Wciąż atrakcyjny, ale mocno podtatusiały 42-letni prezenter pogody czuje się niespełniony. Nuży go rola głowy rodziny. Na domiar złego los pokarał go żoną o nosie Gargamela. Wikła się w romans, po którym rozpada się małżeństwo.
Niewiele w tym filmie jest komedii. Dużo więcej w nim goryczy. Oskar to mężczyzna niedojrzały, który czuje, że się starzeje, więc rozpaczliwie pragnie coś jeszcze przeżyć. Zdradę żony tłumaczy tym, że miłość ich opuściła.
Jan Hrebejk pokazuje słabość charakteru Oskara, jego życiową nieporadność i przekonanie, że wciąż jeszcze jest młody. Zabawna i radosna na początku kreacja okazuje się tragiczna.
Oczywiście "Do Czech razy…" nie jest dramatem. Raczej tragikomedią z porządną dawką psychologicznej refleksji. Odnajdujemy w tym filmie także wiele ciepła. Zuzanna, choć jest urodziwa, niczym Cyrano de Bergerac, rozkwita po wyrzuceniu niewiernego męża z domu. Poznajemy ją jako chrapiące monstrum, zmorę, która mogłaby straszyć wszystkich mężczyzn świata w przeddzień ożenku. Z czasem okazuje się kobietą silną, odważną, mądrą życiowo i przez to pociągającą. Poznaje także mężczyznę, dla którego jej szkaradny, wielki nos jest piękny.
Myślenia o poważnych sprawach jest sporo (głównie dzięki otwartemu zakończeniu), ale można się także kilka razy uśmiechnąć, a czasem nawet zaśmiać. Życiowa historia podana jest lekko, bez natręctwa i moralizatorstwa.
Piątek-niedziela, Kino Apollo, Peowiaków 6, godz. 12.30, 18.30
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
