Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oni mieszkali i pracowali na Majdanku po 1944 roku

Małgorzata Szlachetka
Pierwsza kierowniczka działu dokumentacji Janina Jaskowiakowa i Zofia Leszczyńska (z prawej) w poobozowym baraku nr 62, druga połowa lat 40.
Pierwsza kierowniczka działu dokumentacji Janina Jaskowiakowa i Zofia Leszczyńska (z prawej) w poobozowym baraku nr 62, druga połowa lat 40. Zbiory prywatne Zofii Leszczyńskiej
Pod koniec 1944 roku obok siebie na Majdanku mieszkali: pracownicy muzeum i żołnierze. Był też obóz NKWD.

W muzeum na Majdanku mój tata pracował jako ogrodnik. Mieszkanie dostaliśmy w baraku nr 49, w którym w czasie wojny były magazyny. Pokój urządziliśmy sobie w tym pomieszczeniu przy drzwiach, w którym w czasie wojny siedział więzień zatrudniony w magazynie. Pokoik był niewielki, starczyło miejsca na piecyk, łóżka i stół - opowiada Zofia Leszczyńska, wieloletni kustosz Państwowego Muzeum na Majdanku. I dodaje: - Zamontowano nam tam kuchenkę, poza tym w dawnym baraku obozowym nr 62 była stołówka i kuchnia. Gotować przychodziły codziennie dwie panie z Dziesiątej.

Władysław Hora, ojciec Zofii Leszczyńskiej, z zawodu był nauczycielem. Przed wojną kierował Szkołą Powszechną w Drzewcach. Kiedy w drugiej połowie 1944 roku w okolicach Puław zaczęły się aresztowania członków AK, wyjechał do Lublina. - Zrobił dobrze, bo jego koledzy, których wtedy UB aresztowało, zostali wywiezieni jednym transportem na Wschód. Znaleźli się na Sybirze - dodaje jego córka.

Dlaczego pracownicy muzeum mieszkali na terenie dawnego obozu? W Lublinie brakowało mieszkań, bo część kamienic na Starym Mieście i w Śródmieściu została zniszczona. W poobozowych barakach kąt dla siebie dostawały osoby, które przyjechały do Polski z Kresów przyłączonych do Związku Radzieckiego. - Władysław Gałdzicki w 1940 roku był przez Rosjan wywieziony na Syberię. Do Lublina przyjechał z żoną i dziećmi, jego najstarsza córka, Irena, pracowała w muzeum. W następnym baraku mieszkała rodzina Pietruszków z Wileńszczyzny - wylicza Zofia Leszczyńska.

Kiedy już działało muzeum, na terenie byłego obozu cały czas stacjonowało Wojsko Polskie. Żołnierze mieszkali w barakach i kąpali się w poobozowych łaźniach. A na III polu funkcjonował obóz NKWD dla żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich.

"Żołnierze przebudowywali baraki przystosowując je do własnych potrzeb, rozbierali niektóre obiekty, a uzyskany materiał zużywali na opał lub sprzedawali. Zniszczenia były tak duże, że 17 października 1944 r. stały się przedmiotem dyskusji na posiedzeniu PKWN-u" - pisze Janina Kiełboń we wstępie do tomu "Państwowe Muzeum na Majdanku w latach 1944-1947".
Na początku na cele muzealne oddano tylko jeden barak. Placówka zatrudniała m.in. furmanów, dlatego jeden z poobozowych baraków został przeznaczony na stajnie.

Zofia Leszczyńska rozpoczęła swoją pracę w 1948 roku, jeszcze jako studentka historii na KUL. Pierwszego dnia pracy dostała stos zdjęć do uporządkowania, były robione chwilę po wyzwoleniu obozu, ich autorem był na przykład znany lubelski fotograf Stanisław Magierski.
- Pierwsza kierowniczka działu dokumentacji, pani Janina Jaskowiakowa, sama była w czasie wojny więźniarką Majdanka. Wpadła w czasie łapanki na Dziesiątej. A archiwum? To była sala w baraku numer 62, jedynego, który na początku dostaliśmy do dyspozycji. Na jednej ścianie stały poobozowe szafy z dokumentami - opisuje Leszczyńska.

Podstawowym zadaniem stało się odtworzenie struktury obozowej kancelarii. Nie było to łatwe, bo dokumenty poobozowe leżały rozrzucone między barakami. Niektóre z nich trzeba było wyczyścić, nie wszystkie udało się odzyskać. Karty wpisywało się do tzw. księgi przybytków. - Żołnierze używali tych poniemieckich dokumentów w ubikacjach, albo wrzucali do dołów kloacznych. Inne trzeba było suszyć, bo leżały rozrzucone na polach - dodaje Leszczyńska.

Część cennych dokumentów, jeszcze w lipcu 1944 roku, odnalazł lubelski historyk Roman Szewczyk. Wśród nich były m.in. oryginalne plany krematorium i spisy załogi obozowej.
- Roman Szewczyk znalazł je w rozbitym niemieckim samochodzie, porzuconym na dzisiejszej ulicy Piłsudskiego. Złożył je do Archiwum Państwowego w Lublinie - precyzuje Leszczyńska. I dodaje: - Na początku do tych dokumentów nie mieliśmy dostępu, bo zostały zabrane przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego.
Muzeum odzyskało je dopiero w 1958 roku. Szewczyk został nawet aresztowany, bo jego zainteresowanie poobozowymi dokumentami było podejrzane dla komunistycznych władz.

Bywało różnie. Przed mszą w czasie pierwszego Tygodnia Majdanka z 1945 roku doszło do nieoczekiwanego wydarzenia. Runęło krematorium, które zostało odbudowane po tym, jak Niemcy uciekając wysadzili je w powietrze. - W nocy była taka burza, że to wszystko się zawaliło. Udało się naprawić szkody dzięki pomocy wojska - mówi Leszczyńska.

Pierwsza wystawa upamiętniająca grozę niemieckiego, nazistowskiego obozu na Majdanku, została odsłonięta w baraku nr 62. Obok puszek po cyklonie B wyeksponowano ludzkie czaszki, znalezione na terenie byłego obozu. "Dobitny, wręcz brutalny sposób przedstawiania obozowej tematyki miał w intencji ówczesnego dyrektora PMM, Antoniego Ferskiego, podkreślić okrucieństwo sprawców. Zabiegi te już wówczas spotkały się z krytyką na łamach prasy" - taki komentarz znalazł się przy jednej z fotografii z wystawy, opublikowanej na oficjalnym profilu Państwowego Muzeum na Majdanku.

Zofia Leszczyńska świetnie pamięta tę wystawę: - Przychodzili ją oglądać nie tylko żołnierze, ale i szkolne wycieczki. Przy wejściu siedziała Irena Gałdzicka. Czasami żartowała, że to pewnie dlatego ją tak głowa często boli, bo się nasiedziała przy tym cyklonie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski