Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obciach

Kazimierz Pawełek
Język stanowi podstawowy element narodowej tożsamości. Nic też dziwnego, że Francuzi z wielką determinacją bronią swojego języka i dorobku kulturalnego przed amerykanizacją i innymi obcymi wpływami. Było to widoczne podczas brukselskich obrad o wolnym handlu. I swoje osiągnęli…

W naszym kraju obowiązuje ustawa o języku polskim, która, niestety, niezbyt skutecznie ogranicza zalew obcej, głównie amerykańskiej, produkcji audiowizualnej emitowanej w naszych mediach elektronicznych. Istnieją wprawdzie ograniczenia w nadawaniu obcych produkcji w zestawieniu z rodzimymi, ale jest to sukces pozorny. Wymykają się z tego obowiązku amerykańskie platformy cyfrowe obecne w naszych kablówkach i nadające swoje filmy przez całą dobę. I na to, wydaje się, nie ma nikt wpływu. Obowiązek zamieszczania polskich objaśnień na zagranicznych towarach jest już przestrzegany. Różnie jednak bywa z poprawnością językową. Czasami ma się wrażenie, iż pisał je Chińczyk, który uczył się naszego języka korzystając ze słownika rosyjskiego lub czeskiego.

To jakby jedna strona problemu, ta oficjalna. Życie przynosi bowiem zaskakujące i wcale niewesołe przykłady. Przez wiele tygodni odbywały się w telewizjach komercyjnych: Polsat i TVN konkursy piosenkarskie: "Tylko muzyka" i "Mam talent". Brali w nich udział rodzimi wykonawcy, których oceniali krajowi jurorzy. Tylko piosenki były w większości amerykańskie, oczywiście śpiewane po angielsku. A dlaczego nie polskie? Bo dla wielu artystów co rodzime, to prowincja i obciach…

To jeszcze nie wszystko. Rodzima, czyli Telewizja Polska była organizatorem i gospodarzem konkursu piosenkarskiego o nazwie "The voice of Poland". Jeśli to ma być "Głos z Polski", jak wskazuje tytuł, to należało się spodziewać, że wykonawcy będą śpiewali po polsku. Nic podobnego, znowu królował angielski, co mogło sugerować, że w naszym kraju już się polskiego nie używa. Jak zatem można nazwać takie postępowanie: moda, chęć bycia światowcem, obciach może? To raczej skandal pomieszany ze śmiesznością bycia wielkoświatowcem. Coś podobnego do zachowania naszych gwiazd i gwiazdeczek, które po kilku miesiącach pobytu za oceanem i występach w salkach parafialnych niby niechcący kaleczą nasz język, wtrącając angielskie słowa.

Można pośmiać się ze snobów, którzy dla podniesienia rangi swoich małych biznesów nazywają je z cudzoziemska "Valdex" czy "Jurex" zamiast swojsko brzmiących "U Waldka" czy "U Jurka", albo z tych, którzy w ogłoszeniach o wolnych miejscach pracy poszukują: office manager (sekretarka), administration manager (cieć, dozorca) czy cleaner manager (sprzątaczka).

Trudno jednak zgodzić się z tym, co miało miejsce w Lublinie podczas otwarcia Teatru Starego, a co do tej pory tkwi niczym drzazga w sercu Stanisława Leszczyńskiego, szefa Zespołu Tańca Ludowego UMCS, od sześćdziesięciu lat prezentującego dorobek ludowej (czyli narodowej) kultury na całym niemal świecie. Tylko na otwarciu Teatru Starego w rodzinnym mieście nie było dla niego miejsca. Czyżby organizatorzy wstydzili się ludowości, że to takie dla nich prymitywne, wsiowe, że aż obciach pokazywać, gdy na widowni siedzi prezydent kraju? I zamiast kujawiaków i krakowiaków zabrzmiała melodia flamenco. - Dlaczego? - pyta pan Stanisław. - Mistrzu - staram się wyjaśnić - to, że dawnych działaczy przemianowano na animatorów kultury, nie znaczy, że przez to stali się bardziej wrażliwi na polskość i przybyło im rozumu. Niestety, pozostał w nich kompleks prowincjusza klęczącego z otwartymi ustami przed wszystkim co zagraniczne. Dla mnie, to właśnie jest klasyczny obciach,

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski