Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Padali jak ścięte drzewa”. Tragiczna historia wisznickich Żydów

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Żyd wisznicki z synem. Zdjęcie umieszczono w katalogu wystawy pt. „Byli tu od wieków, odeszli na zawsze…”
Żyd wisznicki z synem. Zdjęcie umieszczono w katalogu wystawy pt. „Byli tu od wieków, odeszli na zawsze…” archiwum
„Dwa samochody ciężarowe zatrzymały się na szosie w odległości ok. 300 metrów od naszego domu. Zobaczyliśmy wychodzącą na pole grupę ludzi, za którymi szli żandarmi. Zdrętwieliśmy z przerażenia” – czytamy we wspomnieniach Mariana Romanowicza na temat egzekucji Żydów w Dubicy (gm. Wisznice), która odbyła się 18 listopada 1942 roku. „Gdy podeszli bliżej rzeki przedstawił nam się widok strasznej śmierci, gdy po kilku z nich padło jak ścięte drzewa. Wkrótce dowiedzieliśmy się, że są to Żydzi z Wisznic, którzy pracowali dotąd w Tartaku”.

To był jeden z ostatnich, wyjątkowo ponurych akordów bestialskich mordów na Żydach w Wisznicach. W ten sposób Niemcy zniszczyli społeczność, która funkcjonowała w tej niewielkiej osadzie przez setki lat. O tych ludziach nigdy nie zapomniano.

- Staramy się pamięć o nich ocalić na wiele sposobów – podkreśla Elżbieta Sokołowska, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Oświaty w Wisznicach. - Zorganizowaliśmy we wtorek (27 września) spotkanie kilku polskich rodzin z naszej gminy, które podczas wojny pomagały Żydom oraz żydowskich rodzin osób ocalonych z Holokaustu – byłych mieszkańców Wisznic. Została także otwarta wystawa, którą już pierwszego dnia obejrzały setki osób. Powstała również publikacja na temat dziejów Żydów w naszej miejscowości. Są one niezwykle ciekawe.

Za kolczastym drutem

Uważa się, że Żydzi przybyli do Wisznic jeszcze w XVII wieku (najstarsza wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1676 r.). Zajmowali się głównie handlem i rzemiosłem. Nic dziwnego, bo miejscowość zawsze słynęła z popularnych, cotygodniowych targów oraz jarmarków. Wiadomo, że w 1835 roku stała już w Wisznicach bożnica, funkcjonowała mykwa oraz niewielki szpital - określany także jako przytułek. Na początku XX wieku Żydzi stanowili połowę mieszkańców miasteczka (żyło tam wówczas ponad 3 tys. osób). Byli właścicielami wielu domów stojących głównie przy miejscowym rynku.

Wszystko zmieniła wojna. W 1939 r. Niemcy powołali w Wisznicach Judenrat (składał się z sześciu osób), a w jesienią 1940 r. założono w północno-wschodniej części osady getto. Te nową, sztuczną dzielnicę ogrodzoną drutem kolczastym, wyznaczały dzisiejsze ulice: Krótka (dawny Koński Targ), Fabryczna i Rowińska, gdzie znajdowała się główna brama getta. Był to niewielki teren, w którym znalazło się zaledwie kilkanaście budynków mieszkalnych.

Z opisu umieszczonego w książce wydanej przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce pt. „Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich 1939-1945” wynika, iż w getcie zamknięto nie tylko miejscowych Żydów. Na niewielkim terenie, w ogromnej ciasnocie, znalazła się tam także ludność przywieziona w grudniu 1940 r. z Mławy (było to 925 osób), a w 1941 r. - z Krakowa. W sumie w getcie przebywało ok. 2,5 tys. Żydó. Pracowali głównie w warsztatach rzemieślniczych, kopali rowy oraz wykonywali prace porządkowe. Żyli w tragicznych warunkach. Cierpieli głód, nękały ich też choroby.

„Dziś był u nas prawdziwy obraz głodnego człowieka” – pisał Marian Romanowicz w swoim dzienniku z czasów II wojny światowej 1939-1945: pod datą 5 stycznia 1942 r. „Żydówka jakaś wydostała się z getta (…), przyszła do nas do mieszkania, było przygotowane trochę zupy dla psa, szybko to zjadła, wzięła jeszcze kilka kartofli ugotowanych świniom w mundurkach – powiedziała jakie to dobre jedzenie pies dostaje i poszła z powrotem do Wisznic”.

Machina zagłady

To był dopiero początek. W styczniu 1942 r., na słynnej konferencji w Wansee, zebrali się wysokiej rangi urzędnicy państwowi pod przewodnictwem Reinharda Heydricha, protektora III Rzeszy dla Czech i Moraw, nazisty, esesmana, niemieckiego zbrodniarza. Tematem narady było „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”, czyli planowe ludobójstwo Żydów. Omówiono wówczas szczegóły operacji, której później na cześć Heydricha nadano kryptonim „Reinhardt”. Dowództwo akcji powierzono Odilo Globocnikowi, dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim.

Metoda masowych mordów została już wcześniej opracowana w ramach akcji T-4. Niemieccy oprawcy zabijali wówczas osoby niepełnosprawne oraz chore umysłowo. Nową akcję planowano jednak przeprowadzić głównie w Bełżcu, Sobiborze i Treblince. Te miejscowości były położone na terenach leśnych, w pobliżu linii kolejowych: we wschodniej części ówczesnego Generalnego Gubernatorstwa. Żydów planowano także masowo zabijać w obozach koncentracyjnych: na lubelskim Majdanku (KL Lublin) oraz w Auschwitz-Birkenau. Działano szybko.

Podczas trwającej 21 miesięcy akcji „Reinhardt” zginęło prawie 2 miliony Żydów. Zamordowano ich głównie w obozach zagłady. Tysiące osób zabito także podczas egzekucji. Tak było także w powiecie bialskim. 10 czerwca 1942 r. deportowano np. około 3 tys. Żydów mieszających w Białej Podlaskiej do Sobiboru. Oprawcy dotarli także m.in. do Wisznic. W sierpniu i we wrześniu 1942 r. większość miejscowych Żydów popędzono do tzw. getta tranzytowego w Międzyrzeczu Podlaskim. Stamtąd trafili do obozu zagłady w Treblince, gdzie także zostali zamordowani.

„Getto wisznickie likwidowano etapami” – czytamy we wspomnieniach Augusta Jacka Romanowicza (można je znaleźć na stronie www.wisznice.pl). W połowie lata prowadzono ludzi starszych i dzieci pod eskortą kilkunastu uzbrojonych w karabiny żołnierzy niemieckich. Nikt Niemcom nie pomagał, ani policja żydowska, ani też inni ludzie w cywilu. Nasz dom stał blisko drogi, więc dobrze widziałem jak pewna starsza Żydówka już nie miała siły by iść dalej. Zobaczył to eskortujący żołnierz niemiecki, podszedł do niej i przekonał się o jej złym stanie. Cofnął się o kilka metrów do tyłu, podniósł karabin i strzelił w tył głowy. Potem została przez młodych Żydów, którzy jeszcze pozostali w getcie pochowana tuż przy drodze. Po wojnie ciało ekshumowano na cmentarz żydowski”.

Twarze nie podobne do ludzkich

Getto w Wisznicach zostało zlikwidowane 17 listopada 1942 r. Wówczas odbyły się egzekucje ostatnich 124 obywateli żydowskiego pochodzenia (inne źródła podają, że mogło ich być 106 lub 120), którzy pracowali na potrzeby niemieckiego wojska. To właśnie te egzekucje (z listopada 1942 r.) opisywał w swoich wstrząsających wspomnieniach Marian Romanowicz.

„Gdy wszyscy z tej grupy [rozstrzelanych] leżeli, żandarmi odjechali, zostawiając dwóch Niemców na warcie. Dobijali jeszcze tych, którzy dawali oznaki życia” – wspominał Romanowicz. „Po 20 minutach jeden z leżących wstał, zaczął szybko uciekać. Niemcy nie strzelali, tylko zaczęli za nim biec, ale odległość zwiększała się i wtedy zaczęli strzelać. Obserwując to, za każdym strzałem spodziewaliśmy się, że ten uciekający padnie, ale on biegł dalej i coraz bardziej się oddalał i znikł w lesie”.

Marian Romanowicz obserwował w tym czasie także inne egzekucje. „Po tym jeszcze cztery razy przywozili po kilkunastu Żydów, którzy byli tylko w bieliźnie” – notował w swoich zapiskach. „Ustawiali ich w rzędzie i kazali opuścić kalesony na kolana, żeby nie mogli uciekać. Innym kazali klękać przed pobitymi i w tej pozycji do nich strzelali. Jeszcze jeden próbował uciekać, ale wszyscy za nim strzelali i padł”.

Zamordowanych musieli grzebać okoliczni mieszkańcy. Marian Romanowicz był tym wszystkim głęboko wstrząśnięty. Przyglądał się jednak nie tylko ofiarom, ale także oprawcom.

„Strasznie wyglądali ci hitlerowcy bandyci, ręce mieli jeszcze z krwią, mundury i buty zakrwawione – relacjonował. „Straszne były ich twarze, nie podobne do ludzkich. Zdawało się, że będą strzelać do ludzi (chodzi o Polaków, którzy grzebali pomordowanych – przyp. red.). Wszyscy drżeliśmy ze strachu przed nimi. Czuło się, że nogi chcą uciekać (...), to jednak trzeba było spokojnie stać, żeby nie okazać im tego, co działo się w sercach naszych (…). Wewnętrznie człowiek się buntował przeciwko ich zbrodniom. Potem kazali sobie dać obiad, wódki i pojechali”.

Nie był to jednak koniec egzekucji. Jesienią 1940 Niemcy założyli w Wisznicach także obóz pracy. Przebywali tam Żydzi z różnych stron kraju, ale także z Czechosłowacji. Jak to określono „przeciętnie” przebywało tam ok. 100 osób. Ci ludzie zostali rozstrzelani jesienią 1943 r. Stało się to także na łąkach należących do wsi Dubica.

W hołdzie pomordowanym

O ofiarach nigdy nie zapomniano. W Wisznicach otwarto ostatnio wystawę plenerową pod hasłem „Byli tu od wieków, odeszli na zawsze…”. Ekspozycja została zorganizowana przez miejscowy Gminny Ośrodek Kultury i Oświaty. Można ją od wtorku (27 września) oglądać w miejscowym parku. W Wisznicach odsłonięto również tego dnia specjalną tablicę pamiątkową. Nie tylko to jest ważne. Powstała także okolicznościowa publikacja opowiadająca o losach miejscowych Żydów. Jej autorem jest dr Tadeusz Doroszuk (artykuł powstał m.in. na podstawie informacji i materiałów tam zgromadzonych).

Ekspozycja, tablica oraz książka upamiętniają 80 rocznicę zagłady Żydów z Wisznic w ramach niemieckiej akcji „Reinhardt”. Całe przedsięwzięcie zostało dofinansowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W ten sposób oddano hołd udręczonym i pomordowanym.

AC

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski