Pani wojewoda honorowo, jak trzech innych wojewodów, podała się do dymisji. Powodów dymisji nikomu tłumaczyć nie musi i dobrze, że tego zbytnio nie czyniła. Tłumaczenia pokroju: lepiej czuję się na uczelni, czy też: chcę się sprawdzić na innym odcinku, wprowadziłyby tylko do tej dymisji wątek komiczny. Wojewoda odchodzi, bo dobiła ją zima. A trzeba powiedzieć, że ta zima mogła być dla pani wojewody trampoliną. Sprawdzianem dla człowieka jest bowiem kryzys.
Kiedy zawiało część lubelskich dróg, wojewoda miała dwa wyjścia: albo uznać, że wszystko na drogach zrobi się samo, bo urząd pod jej nadzorem po prostu "hula", albo założyć futro, zebrać sztab kryzysowy i ruszyć - nie helikopterem - w drogę. Dwa wyjścia, z których każde prowadziło do zgoła odmiennego finału. Pointę pierwszej opcji już poznaliśmy w mijającym tygodniu, pointą drugiej byłaby otwarta droga do kolejnych ważnych stanowisk, w tym tych typowo politycznych. Jedna decyzja, która tak drastycznie zaważyła na dalszej karierze urzędnika, który przy mianowaniu wydawał się być odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
Panią wojewodę zgubiła pewność, że jakoś to będzie. Wszak były w Polsce i na Lubelszczyźnie większe śniegi i jakoś to było. Oczywiście, wojewoda w futrze na zawianej drodze nie uczyniłaby jej od razu przejezdną, ale uświadomiłaby tym, co czekają na pomoc i tym, co tę pomoc mają nieść, że jest gospodarz i ogarnia wszystko to, co się dzieje. A tak wyszło, że śnieg nieodgarnięty i wojewoda nie ogarnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?