Tymczasem granicę Polski przekroczył już milionowy uchodźca z Ukrainy. Polacy zdają egzamin z człowieczeństwa, ofiarowując ukraińskim rodzinom schronienie oraz artykuły pierwszej potrzeby. Darami są także maskotki, wśród których można znaleźć pluszowe misie. Jednym z nich mógłby być z powodzeniem miś Paddington, którego kilkadziesiąt lat temu wskrzesił do życia angielski pisarz Michael Bond. Osierocony miś z Peru jest uchodźcą, który zostaje przygarnięty przez brytyjską rodzinę Brownów na londyńskim dworcu o tej nazwie. Jest grzeczny i zabawny, ale ma także łatwość pakowania się w kłopoty. Jego perypetie doczekały się już nawet dwóch, skądinąd udanych, ekranizacji (2014, 2017). Okazuje się, że w ukraińskiej wersji językowej misiowi głosu użyczył obecny prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. W 2022 roku planowana jest trzecia odsłona filmu o sympatycznym niedźwiadku... Ukrainie życzymy, żeby Paddington przemówił do widzów tym samym głosem, co wcześniej.
Zamiłowanie do kariery aktorskiej zaczyna także zdradzać Pan Putin, tfu, Nitup. Zdjęcia na „green screen’ie” robią wrażenie... osoby sfrustrowanej i samotnej. Być może wkrótce doczekamy się nawet efektów specjalnych, choć część widzów odsyła „aktora” na emeryturę, a jeszcze więcej na tamten świat (tzn. mir) - najlepiej MIG-iem, który Polacy chcieliby przekazać Ukraińcom za pośrednictwem USA. Tymczasem w siedzibie Greenpeace pojawiło się właśnie pismo przygotowane przez zespół radców prawnych niedźwiedzia brunatnego (Ursus arctos), w którym zwierzę kategorycznie dementuje jakikolwiek związek z Rosją oraz reżimem Nitupa. Według wtajemniczonych miś chciałby także mówić ludzkim głosem (wiadomo czyim) - najlepiej w mowie ukraińskiej, bo poznał już podstawy cyrylicy.
W czasie, gdy Nitup i jego przyboczni plotą androny o „ratowaniu” Ukraińców i próbie zapobieżenia wojnie, która mogłaby wybuchnąć na terytorium Ukrainy (sic!), tureckie drony Bayraktar sieją spustoszenie w szeregach agresora. Choć sytuacja na froncie jest bardzo trudna, oprócz wolności, obrońcy Ukrainy nie mają już nic do stracenia. Z kolei Rosja straciła już tak dużo sprzętu, że na front podciąga koleją cywilne samochody ciężarowe i autobusy w celu przemieszczenia wojsk. Trudno oprzeć się wrażeniu, że albo komuś zależy na kompromitacji Rosji, albo słowo „Rosja” ma pojawić się w rejestrze chorób Światowej Organizacji Zdrowia, jako synonim zaburzeń. Jedno jest pewne, o szybkiej demilitaryzacji Ukrainy nie może być mowy! Rosjanie porzucili tam tyle swojego sprzętu, że „demilitaryzacja” ukraińskich gospodarstw rolnych oraz cygańskich taborów potrwa latami!
Na zakończenie felietonu pora spoważnieć. Miejmy nadzieję, że opór Ukraińców oraz bezprecedensowy system sankcji przyniosą oczekiwany rezultat i odepchną Nitupa. Pokój ma jednak swoją cenę i nie jest „pluszowy”. Co więcej, wiele wskazuje na to, że na naszych oczach staje się on dobrem... luksusowym.
- Spacerem po Opolu Lubelskim. Zobacz zdjęcia miasta budzącego się do życia na wiosnę
- Tłumy na Festiwalu roślin doniczkowych. ZDJĘCIA
- Premier Morawiecki odwiedził lubelski hub w Niemcach. Zobacz zdjęcia
- Zostawiają dobytek życia i uciekają przed wojną. Fotorelacja z granicy
- Największa elektrownia atomowa na świecie to zagrożenie dla Polski? To dezinformacja
- Ukraińcy uciekając, nie zapominają o swoich zwierzętach. Zobacz zdjęcia