Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okulista, który staranował trzy auta na al. Solidarności nie zgłosił się na badania

Agnieszka Kasperska
Kolejny termin badania wyznaczono na 7 stycznia
Kolejny termin badania wyznaczono na 7 stycznia Małgorzata Genca/Archiwum
Sebastian N. po spowodowaniu wypadku zachowywał się dziwnie - zeznali świadkowie. Krzyczał, że jest lekarzem i żąda swojego adwokata

Do wypadku doszło 25 maja tego roku. Sebastian N. jadąc swoim BMW około godz. 22 staranował trzy samochody czekające na zmianę świateł na skrzyżowaniu Alei Solidarności i ul. Sikorskiego w Lublinie.

- Usłyszałem pisk hamowania i niemal równocześnie z nim poczułem silne uderzenie w tył samochodu, w którym siedziałem - zeznał wczoraj Piotr P., policjant, który brał udział w wypadku.

Toyota, którą podróżowało trzech lubelskich funkcjonariuszy została odrzucona na środek skrzyżowania. Ucierpiały także dwa inne samochody. Świadkowie zdarzenia pobiegli zobaczyć, czy nikomu nic się nie stało.

- Podbiegłem do samochodu sprawcy. Wystrzeliły jego poduszki i kurtyny powietrzne. Auto miało wyrwaną maskę. Odpadło koło. Z silnika wydobywał się dym - relacjonował inny świadek. - Mimo to sprawca próbował odjechać powtarzając w kółko: "muszę odjechać, żeby nie blokować pasa". Próbował ruszyć w przód i tył. W ogóle nie zdawał sobie z prawy z tego, co się dzieje i że auto jest niesprawne.

Świadek zaczął podejrzewać, że sprawca wypadku jest pijany. Próbował wyjąć mu kluczyki ze stacyjki, a kiedy to się nie udało - jak zeznał - wyjął z auta samego kierowcę.

Świadkowie zgodnie zeznają, że Sebastian N. był bardzo agresywny. Próbował uciekać. Krzyczał, że jest lekarzem i chce się skontaktować ze swoim adwokatem. Do czasu przyjazdu policji musieli przytrzymywać go siłą.

- Kiedy przejechało pogotowie siedziałem z nim w jednej karetce - zeznawał Janusz K., najbardziej poszkodowany z policjantów. - On w ogóle nie wiedział, co się dzieje. Spytał co mi się stało. Kiedy odpowiedziałem, że jakiś baran spowodował wypadek odpowiedział: "Proszę się nie martwić. Pomogę panu. Jestem lekarzem".

Okazało się, że Sebastian N. prowadził auto mając 2,29 promila alkoholu w organizmie. Znajdował się też pod wpływem środków psychotropowych. Biegli stwierdzili, że stężenie w jego krwi alprazolamu, leku z grupy benzodiazepin przekroczyło dwukrotnie maksymalny poziom terapeutyczny.

Sebastian N. przyznał się do winy. Poprosił o samoukaranie. Gdy w październiku sąd chciał wyrazić na to zgodę rozmyślił się jednak. Jego zachowanie na rozprawie i sposób wypowiadania spowodowały, że zaczęto wątpić w jego poczytalność i skierowano na badania psychiatryczne.

- Sebastian N. się na nie nie stawił - mówiła w czwartek sędzia Agnieszka Straub-Cegiełko. - Zawiadomił sąd, że będzie nieobecny do końca roku. Potem jednak zmienił zdanie i poinformował, że przyjedzie na wyznaczony termin. Było już jednak za późno.

Kolejny termin badania wyznaczono na 7 stycznia.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski