Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odprawiali egzorcyzmy nad 14-latką. Sprawą zajmą się sąd i prokuratura (WIDEO)

Agnieszka Kasperska
archiwum
Czteroosobowa rodzina z ulicy Majdan Tatarski wciąż przebywa w lubelskim Szpitalu Neuropsychiatrycznym. Wierzyli, że nastolatkę opętał demon.

TVN24/x-news

- To spokojna okolica i spokojny dom. Nigdy nie działo się nic złego. Nikt nigdy nie wzywał policji. Do ostatniego piątku - mówi jeden z mieszkańców bloku. - Do dzisiaj wszyscy żyjemy tą sprawą.

Ludzie opowiadają, że to bardzo cicha rodzina. - Ta kobieta była bardzo pobożna. Do kościoła chodziła codziennie. Była bardzo religijna. Za bardzo? - Chyba nie - kręci głową sąsiadka rodziny. - Tak zachowuje się wiele pań w naszej dzielnicy. Nie było w tym nic dziwnego. Nigdy nikomu krzywdy nie zrobiła. Była spokojna i stonowana. Wiem, że jej mąż miał ostatnio problemy, bo stracił pracę. Jakoś się jednak trzymali. Nie było widać, żeby ta sytuacja ich załamała.

- Po tym, jak mąż stracił pracę, żona zaczęła chyba szukać pomocy w wierze. Do kościoła chodziła jeszcze częściej niż zwykle. Widziałam ją ostatnio, jak niosła duży święty obraz. Wiem, że w mieszkaniu mieli takich więcej. Wisiały na wszystkich ścianach - dorzuca mieszkaniec ul. Majdan Tatarski. - Ale sąsiadka martwiła się nie tylko o męża. Była też bardzo zmartwiona zachowaniem córki - zdradza osoba zaprzyjaźniona z rodziną. - Odkąd dziewczynka poszła do gimnazjum, bardzo się zmieniła. Zaczęła się inaczej ubierać. Bardziej wyzywająco. Kobieco. Malowała też paznokcie na różne kolory. Matka miała o to pretensję. Mówiła, że tak nie przystoi, ale do dziecka nic nie trafiało.

Hałasy z mieszkania zwykle spokojnej rodziny zaalarmowały sąsiadów wczesnym popołudniem w piątek 23 stycznia. Zza drzwi słychać było odgłosy modlitw i śpiewy. Krzyczano "Boże, wypędź szatana" i "Demonie odejdź". Potem głosy zmieszały się w wielki krzyk. Słów nie można już było rozróżnić. Zlewały się ze sobą w jeden wielki hałas. Do tego dochodził tupot nóg i uderzenia w ściany.

Około godziny 23.00 sąsiedzi zaniepokojeni wielogodzinnymi krzykami dobiegającymi z mieszkania, zadzwonili na pogotowie. Powiedzieli, że "dzieje się coś dziwnego". Gdy przyjechali ratownicy, oni też usłyszeli dobiegające zza drzwi krzyki, wrzaski, stuki i tępe uderzenia. Nikt nie otwierał. Wezwano policję.

- Zgłoszenie dotyczyło zakłócania ciszy nocnej - informuje kom. Renata Laszczka-Rusek, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

- Nikt nie otwierał policjantom drzwi, dlatego mundurowi poprosili nas o pomoc. To rutynowe działanie w podobnych sytuacjach. Strażacy wyważyli okno balkonowe mieszkania na parterze budynku i otworzyli drzwi - informuje bryg. Michał Badach, rzecznik Komendy Miejskiej PSP Lublin.

Początkowo przyjechała jedna karetka pogotowia. Potem ratownicy poprosili o trzy kolejne.

- Przewieźliśmy czteroosobową rodzinę do kilku lubelskich szpitali. Ich stan zdrowia wymagał dalszej diagnostyki i oceny specjalistów - wyjaśnia Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie.

Ratownicy, biorący udział w akcji, opowiadają, że na miejscu znaleźli nieprzytomną 14-latkę i jej 20-letniego brata. Ich 47-letni ojciec był bardzo pobudzony. Krzyczał. Rzucał się. Momentami zachowywał się wręcz agresywnie. Jego żona powtarzała w kółko te same zwroty. Wzywała Boga.

Członkowie rodziny zostali przewiezieni do kilku lubelskich szpitali. Ostatecznie trafili jednak do Szpitala Neuropsychiatrycznego. Natychmiast ich rozdzielono, tak by nie mieli ze sobą kontaktu.

Nieoficjalnie mówi się, że kiedy ratownicy medyczni weszli do mieszkania, okazało się, że cała rodzina jest naga. Mieli też ogolone głowy. Stwierdzono, że członkowie rodziny biegali po całym mieszkaniu i oblewali się wodą. Mieszkanie było zalane. Znaleziono też zniszczone święte wizerunki, które wcześniej zdobiły cały dom. Część z nich próbowano spalić.

Nieoficjalnie mówi się, że rodzina była przekonana, że w 14-latkę wstąpił demon. Dlatego kilkakrotnie prosili egzorcystów o pomoc.

- U mnie nie byli, ale na terenie Lubelszczyzny działają także jednak inni egzorcyści - wyjaśnia ojciec Karol Adamowicz, egzorcysta z Radecznicy. - Żaden się jednak do pomocy tej rodzinie nie przyzna. Jako duchownych obowiązuje nas w tym względzie tajemnica.

Ojciec Adamowicz podejrzewa, że skoro egzorcysta nie potrafił pomóc, to rodzice postanowili sami wypędzić demony.

- To się zdarza, ale to wielki błąd i ogromne ryzyko. Tego absolutnie nie można robić samemu. To igranie z siłami, których się nie zna i nie rozumie. Takie działanie może doprowadzić tylko do większej tragedii. Tak było w tym przypadku, skoro cała rodzina trafiła do szpitala - uważa egzorcysta.

Ludzie związani ze sprawą nieoficjalnie mówią, że rodzina była przeświadczona, że ma do czynienia z prawdziwym opętaniem. Była to jednak "diagnoza" stawiana przez rodziców. Pracownicy medyczni pomagający teraz tej rodzinie, przypominają, że medycyna zna inne schorzenia, które mogą dawać podobne "objawy". Niektóre mogą dotknąć kilka osób równocześnie.

- Policja przesłała do Prokuratury Rejonowej w Lublinie materiały dotyczące wydarzeń z 23 stycznia. Na ich podstawie wszczęliśmy dochodzenie z artykułu 160 kodeksu karnego. Będziemy sprawdzać, czy nie zostało narażone życie albo zdrowie uczestników tych wydarzeń - informuje Beata Syk--Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej.

Członkowie rodziny nie zostali dotychczas przesłuchani. Nie pozwala na to stan ich zdrowia. Materiały dotyczące egzorcyzmów na Bronowicach policja przekazała także do Sądu Rodzinnego.

Czytaj więcej na drugiej stronie:

Opętanie to termin medyczny

Z dr. n. med. Markiem Domańskim, zastępcą dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie, rozmawia Agnieszka Kasperska

Czy w swojej pracy spotyka się Pan ze zjawiskiem opętania?
Opętanie i trans, to terminy znajdujące się w międzynarodowej klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych. Oczywiście opętanie pojmowane jako zaburzenie psychiczne, nie ma nic wspólnego z opętaniem przez złego ducha czy demona opisywanym przez teologów. W obu przypadkach objawy mogą jednak być zbliżone. Jako lekarze, mówimy o opętaniu w sytuacji, gdy mamy do czynienia z zaburzeniami świadomości, specyficznymi, powtarzającymi się zachowaniami ruchowymi, niedowładami czy porażeniami. Najczęściej są one związane z bardzo silną psychiczną sytuacją urazową.

A trans?
To pojęcie ma może bardziej kontekst kulturowy, antropologiczny. Symptomatologia jest podobna.

Czy to możliwe, aby opętanie lub trans dotknęły kilku osób równocześnie?
Oczywiście. Oba te zaburzenia mogą występować w społecznościach bardzo silnie związanych ze sobą emocjonalnie, religijnie czy kulturowo, np. w rodzinach, grupach kultu, ale także na różnym poziomie w korporacjach. Niezwykle ważne są jednak predyspozycje poszczególnych osób. Najbardziej podatni na tego typu zaburzenia są ludzie o specyficznych cechach osobowości, którzy łatwiej ulegają psychozie.

Jak się leczy opętanie i trans?
Głównie farmakologicznie. Konieczne jest także odizolowanie od siebie członków grupy, a także poszczególnych osób od środowiska, które wywołało zaburzenia. Pamiętajmy, że zaburzenia pojawiają się najczęściej w sytuacjach silnego stresu, np. katastrofy, silnych przeżyć religijnych czy jakiegoś kryzysu . Już samo odizolowanie od nich może spowodować, że chory nabierze dystansu do samego siebie i do zaistniałej sytuacji.

Czy tego typu psychozy mogą być niebezpieczne dla osoby chorej i ludzi, którzy ją otaczają?

Każde zaburzenie świadomości, szczególnie głębszej, może stanowić realne zagrożenie. Osoby tak dotknięte mogą zachowywać się irracjonalnie czy wręcz wyrządzić krzywdę sobie lub komuś.

Czy objawy przypominające opętanie lub trans mogą okazać się także innymi schorzeniami?
Tak. Objawy podobne, np. urojenia oddziaływania, owładnięcia, omamy słuchowe czy nasyłanie myśli, głosy nakazujące, mogą być objawami innych chorób psychicznych.

Zdarzają się też tzw. psychozy udzielone.

Wyobraźmy sobie grupę np. rodzinną czy religijną, która silnie coś przeżywa, a między członkami której istnieją dodatkowo silne zależności psychiczne. Jeśli jeden jej członek prezentuje objawy psychozy, to mogą je przejąć także pozostali członkowie. Co więcej, prezentować będą je jako swoje, będąc przekonanymi, że taka jest rzeczywistość. W tym przypadku wystarczy odizolować ludzi chorych od zdrowych, by spowodować samoistne uleczenie tych drugich bez konieczności podjęcia leczenia farmakologicznego.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski