Do wypadku doszło 25 maja tego roku. Sebastian N. jadąc swoim BMW około godz. 22 staranował trzy samochody czekające na zmianę świateł na skrzyżowaniu Alei Solidarności i ul. Sikorskiego w Lublinie.
- Usłyszałem pisk hamowania i niemal równocześnie z nim poczułem silne uderzenie w tył samochodu, w którym siedziałem - zeznał wczoraj Piotr P., policjant, który brał udział w wypadku.
Toyota, którą podróżowało trzech lubelskich funkcjonariuszy została odrzucona na środek skrzyżowania. Ucierpiały także dwa inne samochody. Świadkowie zdarzenia pobiegli zobaczyć, czy nikomu nic się nie stało.
- Podbiegłem do samochodu sprawcy. Wystrzeliły jego poduszki i kurtyny powietrzne. Auto miało wyrwaną maskę. Odpadło koło. Z silnika wydobywał się dym - relacjonował inny świadek. - Mimo to sprawca próbował odjechać powtarzając w kółko: "muszę odjechać, żeby nie blokować pasa". Próbował ruszyć w przód i tył. W ogóle nie zdawał sobie z prawy z tego, co się dzieje i że auto jest niesprawne.
Świadek zaczął podejrzewać, że sprawca wypadku jest pijany. Próbował wyjąć mu kluczyki ze stacyjki, a kiedy to się nie udało - jak zeznał - wyjął z auta samego kierowcę.
Świadkowie zgodnie zeznają, że Sebastian N. był bardzo agresywny. Próbował uciekać. Krzyczał, że jest lekarzem i chce się skontaktować ze swoim adwokatem. Do czasu przyjazdu policji musieli przytrzymywać go siłą.
- Kiedy przejechało pogotowie siedziałem z nim w jednej karetce - zeznawał Janusz K., najbardziej poszkodowany z policjantów. - On w ogóle nie wiedział, co się dzieje. Spytał co mi się stało. Kiedy odpowiedziałem, że jakiś baran spowodował wypadek odpowiedział: "Proszę się nie martwić. Pomogę panu. Jestem lekarzem".
Okazało się, że Sebastian N. prowadził auto mając 2,29 promila alkoholu w organizmie. Znajdował się też pod wpływem środków psychotropowych. Biegli stwierdzili, że stężenie w jego krwi alprazolamu, leku z grupy benzodiazepin przekroczyło dwukrotnie maksymalny poziom terapeutyczny.
Sebastian N. przyznał się do winy. Poprosił o samoukaranie. Gdy w październiku sąd chciał wyrazić na to zgodę rozmyślił się jednak. Jego zachowanie na rozprawie i sposób wypowiadania spowodowały, że zaczęto wątpić w jego poczytalność i skierowano na badania psychiatryczne.
- Sebastian N. się na nie nie stawił - mówiła w czwartek sędzia Agnieszka Straub-Cegiełko. - Zawiadomił sąd, że będzie nieobecny do końca roku. Potem jednak zmienił zdanie i poinformował, że przyjedzie na wyznaczony termin. Było już jednak za późno.
Kolejny termin badania wyznaczono na 7 stycznia.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?