Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obława na łosie na ulicach Lublina. Dlaczego dwa zwierzaki nie przeżyły?

Małgorzata Szlachetka
MP
Zwierzęta dotarły do samego śródmieścia. Musiały interweniować Straż Miejska i policja. Zapytaliśmy specjalistów i urzędników, czy nie doszło w tym przypadku do złamania procedur.

Pierwszy sygnał o łosiu w centrum Lublina przyszedł o godzinie 4.45. Zwierzę wchodzące do Ogrodu Saskiego od strony ulicy Leszczyńskiego zauważył patrol Straży Miejskiej. Na miejsce został wezwany lekarz weterynarii z Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. Miasto ma z tą lecznicą umowę na interwencję w sprawie dzikich zwierząt w mieście.

Obława na łosie w Lublinie. Mają być wywiezione do lasu

Naszą redakcję poinformował Czytelnik z Wieniawy w poniedziałek tuż przed godz. 7 rano. Po godzinie 7.15 okazało się, że łoś z Ogrodu Saskiego nie był sam. Drugie zwierzę zostało namierzone na Probostwie, między budynkami, a trzecie na boisku szkolnym przy ulicy Czwartek. Młoda klępa z Probostwa była ranna, mimo to przeskoczyła ogrodzenie między skwerami. Trochę leżała na ziemi, ale próbowała też stawać na nogi.

Ostatecznie ranne zwierzę zostało zastrzelone przez policjanta z broni służbowej. Dlaczego?

- Było mocno poranione, z otwartymi złamaniami kończyn i nie do uratowania. Sytuacja zmieniła się dramatycznie. Decyzja lekarza weterynarii zapadła na miejscu - tłumaczył w poniedziałek Tadeusza Zych, szef Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. - Lekarz weterynarii uznał, że trzeba skrócić cierpienia zwierzęcia - potwierdził Andrzej Fijołek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Policjant skorzystał ze służbowej broni palnej, prawo daje mu taką możliwość w podobnych przypadkach. W przeciwnym razie musielibyśmy dłużej czekać na przyjazd myśliwego z uprawnieniami, co przedłużałoby agonię łosia - dodał.

Dwa łosie z interwencji w Lublinie, po podaniu im środka usypiającego, zostały następnie wywiezione dwoma samochodami do lasu, za Lubartowem. Młoda samica, która błąkała się wcześniej w rejonie ulicy Szkolnej, padła jeszcze w czasie transportu.

- Stało się to jeszcze w samochodzie, tuż pod lasem. Prawdopodobnie łoś miał zawał - przypuszczał Robert Gogola, szef lubelskich strażników miejskich. W podobnym tonie wypowiedział się w poniedziałek szef Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. - Jest nam szkoda niezmiernie, ale często w takiej sytuacji serce dzikich zwierząt nie wytrzymuje - powiedział Kurierowi Tadeusz Zych. - Zwierzęta są bardzo ważne, ale najważniejsze jest to, że w czasie interwencji nie stało się nic nikomu z ludzi - podkreślił dyrektor Zych.

Do lasu został wypuszczony samiec łosia, który nad ranem dotarł do Ogrodu Saskiego.

Ratusz: Wszystko zgodnie z procedurami

Urząd Miasta podał, że procedury postępowania z dzikimi zwierzętami obowiązują od 10 lat. - Zadania obejmują także podanie środków medycznych w celu obezwładnienia zwierzęcia, leczenie ambulatoryjne i rehabilitację (jeżeli zachodzi taka konieczność), przetransportowanie chorego, rannego zwierzęcia lub poddanie go eutanazji - wylicza Olga Mazurek-Podleśna z zespołu prasowego Urzędu Miasta Lublin. - W tym przypadku zgoda na odstrzał została wydana przez lekarza weterynarii ze względu na liczne złamania kończyn i miednicy u zwierzęcia - dodała Mazurek-Podleśna. I zapewniła, że „wszystko odbyło się zgodnie z procedurami”.

Prokuratura na razie przygląda się sprawie. - Ściągamy materiały z tych zdarzeń. Sprawdzimy, czy w ogóle mamy powód do interwencji - mówi Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Trudne leczenie dzikich zwierząt

W ośrodku rehabilitacji Poleskiego Parku Narodowego przebywały małe łosie, które pozostały bez matki. Nie było przypadków leczenia złamań u tych zwierząt. - Tylko dwa razy w naturze widziałem łosie z kikutem kończyny. Przy złamaniach dwóch nie miałyby szansy przetrwać - mówi Szymon Kolasa z Poleskiego Parku Narodowego.

Radosław Olszewski z PPN zwraca uwagę na jeszcze jedno: - Łoś jest bardzo delikatny, źle znosi usypianie. Rok temu mieliśmy przypadek rannego łosia, który przyjechał spod Lublina. Lekarz weterynarii znieczulił go, ale zwierzę się nie wybudziło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski