Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Osadzony Bednarczyk nawrócony programowo

Marcin Jaszak
Konrad Bedrarczyk. Tu jeszcze w ZK Opole Lubelskie
Konrad Bedrarczyk. Tu jeszcze w ZK Opole Lubelskie Marcin Jaszak
Mówi o sobie, że kiedyś był bydlakiem. Zwykłym moralnym ścierwem. Ta krótka charakterystyka doskonale pasuje do obiegowej opinii o osadzonych w zakładach karnych. Niech te ścierwa siedzą zamknięte z dala od naszego wzroku i świata. Kiedy wyjdą na wolność to i tak, na szczęście dla nas, zaraz wrócą do śmierdzących starym, zatęchłym potem cel i kolegów recydywistów. Bo resocjalizacja to mrzonka wymyślona przez chory system penitencjarny i tego się bezpiecznie trzymajmy. Czy warto więc jechać do Zakładu Karnego w Opolu Lubelskim, tylko po to, aby poznać jakiegoś dwudziestoośmioletniego cwaniaka, który napisał książkę w więzieniu?

Wrażenia, po przeczytaniu pierwszych stron jego książki, zapowiadały spotkanie z takim właśnie człowiekiem. Łysym delikwentem, który powie kilka słów, o ile akurat będzie miał ochotę na rozmowę. A jak mu się nie spodobasz, to spławi cię twierdząc, że o niczym nie może mówić, bo takie panują tu zasady, a to rzecz święta. Żadnych zdjęć, żadnej rozmowy. Szybko okazało się jednak, że konfrontacja rzeczywistości z obiegowymi stereotypami wypadła na korzyść tej pierwszej.

Przywitał mnie niewinnie wyglądający, uśmiechnięty blondyn, który bardziej pasowałby do celi zakonnej niż więziennej.

- Wiele osób mi tak mówi. Kiedyś było inaczej. Wyglądałem na człowieka, do którego lepiej nie podchodzić bez konkretnych powodów. Starałem się, aby mój wizerunek był ostry. Bo w pewnych kręgach, wrażliwość odbierana jest jako oznaka słabego charakteru. To wada i słabość, które trzeba ukrywać. Kiedy teraz porównuję zdjęcia, to jestem innym człowiekiem. Złagodniałem wewnętrznie, a to wpłynęło na mój wygląd. Złożyło się na to wiele czynników - tłumaczy Konrad Bednarczyk.
Zacznijmy jednak od książki pod tytułem "Cwaniak", która na razie funkcjonuje w kilku wydrukowanych egzemplarzach i jako audiobook na potrzeby zakładu karnego. Osadzony, bo taka terminologia obowiązuje w zakładach karnych, nie potrafi do końca wytłumaczyć dlaczego powstała jego książka.

- Napisałem tę powieść pod wpływem nagłego impulsu, który właściwie do tej pory jest tajemnicą nawet dla mnie. Zacząłem pracować w radiowęźle i od jakiegoś czasu miałem pierwszy raz kontakt z komputerem. Otworzyłem edytor tekstu i zacząłem pisać. W zasadzie idąc do pracy w radiowęźle na kilka godzin, każdą wolną chwilę poświęcałem pisaniu. Przerywałem tylko na obowiązki wynikające z pracy - opowiada Konrad.

Możliwe jednak, że gdyby Bednarczyk nie zgodził się na tak zwane dobrowolne oddziaływanie programowe, książka by nie powstała. Karę pozbawienia wolności odbywa się w systemie zwykłym lub tzw. programowanego oddziaływania. Ten pierwszy sprowadza się do funkcjonowania osadzonego w jednostce zgodnie z regulaminem.

- W drugim systemie wychowawca współtworzy ze skazanym indywidualny program oddziaływania, zawierający najogólniej mówiąc inspirację do konstruktywnego wykorzystania czasu. Może zawierać wskazówki dotyczące podjęcia nauki czy zatrudnienia, motywować do kontaktów z rodziną. Wszystko to, co może przysłużyć się do powrotu do społeczeństwa. Każdy dorosły skazany musi wyrazić zgodę na udział w programie. Nie brakuje skazanych, dla których udział w takim programie wiąże się ze złamaniem zasad. Odrzucając propozycję administracji wybierają programową bezczynność, a to prowadzi donikąd - tłumaczy Łukasz Pruchniak, wychowawca do spraw kulturalno-oświatowych.

Osadzony Bednarczyk wybrał jednak oddziaływanie. - Najpierw zrobiłem to dla korzyści, ponieważ lepiej wygląda to w aktach. Później jednak zacząłem z tego czerpać korzyści dosłownie dla siebie. W moim przypadku ten program zakładał czytanie książek, pisanie streszczeń i innych prac pisemnych oraz radiowęzeł - opowiada Konrad.

Początkowo nikt nie wiedział o jego dodatkowym zajęciu. W końcu "kaowiec" wręcz przyłapał go na pisaniu.

- Zareagował pozytywnie. Przeczytał, dał mi kilka rad i przede wszystkim wspierał. Potem wydrukował i nadał bieg całej sprawie. Mogę spokojnie powiedzieć, że dzięki niemu ta książka wydostała się poza mury zakładu - mówi więzienny literat.
Niedługo potem "Cwaniak" trafia na 19. Ogólnopolski Konkurs Twórczości Więziennej Bydgoszcz 2010. Tam książka Konrada zdobywa pierwszą nagrodę w kategorii literackiej.

- Wydrukowaliśmy egzemplarz, do którego okładkę przygotował jeden z osadzonych i taką wersję wysłaliśmy na konkurs. Po ogłoszeniu wyników dyrektor naszej jednostki podjął decyzję, że pan Konrad pojedzie na rozdanie nagród. Muszę podkreślić, że był to ważny ruch, gdyż rzadko się zdarza się, aby osadzony osobiście odbierał nagrodę. Jednak przypadek pana Konrada okazał się na tyle ważny, że wymagał takiej decyzji. Moment, w którym literaci, będący jurorami konkursu gratulując, ściskali jego dłoń, uważam za najważniejszy w ciągu zdarzeń związanych z autorem książki - podkreśla Łukasz Pruchniak.

Twórczość Bednarczyka poznali również współwięźniowie. Autor czytał książkę przez radiowęzeł i dzięki temu powstał audiobook.

- Więźniowie nawet pytali, czy to jest do wypożyczenia. Reagowali naprawdę pozytywnie - cieszy się Konrad.

Kto jest bohaterem "Cwaniaka"? Oczywiście młody złodziej. - "...Powieść... jest historią młodego złodzieja - fachowca. Niejeden mógłby powiedzieć - O czym tu pisać?!... jednak po przeczytaniu owej powieści i ty... możesz zacząć zastanawiać się, czy przypadkiem, któryś z twoich znajomych nie mógłby okazać się byłym złodziejem. To może odważne twierdzenie i pewna brawura z mojej strony, jednak, jako że sam znam kilka takich osób, mogę z czystym sumieniem posunąć się do stwierdzenia, że ktoś, kto kiedyś parał się niezbyt chwalebnym rzemiosłem, jakim niewątpliwie jest kradzież, wcale nie musi pozostać złodziejem do końca życia..." - pisze we wstępie Bednarczyk.

Autor podkreśla jednak, że mimo pewnych zbieżności z jego biografią, nie utożsamia się z bohaterem. Wydarzenia w książce to zlepek zasłyszanych od współwięźniów wspomnień.

- "...Opowieść ta jest na granicy faktu i fikcji literackiej, jednak dla dobra swojego i osób, które mogłyby znać rzeczywisty przebieg zdarzeń, nie wolno mi powiedzieć, które działy się naprawdę, a które powstały w mojej wyobraźni... dodam, że wydarzenia opisane w mojej książce znam wyłącznie z opowieści zasłyszanych tu i ówdzie. A czy prawdą jest to, co napisałem, nie mogę przysiąc, a ty czytelniku nie możesz wiedzieć, ile prawdy jest w moich wyjaśnieniach..." - czytamy dalej we wstępie.

Bohaterem "Cwaniaka" jest Rafi, który swoją złodziejską działalność zaczyna w wieku trzynastu lat.

- W pewnym okresie swojego życia byłem bardzo podobny do bohatera tej książki. Młody wiek jest akurat zaczerpnięty z mojej biografii. To fakt, że ja zacząłem już jako bardzo młody człowiek łamać prawo. Najbardziej aktywny byłem przed osiągnięciem pełnoletności. Wtedy człowiek jest bezkarny, wymiar sprawiedliwości niewiele może mu zrobić - wspomina autor.

Postać Rafiego przypomina Marva z Sin City. Brutalny i bezwzględny typ, który w głębi serca jest wrażliwy, a swoją inteligencję wykorzystuje jedynie do działań przestępczych.

- Chciałem, aby cechy bohatera i wydarzenia w książce były mocno przekoloryzowane. Wszechstronność Rafiego daje szerszy ogląd na świat, w jakim funkcjonował. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że jeden człowiek rzadko kiedy tyle przeżywa. Choć tu znów jest pewien mój rys. W książce jest gloryfikowane przestępstwo. Sam byłem w pewnym sensie bezdusznym człowiekiem, który nic innego w życiu nie widział poza tym, aby się zabawić. To była wartość. Zabawa, narkotyki i kradzież, bo za coś trzeba się bawić - tłumaczy Bednarczyk.
Wspólnie z bohaterem "Cwaniaka" poznajemy świat młodego człowieka, który swoje wyniesione z dzielnicy i mocno zakodowane w umyśle Miasto Grzechu, przenosi na całe otoczenie, w jakim funkcjonuje. Ale Sin City to tylko nasze porównanie. Autor z opolskiego zakładu karnego miał zupełnie inne wzorce. Dzięki programowemu oddziaływaniu zaczął poznawać świat literatury.
- Początkowo czytałem kryminały. Później wychowawca zaproponował mi inne książki. Dużym odkryciem dla mnie był "Pałac kobiet" Pearl Buck, ale największe wrażenie i wpływ wywarła na mnie książka "Bracia Karamazow" Fiodora Dostojewskiego. Pisząc, kierowałem się uczuciami, które towarzyszyły mi podczas czytania tych książek - mówi autor.

Co Bednarczyk chciał przekazać w książce? - Chcę zaznaczyć, że nie jest to powieść z morałem. To nie miałoby sensu. Pokazałem, że taki świat istnieje. Starałem się uniknąć narzucania czegokolwiek. Nie chciałem napisać, że ja czy ktokolwiek źle postępował. Gdybym stwierdził na koniec, że robiłem źle, to cała książka byłaby napisana na próżno. Chciałem, aby czytelnik poznał Rafiego i poczuł się tak zły jak on. Co z tym zrobi, to już jego sprawa - wyjaśnia Konrad.

Na razie książkę poznali osadzeni. Dziś Konrad jeszcze nie nie myśli o tym, czy będzie starał się ją wydać.

- Trudno powiedzieć. Myślę, że wszystko musi w człowieku dojrzeć. Gdybym był sytuacji, kiedy ktoś mi proponuje wydanie, wtedy bym się zastanawiał. Jestem zadowolony, że książka funkcjonuje w zakładzie i oczywiście z nagrody, bo przyznali mi ją znani literaci. Ale teraz mam inne rzeczy na głowie. Niedługo stąd wychodzę. Czeka na mnie córeczka, normalna praca i życie. To jest w tym momencie najważniejsze - mówi Konrad.

Podkreśla również, że jest innym człowiekiem. Dzięki resocjalizacji, ludziom, których spotkał w zakładzie i podczas przepustek oraz Biblii, przyjął zasady moralne i nauczył się pokory. Czy można mu wierzyć? Człowiekowi, który trafił tu za kradzież, pobicie i groźby karalne, a wcześniejsze wyroki w zawieszeniu nie robiły na nim większego wrażenia.

- Zdaję sobie sprawę, że to niełatwe. Istnieje bardzo popularna opinia wśród skazanych, że nie ma resocjalizacji. Zdarzyło mi się słyszeć ją nawet z ust osób zresocjalizowanych. Świadczy to o braku zrozumienia tego pojęcia. Braku świadomości tego, że jakkolwiek intensywne oddziaływania nie przyniosą rezultatu bez świadomego i szczerego włączenia się osadzonego w ten proces. Uważam, że resocjalizacja zaczyna się w momencie, w którym człowiek poddawany temu procesowi sam uświadamia sobie, że jest on w jego życiu potrzebny. Pan Konrad jest doskonałym przykładem, czy tego chce, czy nie. On sam, po pewnym czasie podjął decyzję o wprowadzeniu w swoje życie więzienne konstruktywnego planu. Cieszę się, że mogłem w jakimś sensie bezpośrednio w tym współuczestniczyć - tłumaczy Łukasz Pruchniak.

Sam osadzony mówi podobnie. Patrząc na niego można uwierzyć, że jego słowa nie będą mu już potrzebne do tego, żeby dobrze wyglądały w aktach.

- Jeśli chodzi o resocjalizację, to większość ją rozumie, ale nikt sobie tego nie potrafi wyobrazić. Ktoś kto mówi, że nie ma resocjalizacji, nigdy po nią nie sięgał, bo nie chciał się zmienić i nie widzi w tym co robi nic złego. Ja chciałem się zmienić i to zrobiłem. To jest właśnie ta resocjalizacja, nawet jeśli dotyczy tylko jednego złodzieja na stu - rozważa Konrad.

Konrad Bednarczyk, po odbyciu połowy kary, czyli dwóch latach i dziewięciu miesiącach, otrzymał właśnie warunkowe, przedterminowe zwolnienie z odbywania kary pozbawienia wolności. Planuje zostać w Opolu Lubelskim i pracować w firmie budowlanej.

Dlaczego więc nie napisać o człowieku, który chce żyć według ogólnie panujących zasad, wychowywać swoją córkę i uczciwie pracować? Bo nikt w to nie uwierzy? Najważniejsze, że wierzy w to on sam, jego wychowawcy i osoby, które poznał podczas przepustek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski