Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec Bashobora podbija serca i wywołuje dyskusje. Czy uzdrawia?

Piotr Nowak
Tysiące chorych i poszukujących sensu życia na rekolekcjach z o. Johnem Bashoborą w Zamościu. Podobne nabożeństwa o uzdrowienie odbywają się też w lubelskich parafiach.

Ostatnia sobota. Mimo temperatury zbliżającej się do 30 stopni C i palącego słońca, na stadionie OSiR w Zamościu gromadzą się tysiące osób. Część przyciągnęły rekolekcje prowadzone przez charyzmatycznego duchownego z Ugandy ojca Johna Bashoborę. - Jego słowa trafiają do mojego serca. Jestem tu, żeby zbliżyć się do Pana Boga, a jeśli trafią się też jakieś łaski, to tym bardziej będę szczęśliwa - przyznaje pani Bożena z Goraja. I łaski zaczynają się pojawiać. Tak przynajmniej twierdzi duchowny. - Jest tu wielu ludzi, którzy odczuwają bóle brzucha. Zaczęły się, gdy jako nastolatek zacząłeś próbować narkotyków, a teraz żyjesz w osobistej relacji z Jezusem Chrystusem i on cię uwalnia od tego wpływu narkotyków. Chwała Bogu! - mówi duchowny. Zaznacza, że Bóg może mieć wpływ na nasze życie, jeśli go zaprosimy.

W sumie rekolekcje trwają ponad cztery godziny. W większości to "standardowe" nauki, jednak wygłoszone z wielkim zaangażowaniem i dynamiczne. Zgromadzonym zdaje się nie przeszkadzać ani tłumacz, ani żar z nieba. Uwagę przykuwają słowa dotyczące uzdrowień. - Jest tutaj 12 dzieci. Każde z nich cierpi na jakąś chorobę oczu. A Pan mówi: "Ja uzdrawiam te dzieci w tym momencie. Ja uzdrawiam ich oczy". Pan patrzy na te dzieci. Przyjął zaproszenie od ich rodziców i dzieci, aby zostały uzdrowione oczy - zapewnia duchowny i dodaje już po polsku: "To jest niesamowite!".

Nauki były przygotowaniem do wieczornej Mszy Świętej i nabożeństwa o uzdrowienie, które nastąpiło tuż później. Na płycie stadionu zgromadzili się chorzy na wózkach, rodzice z niepełnosprawnymi dziećmi, ale też ciekawi spotkania z afrykańskim kapłanem. Zaproszonym do poprowadzenia rekolekcji przez biskupa diecezji zamojsko-lubaczowskiej. W kluczowym momencie duchowni z Najświętszym Sakramentem okrążyli boisko, dając wiernym możliwość adoracji. Niektórzy mdleli, wielu płakało. - Widziałam zaufanie i radość w oczach ludzi. Taka postawa drugiego człowieka sprawia, że czuje się wielką moc bożą - zapewnia Dorota Raczyńska z okolic Hrubieszowa. - Pierwszy raz byłem na takiej modlitwie. To piękne przeżycie - przyznaje Andrzej Karaś z Lublina.

W sobotniej modlitwie na stadionie uczestniczyło prawie 10 tys. osób, w tym do 1,5 tys. młodych. Ci ostatni przygotowywali się na to wydarzenie od środy, kiedy to zaczęły się rekolekcje "Exodus młodych". Od wydarzeń na stadionie OSiR w Zamościu minął prawie tydzień. Do wczoraj do organizatorów wpłynęło kilkanaście listów ze świadectwami uzdrowień duchowych i fizycznych. - Prawdopodobnych uzdrowień fizycznych, bo nie zostały jeszcze dokładnie przebadane - zaznaczają organizatorzy.
Jedno z nich pochodzi od uczestniczki rekolekcji, kobieta woli pozostać anonimowa: "W trakcie modlitw o uzdrowienie odczułam jakby z brzucha ktoś zabierał mi kulę. Kiedyś lekarz na USG powiedział mi, że prawdopodobnie mam guza lub mięśniaki." O cudownych zdarzeniach donosi inny uczestnik: "Po godzinie 20.00, kiedy ojciec John przychodził do nas z Najświętszym Sakramentem i błogosławił wiernych, słońce chyliło się ku zachodowi, ale o dziwo, można było na nie popatrzeć i zobaczyć dziwne ruchy, jakby taniec radości słońca" - wyznaje Jacek, który formuje się w jednej ze wspólnot.

- Większość to świadectwa ludzi młodych. Wszyscy bardzo pozytywnie wypowiadają się o naukach ojca Johna. Zwracają uwagę przede wszystkim na wymiar duchowy wydarzenia - mówi Tomasz Siwczuk z zespołu ds. nowej ewangelizacji diecezji zamojsko-lubaczowskiej, jeden z organizatorów rekolekcji "Jezus na Wschodzie".

Co z uzdrowieniami, o których mówił ugandyjski duchowny? - Po owocach ich poznacie - odpowiada Siwczuk i zaznacza, że nie to jest najważniejsze. Zwraca uwagę na stronę społeczną nabożeństwa: - Brak pracy i perspektyw - to jest przytłaczające dla wielu osób. Myślę, że takie wydarzenia są pokrzepiające, pozwalają nam dostrzec, że w wymiarze duchowym dzieje się wiele dobrego.

Kontrowersje

Rekolekcje w Zamościu to nie pierwsza wizyta ojca Johna Bashobory w Polsce. Najwięcej, bo prawie 60 tys., wiernych zgromadziła modlitwa na Stadionie Narodowym w Warszawie w lipcu 2013 r. Krytycznie o doniesieniach o uzdrowieniach wypowiadał się zmarły przed trzema laty ks. prof. Marian Rusecki, dyrektor Instytutu Teologii Fundamentalnej KUL.

- Jest sporo osób mało krytycznych, podatnych na sugestie. Mylą odczucia ze stanem faktycznym - mówił Rzeczypospolitej ks. Rusecki. - Mam do tego typu uzdrowicieli stosunek wysoce sceptyczny. Skoro leczą z AIDS, nowotworów i wskrzeszają umarłych, to może jeszcze gwarantują natychmiastowe wniebowstąpienie? - powiedział abp Tadeusz Pieronek Newsweekowi w 2013 r. Wątpliwości co do "cudowności" uzdrowień ojca Bashobory budzi też fakt, że żaden z nich nie został uznany przez Kościół. - Wierzę głęboko, że cud uczyniony za wstawiennictwem papieża Jana Pawła II i zatwierdzony przez papieża Franciszka jest prawdziwy. Wierzę, bo stoi za tym autorytet Kościoła, który nauczony wielowiekowym doświadczeniem bardzo skrupulatnie to wszystko sprawdza. Nie wierzę natomiast w opowieści o wskrzeszeniu z martwych przez duchownego z Ugandy aż 27 osób. Do tej pory nie przedstawiono na to żadnych dowodów - napisał dla portalu wPolityce.pl ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, również w 2013 r. Tymczasem nabożeństwa podobne do tych prowadzonych przez ojca Johna Bashoborę odbywają się regularnie, także w Lublinie.

Uzdrowienia w Lublinie

"Najpierw zabrał mi nałóg palenia papierosów. (…) Bóg uwolnił mnie również od zniewolenia pornografią, nauczył mnie żyć w czystości i wierności żonie" - zwierza się 32-letni Artur. "Nigdy nie zapomnę słów ks. Krzysztofa, który powiedział: Cztery osoby zostają uzdrowione ze stanów depresyjnych, myśli samobójczych, towarzyszącego poczucia smutku. Jest to uzdrowienie wewnętrzne, a przede wszystkim uzdrowienie myśli. Wiedziałam i czułam, że wśród tych czterech osób byłam ja" - wyznaje 25-letnia Magda. "Instytut Medycyny Wsi potwierdził u mnie raka piersi (…). Oddałam Mu w darze mój ból, chorobę, lęk, a otrzymałam przez rękę kapłana nowe życie, nawrócenie i uzdrowienie z choroby nowotworowej, które dokonało się podczas modlitwy" - pisze Maria, 59 lat. To już nie relacje ze spotkania z ojcem Johnem Bashoborą, ale z innym kapłanem, księdzem Krzysztofem Kralką [świadectwa pochodzą z książki ks. Krzysztofa Kralki pt. "Słowo, które uzdrawia" - przyp. red.]. Pallotyn prowadzi co miesiąc modlitwy o uzdrowienie w kościele pod wezwaniem Wieczerzy Pańskiej przy al. Warszawskiej w Lublinie. Twierdzi, że najcenniejsze efekty takich nabożeństw to nawrócenia, ale cuda też się zdarzają.

- O wiele bardziej spektakularnym cudem jest, gdy ktoś po 20 latach pójdzie do spowiedzi niż to, że kogoś nagle przestało coś boleć. A jeśli chodzi o uzdrowienia to dokonuje ich Jezus. Jeżeli On sam robił to 2 tys. lat temu, później przez apostołów, ojca Pio, Jana Pawła II, to dlaczego nie miałby robić tego dzisiaj, kiedy świat wariuje na punkcie racjonalizmu - mówi ks. Kralka. Nie bagatelizuje jednak wagi leczenia. Jego zdaniem Bóg posługuje się medycyną, żeby człowieka uzdrowić. Niektórzy nie chcą się z tym pogodzić.

- Wielu psychicznie chorych ludzi nie chce się przyznać do choroby i robi wszystko, żeby udowodniono, że to działa zły duch. Bo przyjąć, że ma się chorobę psychiczną może być dla kogoś bardzo trudne. Czasem działa zasada wyparcia lub zamknięcie na prawdę. O wiele łatwiej iść na taką mszę i liczyć na to, że mnie Bóg cudownie dotknie. Ale najczęściej droga Boga, droga uzdrowienia wiedzie przez leczenie - przyznaje ks. Kralka. Kapłan zapewnia, że po nabożeństwach często spotyka się z osobami, które zostały uzdrowione (na duchu i ciele) i zbiera świadectwa.

- Prowadziłem licealne rekolekcje, w których wzięła udział nastolatka chora na łuszczycę. Na drugi dzień przyszła z czystą skórą, zapłakana ze szczęścia. Sceptycy powiedzą: placebo, siła sugestii. Niech mówią jak chcą. Ważne, że została uzdrowiona, a przede wszystkim dzięki temu bardziej wierzy - podkreśla ks. Kralka. Na pytanie o to, dlaczego nie postara się o uznanie chociaż jednego z przykładów jako cudowne odpowiada: - Kościół przy każdej beatyfikacji i kanonizacji ma potwierdzony cud. Przykład: kanonizacja Ojca Świętego. Udokumentowany przez naukowców i potwierdzony cud. Mnóstwo ludzi w to nie uwierzyło w ogóle. A ci, którzy wierzą, nie potrzebują tego "papieru", bo wiedzą, że Bóg potrafi takie rzeczy robić.

Etymologia cudu

Wśród różnych wypowiedzi pod adresem o. Bashobory pojawiają się zarzuty, że zawłaszcza sobie prawo do uzdrowień. Te obawy nie potwierdziły się w Zamościu. Duchowny uczył o bożej miłości i o jego działaniu w życiu człowieka. Przed modlitwą o uzdrowienie organizatorzy z diecezji zamojsko-lubaczowskiej sugerowali, że zgromadzeni mogą stać się świadkami cudów. - Dzień wcześniej w Krasnobrodzie dwie osoby odrzuciły kule i zaczęły chodzić - zapewnił ks. Piotr Jakubiak, przewodniczący zespołu ds. nowej ewangelizacji w diecezji i zaraz dodał: - To dokonuje się mocą Ducha Świętego. Jezus przychodzi, kiedy pozwalamy mu działać. Przykłady uzdrowienia i pojednania z Bogiem to przejawy królestwa bożego na Ziemi.

Czy cudowne nawrócenia, uzdrowienia, a nawet wskrzeszenia powinny budzić zaskoczenie wierzącego katolika? Zdaniem księdza Krzysztofa Kralka - nie. - Dla Boga nie ma niczego niemożliwego. Istnienie Boga, który się objawił, jest żywy i komunikuje się z człowiekiem, jest fundamentem, na którym my jako chrześcijanie stoimy. Natomiast jeżeli ktoś nie jest chrześcijaninem i nie uznaje takiego Boga, to rozmowa z nim na takie tematy będzie przypominała rozmowę z niewidomym o kolorach. Nie ma płaszczyzny, żeby się spotkać, bo nie ma wspólnego fundamentu - tłumaczy ks. Kralka.

Jakie znaczenie dla wierzącego ma modlitwa z ojcem Bashoborą? Przykładem jest pani Irena z Obszy, która cztery lata temu przeszła pierwszą operację wycięcia raka okrężnicy. Później były chemioterapie. Po drugiej kobieta traciła przytomność. Po trzeciej pół roku dochodziła do siebie. 57-latka twierdzi, że przy życiu utrzymuje ją już tylko modlitwa. - Od tego czasu wzięłam tylko jedną pigułkę przeciwbólową. Poleciłam swoje cierpienie Bogu i dziękuję mu za każdy dzień życia.

Ojciec John Baptist Bashobora

Urodził się 5 grudnia 1946 roku. W wieku dwóch lat stracił ojca, ale dowiedział się o tym dopiero w dniu święceń kapłańskich. Wychowywał go wujek ze swoją żoną. Ojca otruła ciotka, a matkę wypędzono po śmierci męża. W wieku 10 lat poszedł do niższego seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął w 1972 r. i został wysłany na studia do Rzymu. Uzyskał doktorat z teologii duchowości oraz magisterium z psychologii. Przyłączył się do wspólnoty odnowy charyzmatycznej. W Ugandzie prowadzi sierocińce i szkoły. Na afrykańskie dzieci była przeznaczona zbiórka na tacę podczas Mszy Świętej na zamojskim stadionie.

Modlitwy o uzdrowienie w Lublinie

Modlitwy o uzdrowienie odbywają się także w lubelskich kościołach, m.in.:
- w parafii św. Maksymiliana Kolbe na Bronowicach - druga środa miesiąca godz. 18,
- u św. Jozafata przy ul. Zielonej - drugi piątek miesiąca, godz. 15.15 (oprócz wakacji),
- w klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów - ostatni wtorek miesiąca, godz. 19,
- u św. Antoniego przy ul. Kasztanowej - ostatnia lub przedostatnia środa miesiąca,
- w kościele pod wezwaniem Wieczerzy Pańskiej przy al. Warszawskiej - pierwsza środa miesiąca (poza lipcem i sierpniem),
- w parafii św. Rodziny przy ul. Jana Pawła II - trzeci czwartek miesiąca, godz. 18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski