Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec Knotz mówi jak katolik może popieścić. Co zakonnik doradza małżeństwom katolickim w sprawach seksu?

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Ojciec Ksawery Knotz
Ojciec Ksawery Knotz Dziennik Łódzki/archiwum
Ojciec Ksawery Knotz: Życia Maryi i Józefa nie można traktować jako wzoru życia seksualnego dla małżonków. Z kapucynem doradzającym małżeństwom katolickim w sprawach seksu, rozmawia Sławomir Sowa.

Jak należy uprawiać seks po bożemu? Większość ludzi kojarzy to z pozycją klasyczną...

...którą nazywamy też pozycją misjonarską, od misjonarzy, którzy jej uczyli.

Więc jak należy uprawiać seks po bożemu, jeśli przyjmiemy, że nie chodzi tylko o pozycję misjonarską?

Punktem wyjścia jest odkrycie, że w więzi mężczyzny i kobiety jest coś głębszego, to znaczy objawia się Pan Bóg. I to jest właśnie sakrament małżeństwa. Więź oznacza zaś wspólne życie, rozmowę, modlitwę, ale także gotowanie obiadu, całowanie, pieszczenie, współżycie seksualne. Bóg uświęca to wszystko, a dla nas największym problemem jest fakt, że Bóg uświęca także życie seksualne, które staje się elementem drogi do Boga i świętości.

Seks elementem drogi do Boga i świętości?

Tak, i to ważnym elementem, choć nie najważniejszym.

To wykładnia Ojca czy Kościoła?

Kościoła jak najbardziej, tylko ja to wykładam w sposób zrozumiały.

To jest chyba Ojciec jedynym duchownym w Polsce, który mówi tak zrozumiałym językiem o seksie.

Jan Paweł II wyliczając elementy więzi małżeńskiej wymienił wolę trwania ze sobą, wartości, którymi ludzie żyją, uczucia, które tę więź tworzą, przywiązanie i właśnie impulsy ciała i instynkty.

Tylko tym, co powiedział papież, nikt się nie bulwersuje, a jak Ojciec zabierze się za wyjaśnianie słów papieża, to niektórym robi się gorąco...

Ja tylko ukonkretniam pewne rzeczy, bo papieżowi nie wypada.

Ojciec bardzo często zachęca do frywolności i fantazjowania w seksie. Gdzie są te granice frywolności i fantazjowania? Już nie powiem, czy ojcu wypada zachęcać do takich rzeczy...

Sakrament małżeństwa to nie jest zaobrączkowanie się i ceremonia liturgiczna w kościele, tylko bycie ze sobą mężczyzny i kobiety w kontekście życia codziennego, tam, gdzie się małżeństwo realizuje, a więc także w łóżku. Jesteśmy przyzwyczajeni do traktowania seksu z perspektywy konfesjonału, gdzie ludzie mówią o grzechach seksualnych, a kapłan też słucha tego z poczuciem misji przebaczania. Trudno wyobrazić sobie, że w takiej sytuacji ksiądz porusza też temat potrzeby uatrakcyjniania życia seksualnego. Byłoby to niesmaczne, a w dodatku ktoś mógłby pomyśleć, że z księdzem jest coś nie w porządku. Jednak małżonkowie nie żyją w konfesjonale, ale żyją w domu, śpią ze sobą i Kościół nie może udawać, że w małżeństwie nie ma seksu. Jeżeli seks jest wartością daną od Boga, to o nią trzeba się troszczyć. Jeżeli małżonkom można pomóc w budowaniu więzi małżeńskiej, a składnikiem tej więzi jest życie seksualne, to trzeba pomóc im także w życiu seksualnym. W ten sposób pomagamy budować sakrament małżeństwa, czego mało kto jest świadomy.

Ale gdzie są te granice fantazji seksualnych i urozmaicania życia seksualnego?

Jesteśmy dziś kształtowani przez wzorce erotomańskie, gdzie liczy się tylko doznanie i szukanie coraz to nowych i silniejszych doznań. To droga donikąd.

Przecież Ojciec też zachęca do nowości w życiu seksualnym.

Zachęcam w głębszym kontekście, kontekście miłości. Myślę o ludziach, którzy się kochają, troszczą się o siebie, mają dzieci. Tacy małżonkowie powinni zatroszczyć się także o przyjemność seksualną i to nie jest to samo, co troska o przyjemność seksualną jako jedyną wartość.

Ojciec sugeruje małżeństwom, żeby korzystały z podniecających perfum, założyły erotyczną bieliznę. Czy pewnego dnia Ojciec uzna, że wibrator też nie jest taki zły?

Nie, to już jest przekroczenie granicy. Chodzi o to, żeby miłość wyrażała się w szacunku dla ciała. Mężczyzna i kobieta powinni wejść w relacje ze sobą przez swoje ciała i wtedy mogą szukać jak najwięcej przyjemności. Nie można miłości zastąpić techniką. Są ludzie, którzy nauczą się na kursach komunikacji pewnego sposobu mówienia i na pierwszej randce może im nawet nieźle pójdzie, ale nie zbudują na tym relacji. Technika jest ważna, ale ma służyć budowaniu więzi, a nie nieustannemu szukaniu coraz to nowych doznań poza swoją cielesnością. Wibrator jest przykładem naruszenia tej granicy. W jednej z książek napisałem, że wszelkie pieszczoty, które są pomocne małżonkom, żeby się rozbudzili i przeżyli szczęśliwy akt seksualny, są jak najbardziej do zaakceptowania, bo za nimi idzie relacja, którą oni w tym czasie tworzą w ludzki sposób.

Mówi Ojciec o cielesności, więzi między mężczyzną a kobietą i przyjemnie się tak ogólnie rozmawia, ale chyba diabeł tkwi w szczegółach i to w takich, o które nie tylko katolik wstydzi się zapytać. Czy katolikowi wolno uprawiać seks oralny, czy to grzech doprowadzić małżonka manualnie do orgazmu, kiedy samemu miało się już orgazm, a małżonek jeszcze nie. To przecież o takie rzeczy ludzie Ojca pytają...

Rzeczywiście, te szczegóły o których pan mówi, są najważniejsze, ponieważ w nich ukryte są kwestie bardzo zasadnicze: niepewność, która hamuje życie seksualne, jakieś zahamowania związane z niezrozumieniem nauki Kościoła, albo bardzo rygorystycznymi jej interpretacjami, które bardzo często są niechrześcijańskie.

Dobrze. Czy seks oralny jest zgodny z nauką Kościoła?

Gra wstępna - tak. Jeżeli małżonkowie chcą współżyć seksualnie, to każda pieszczota jest dopuszczalna, ale zgodna z anatomią i fizjologią. Wszelkie stymulacje, które pomagają przeżyć satysfakcję seksualną, są wartościowe.

Ale jeżeli ten seks oralny ma nie być żadnym wstępem do stosunku, tylko zamiast?

Tu już stanowisko Kościoła nie jest takie otwarte. Rzecz w tym, że współżycie małżonków ma być zjednoczeniem. I to zjednoczenie dokonuje się w pełnym akcie seksualnym. Wszelkie inne formy są satysfakcjonujące, dają poczucie bliskości, ale nie mają w sobie do końca tej siły zjednoczenia. Pojawia się tu moralny problem jakiegoś braku, który w Kościele wyczuwamy, co nie znaczy, że trzeba od razu mówić, że jak się małżonkowie zdecydują na takie pieszczoty, to już jest najgorszy grzech, jaki może się w ich życiu małżeńskim pojawić. Stanowisko Kościoła może być dla wielu ludzi warte przemyślenia. Ludzie niekiedy postrzegają akt seksualny jako potwierdzenie swojej wartości, atrakcyjności, sposób rozładowania stresu, a nie jako bardzo głębokie spotkanie, które ich jednoczy.

Czemu właściwie służy to, co Ojciec robi? To poradnictwo seksualne dla małżeństw, czy rodzaj rozgrzeszenia dla tych małżeństw katolickich, które lubią seks, ale boją się, że pójdą za to do piekła?

To jest propozycja dla małżeństw, które chcą pogłębić duchowość małżeństwa i pogodzić z wiarą życie seksualne. Są małżeństwa, które mają bardzo dużo wątpliwości i niepotrzebne poczucie winy. Trzeba ich z tego oczyścić, bo to przeszkadza w budowaniu więzi.

Z tych pytań kierowanych do Ojca wynika, że katolickie małżeństwa w Polsce uginają się pod jakimś potwornym brzemieniem, czy jak się trochę popieszczą, to nie będzie to ciężki grzech. Można odnieść wrażenie, że seks dla katolików to ciągły horror...

To nadinterpretacja. Rzeczywiście, jest grupa ludzi, którzy mają poważny problem z wyczuciem, co jest w życiu seksualnym zgodne z nauką Kościoła, a co nie. Są znerwicowani, niosą w sobie rozmaite lęki, które trzeba im pomóc rozwiać. Ale to naprawdę mniejszość. Jest to między innymi efekt zaniedbań, ponieważ na te tematy nie mówi się w Kościele publicznie, nie ma nawet takiego forum w parafiach. Zdecydowana większość ma jednak zdrowe podejście do życia seksualnego.

Nie jest Ojciec takim Freudem, który układa katolików na kozetce i pozwala im się odblokować?

Odblokowanie to także jeden z wymiarów tego, co robię. Ludzie mają rozmaite obciążenia. Mogą być związane z wychowaniem, gdzie seksualność była przedstawiana negatywnie albo w ogóle się o niej nie mówiło, albo zostali poranieni w przeszłości w sferze seksualnej. A seksualność jest niesłychanie delikatną sferą i nigdy nie wiadomo, co na niej odciśnie swoje piętno.

Czy dla katolika pójść do sex shopu to jest grzech?

Sex shopy są nastawione na samo szukanie doznań. To nie są sklepy, które pomagają budować więź małżeńską. Tam robi się interes z samych doznań. Katolicy czują niesmak patrząc na repertuar środków, które sex shopy oferują. Ale jeśli katolik nie jest specjalnie pruderyjny, może skorzystać z dwóch erotycznych katolickich sklepów, które są w internecie.

Erotyczny sklep katolicki. Brzmi nieźle...

To pomysł, który wyszedł właśnie od katolickich małżonków. Jest tam fajna bielizna erotyczna, żele nawilżające, kosmetyki do kąpieli czy masażu albo rzeczy zabawne, np. fosforyzujące kości miłości.

A był Ojciec w prawdziwym sex shopie?

Kiedyś byłem. Żeby wiedzieć, jak to wszystko wygląda.

Powiedział Ojciec, że Bóg nie jest pruderyjny. To może Kościół jest pruderyjny?

Czasami tak, ale to się zmienia. Widać olbrzymią różnicę między tym najstarszym pokoleniem a młodymi.

Jak seksualne nauki Ojca przyjmują inni duchowni, a zwłaszcza zwierzchnicy. Nie objechali nigdy Ojca?

Mam pełne poparcie w swoim środowisku. Nigdy jeszcze oficjalnie nikt mnie nie skarcił, a nieoficjalnie - cóż, zależy gdzie się ucho przyłoży. Czasem ktoś źle zrozumie fragmenty moich wypowiedzi wyrwane z kontekstu i pojawiają się pewne obawy...

Napisał Ojciec, że Józef i Maryja pod względem seksualnym nie są wzorem dla katolickiego małżeństwa. Dziwnie to brzmi.

No tak. Maryja i Józef mieli za zadanie wychować Syna Bożego - Jezusa Chrystusa i nikt więcej takiego zadania miał nie będzie. Chrystus nie ma w sensie dosłownym ziemskich rodziców, jest Synem Bożym. Maryja i Józef nie mogli współżyć, bo to by oznaczało, że Jezus jest ich synem.

Przecież my nic nie wiemy o życiu seksualnym Maryi i Józefa.

Nie można obronić Bóstwa Jezusa, gdy uważa się, że Józef i Maryja współżyli seksualnie. A jeżeli nie współżyli, to życia Maryi i Józefa nie można traktować jako wzoru życia seksualnego dla małżonków, bo wtedy popieramy białe małżeństwa, czyli takie, w których małżonkowie nie współżyją z racji religijnych. Niekiedy takie pomysły się pojawiają, ale są one antymałżeńskie.

Pojawiają się wśród ludzi Kościoła.

Całkowity margines, który nie rozumie znaczenia małżeństwa, ma negatywne podejście do życia seksualnego i szuka podpórek w Piśmie Świętym, żeby udowodnić, że porządni ludzie nie powinni współżyć.

Cóż, wypadałoby jeszcze Ojca zapytać, jak teoretyk może szczegółowo doradzać małżeństwom w życiu seksualnym...

Spotykam się z takimi pytaniami. Powiem tak: żaden z wybitnych astronomów nie był nawet na Księżycu. Kapłan nie musi mieć takich doświadczeń, a nawet gdyby miał, choćby z jedną kobietą, to cóż to jest za doświadczenie? Liczy się jedynie ciągły kontakt z ludźmi. Tak jak terapeuci zdobywają ciągłe doświadczenie w pracy z pacjentami, tak kapłan zdobywa je poprzez duszpasterstwo. Po spotkaniach z tysiącami małżeństw mam lepszy wgląd w życie seksualne niż ten, kto współżyje, ale zna tylko swoje jednostkowe doświadczenie i to, czym pochwalą się koledzy w pracy, którym, jak wiadomo, wszystko wychodzi.
Rozmawiał Sławomir Sowa

Rozmowa pierwotnie ukazała się 12 marca 2021 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ojciec Knotz mówi jak katolik może popieścić. Co zakonnik doradza małżeństwom katolickim w sprawach seksu? - Dziennik Łódzki

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski