdę wiele spraw popycha do przodu. Może dzięki cechom narodowym Niemców jest tak uporządkowany i konkretny.

Biograf papieża George Weigel nazwał "Teologię ciała" Jana Pawła II "bombą zegarową", która tyka, a gdy wybuchnie w Kościele, wiele zmieni w mentalności ludzi. Teologia ciała jest szeroko znana w Stanach Zjednoczonych, czemu nie zrobiła podobnej kariery w Polsce?
Nie wiem, czemu tak jest. Teologia ciała została przetłumaczona na kilka języków, w tym na polski. Ja sam chętnie i często propaguję jej treści, powodując duży ferment. Nie ukrywam, że ta pozycja w dużym stopniu mnie inspiruje. Można chyba powiedzieć, że z zainteresowaniem nią jest powoli coraz lepiej.

Rozmawiała Barbara Dziedzic

Więcej przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub w serwisie prasa24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: O. Ksawery Knotz: Słowo "prezerwatywa" w ustach papieża to jeszcze nie przełom - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski