Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O. Tomasz Dostatni o sytuacji Kościoła, "bombie" ks. Charamsy i nauczaniu papieża

Piotr Nowak
O. Tomasz Dostatni OPDominikanin, ukończył studia teologiczne na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i od 15 lat mieszka w Lublinie. Jest prezesem Fundacji Ponad Granicami, której celem jest szukanie dróg zbliżenia i pojednania między Polakami a ich sąsiadami, poprzez organizowanie spotkań wielostronnych z przedstawicielami narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Jest publicystą i autorem książek.
O. Tomasz Dostatni OPDominikanin, ukończył studia teologiczne na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i od 15 lat mieszka w Lublinie. Jest prezesem Fundacji Ponad Granicami, której celem jest szukanie dróg zbliżenia i pojednania między Polakami a ich sąsiadami, poprzez organizowanie spotkań wielostronnych z przedstawicielami narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Jest publicystą i autorem książek. Anna Kurkiewicz
Polski Kościół definiuje się w stosunku do zagrożeń - ubolewa o. Tomasz Dostatni. Dominikanin opowiada o „bombie“ w postaci ks. Charamsy, o papieżu Franciszku i o instrumentalnym traktowaniu Kościoła przez polityków

Zacznijmy od tematu, który wywołuje największe dyskusje. Ks. Krzysztof Charamsa został pozbawiony swoich funkcji w Watykanie po tym, jak przyznał, że jest homoseksualistą i żyje w związku. Jak ten czyn wpłynie na Kościół?
W Kościele od czasu do czasu pojawiają się większe lub mniejsze skandale i to nie od dzisiaj, tylko od wieków. W mediach pojawiało się nawet określenie „bomba ks. Charamsy”, a Kościół to instytucja, która jest poddawana takim wybuchom. Czas ujawnienia orientacji seksualnej, czyli w przeddzień synodu biskupów poświęconego rodzinie, jest nieprzypadkowy. Zarazem wyraźnie widać, że to był rodzaj spektaklu bardzo pieczołowicie zaplanowanego i obliczonego na konkretny efekt, ale który w ostatecznym rozrachunku może mieć dobre skutki dla Kościoła. Przypomnijmy, że orientację homoseksualną ujawnił ksiądz zatrudniony w Watykanie, w Kongregacji Nauki i Wiary, drugi sekretarz tzw. komisji teologicznej. Tylko że to jest trochę wylanie dziecka z kąpielą, bo jeśli chcielibyśmy rozmawiać dzisiaj o homoseksualizmie wśród duchownych czy o relacji Kościoła do homoseksualizmu, to ten sposób nagłośnienia dezawuuje tę dyskusję. Wszyscy zajmują się skandalem, co jest jeszcze podkręcone tym, że ks. Charamsa mówi, że od jakiegoś czasu żyje ze swoim partnerem, że rozpoznał swoją orientację dawno temu. Czyli z jednej strony zerwał z hipokryzją, ale z drugiej strony mamy do czynienia, tu się nie bójmy tego słowa, z uwaleniem dyskusji. Dlatego, że wszyscy się będą zajmować sposobem, a nie tematem. Bardzo trafnie się na ten temat wypowiedział ks. Federico Lombardi, rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej. Zachęca do okazywania wielkiego szacunku dla osoby tego polskiego księdza, a zarazem podkreśla, że należy wypowiadać się bez specjalnego uniesienia i gniewu, ale z pewną oceną moralną i stwierdza, że ta decyzja jest nieodpowiedzialna. Dlatego, że o tych sprawach należałoby inaczej rozmawiać.

"Jestem gejem". Wyznanie ks. Charamsy w wywiadzie do filmu "Artykuł Osiemnasty"

Niektórzy dziennikarze poczuli się zmanipulowani chociażby przez obietnice wywiadów na wyłączność.
Zostali wciągnięci w swego rodzaju spektakl, który ujawniał się pewnymi fazami i nie był uczciwie rozgrywany. Przed ujawnieniem swojej orientacji ks. Charamsa w Tygodniku Powszechnym napisał tekst krytykujący ks. Dariusza Oko, który w sposób agresywny, niechrześcijański odnosi się do osób o orientacji homoseksualnej i niewierzących. Dzisiaj wiemy, że w tym samym czasie ks. Charamsa nagrywał już film „Artykuł osiemnasty”, w którym przyznaje, że jest gejem. Mówi bardzo emocjonalnie, widać przygotowanie, bo została zatrudniona agencja PR-owa w Rzymie. To specjaliści zajęli się zaproszeniem największych stacji radiowych, telewizyjnych, gazet. Tego nie robił ksiądz. Efekt skandalu służył pokazaniu biskupom będącym na synodzie, że my, homoseksualiści jesteśmy i domagamy się swoich praw. Występowanie w tak ostrym tonie zawsze ma odwrotny skutek. Jeden z moich przyjaciół powtarza tezę: „Więcej na witrynie niż w sklepie”. Wystąpienie ks. Charamsy jest przykładem działania, w którym więcej pary idzie w gwizdek niż na rozmowy o problemach.

Do wystąpienia ks. Charamsy doszło tuż przed rozpoczęciem synodu biskupów, którzy mają dyskutować o problemach rodzin: wzroście ilości rozwodów, związkach niesakramentalnych, odchodzeniu od Kościoła. Wcześniej pojawiały się różne wypowiedzi papieża Franciszka, które świadczą o pewnej zmianie nastawienia Kościoła do tych zjawisk.
Jestem po lekturze książki wybitnego watykanisty włoskiego Marco Polittiego pt. „Franciszek między wilkami”. Omawia w niej pierwsze półtora roku papieża Franciszka. W jednym rozdziale kardynał Maradiaga z Hondurasu, który jest w grupie doradców papieża, zadaje mu pytanie: „Synod na temat rodziny był w roku 80-tym. Po co po 30 latach wracać do tej problematyki, czy nie ma ważniejszych spraw?”. I papież Franciszek odpowiada, że takich rodzin, jakie były w latach 80-tych, które nie przeżywały wielkich turbulencji, bo były bardziej zintegrowane, jest coraz mniej. Są rodziny, w których nagle okazuje się, że jeden ze współmałżonków jest homoseksualistą, są rodziny rozbite, w których jest przemoc, są związki partnerskie osób tej samej płci, jest coraz więcej związków bez zawierania małżeństwa i papież mówi: „Kościół musi odpowiedzieć na ten rodzaj związków między ludźmi”. I to jest troska papieża Franciszka, że takich klasycznych rodzin chrześcijańskich jest coraz mniej. Jest coraz więcej ludzi, którzy mają różne przypadki w swoim życiu i Kościół chce na to reagować. Jest też druga ciekawa refleksja włoskiego śp. kardynała Martiniego, wielkiego teologa, arcybiskupa Mediolanu, jezuity, jednego z głównych kandydatów na papieża po śmierci Jana Pawła II. Politti cytuje jego wypowiedź, że „sakrament Komunii Świętej nie jest nagrodą za dobre życie. Jest pokarmem, który towarzyszy ludziom w różnych etapach życia. I wspomaga w trudnościach życiowych”. Rozumie to papież Franciszek. On nie przekreśla nierozerwalności małżeństwa, nie próbuje pokazać jakiegoś nowego typu związku. Nie. On zauważa ludzi, którzy są w sytuacjach, które w prawie kościelnym są nazywane „nieregularnymi”, ale przypomina, że trzeba z tymi ludźmi być. I sakramenty również są dla nich.

Dyskusja nad sakramentami dla osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach to coś nowego.
To nie jest nic nowego. Rozmawiałem na ten temat z arcybiskupem prawosławnym Ablem. Tłumaczył mi, że w prawosławiu uznaje się rozpad małżeństwa chrześcijańskiego i po rozpoznaniu takiego przypadku, po wypełnieniu wielu warunków związanych z pokutą, biskup może się zgodzić na dopuszczenie do ponownych sakramentów. To jest bardzo stara tradycja Kościoła pochodząca od św. Bazylego z IV wieku. To nic nowego w chrześcijaństwie. Jest tylko pytanie podstawowe, jaką decyzję podejmą biskupi zebrani na synodzie w kontekście takiego spektakularnego nacisku, jaki próbowały wywrzeć np. środowiska gejowskie, bo to nie jest sam ks. Charamsa. To niszczy dyskusję, albo spowoduje, że biskupi staną się bardzo spięci. Tak nie nawiązuje się dialogu. Nikt nie lubi być pod presją.

Spróbujmy ocenić nauczanie Kościoła od początku pontyfikatu papieża Franciszka. Z jednej strony mamy zmianę, a z drugiej rewolucję. Gdzie jesteśmy, według ojca?
Chrześcijaństwo nie przyjmuje do swojego myślenia kategorii rewolucji. Jeśli coś takiego następuje, to Sobór Watykański II określa to odczytywaniem znaków czasu. Żyjemy w świecie, który ciągle się zmienia i stawiamy odwieczne pytania do Pana Boga, m.in. o cierpienie, o życie wieczne człowieka, ale tego człowieka żyjącego w bardzo konkretnych warunkach. Dobry jest przykład papieża Franciszka, który jest człowiekiem z innego świata. Tak jak Karol Wojtyła powiedział, że jest z dalekiego kraju, tak papież Franciszek oznajmił, że jest z końca świata. Trzeba pamiętać, że większość mieszkańców Ameryki Łacińskiej to katolicy. Tam bardzo wielu ludzi biednych żyje bez związków małżeńskich, jest po różnych zakrętach życiowych. Jorge Mario Bergoglio jako biskup wiedział, że trzeba z nimi być. Przyjeżdżał do faweli, przebywał z byłymi prostytutkami. On wychodzi z tego doświadczenia, a to się niewiele różni od Europy i sytuacji, gdzie ludzie mają kolejny związek małżeński czy żyją bez ślubu. Papież chce otoczyć tych ludzi opieką Kościoła. Ale mam tezę, że Kościół w Polsce nie rozumie do końca papieża Franciszka, bo Polska i Europa żyją trochę innymi problemami. Bardziej doktrynalnymi niż duszpasterskimi.

Stąd też inne podejście papieża Franciszka do zagadnień biedy, środowiska, uchodźców...
Ale bardzo ewangeliczne. W Polsce nastąpiło bardzo ciekawe zderzenie po wypowiedzi papieża Franciszka, że kościoły, parafie, klasztory, sanktuaria mają się otworzyć na uchodźców. Przypominam, że nie mówi nic innego niż to, co możemy znaleźć w Ewangelii. Nie mówi, jakie to mają być rozwiązania, tylko że mamy być otwarci. To jest dziwne, ale niezaskakujące, że nagle ze środowisk odwołujących się do chrześcijaństwa: politycy, dziennikarze, ale też księża, mówią na ten temat głupoty. Nagle pokazują lęk, ksenofobię, tworzą wizję tożsamości Europy niedopuszczającej ludzi innych kulturowo, bo to naruszy naszą wolność, tożsamość chrześcijańską. Można takie rzeczy powtarzać, ale to jest myślenie z czasów, kiedy Kościół definiował siebie jako trzymający miecz w ręku i broniący się przed inwazją innowierców. Dzisiaj tak nie jest. Dzisiaj chrześcijaństwo, które zna swoją wartość, swoją tożsamość, innego człowieka się nie boi, bo wie, że ten inny w spotkaniu ze mną po pierwsze jest człowiekiem, po drugie często jest człowiekiem religijnym, może innego wyznania, ale wygnanym z własnej ojczyzny, bo się toczy wojna, może biednym. I gdy papież patrzy na łodzie dobijające do wybrzeży Europy, to reaguje. Podaje nową, a raczej inaczej nazwaną definicję Kościoła, w której Kościół jest szpitalem polowym. Najpierw powinien przyjąć uchodźców, opatrzyć, a później pytać, jakiej są narodowości lub w co wierzą. O tym mówi Ewangelia.

W ostatnią niedzielę polscy wierni usłyszeli list Konferencji Episkopatu Polski poświęcony rodzinie. Biskupi położyli duży nacisk na gender. Czy to jest teraz nasz największy problem?
To jest to, o czym mówiłem. W tym liście widać, że polski Kościół definiuje się w stosunku do zagrożeń i wydaje mi się, że to przewartościowanie. Najpierw trzeba widzieć wymiar solidarności, miłości. Chrześcijaństwo wyraźnie mówi o miłości bliźniego. Jeśli zamiast troski o drugiego człowieka będziemy stawiali na konfrontację, nawet z największymi ideologiami, to jednak będziemy zajmować się walką z drugim człowiekiem, ale nie będziemy głosili Ewangelii, piękna chrześcijaństwa. Wydaje mi się, że to trzeba zauważać i papież Franciszek to dostrzega. On nie bagatelizuje problemów związanych ze współczesnymi ideologiami, ale najpierw mamy pomóc drugiemu człowiekowi.

Zbliżają się wybory. Pojawiają się postulaty świeckiego państwa, wyprowadzenia religii ze szkół. Co ojciec o nich sądzi?
Pojawiają się głosy laickie, postulujące wprowadzenie prawodawstwa o charakterze neutralnym światopoglądowo-świeckim, ale ono takie przecież jest. Nie żyjemy w państwie wyznaniowym, jak Grecja, Izrael, Anglia, Szwecja, gdzie jest religia państwowa. Jesteśmy młodą demokracją i ta relacja państwo-Kościół po latach komunizmu, gdzie stosunek państwa do Kościoła był wrogi, musi być oparta na autonomii i współpracy. Tak, każda kampania wyborcza będzie pewnym polem napięć, bo Kościół w Polsce odgrywał dużą rolę historyczną i społeczną. Po Soborze Watykańskim II wycofuje się z czynnego zaangażowania partyjnego. Nie odgrywa i nie chce odgrywać bezpośrednio roli politycznej, chyba że poprzez formację sumienia. Ale są ludzie, którzy idą na skróty, chcą autorytet Kościoła wykorzystać i traktuje się go instrumentalnie. Kościół musi uczyć się tego dystansu i on pojawił się w oświadczeniu przewodniczącego KEP. Abp Stanisław Gądecki mówi, że wśród partii politycznych nie dostrzega miejsca, w którym nauczanie Kościoła byłoby w pełni obecne. Ja uważam, że nie musi być w pełni obecne, ale można znaleźć pewne pierwiastki nauczania społecznego i chrześcijaństwa w różnych programach partyjnych. Ale to pokazanie dystansu jest ciekawe. Tym bardziej że wcześniej Kościół był instrumentalnie wykorzystywany. I angażował się jednak po jednej stronie sporu politycznego.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski