Rada Miasta w swojej uchwale uznała za zasadne wprowadzić w przyszłym roku budżet obywatelski, w teorii zwany budżetem partycypacyjnym. Oznacza to, że być może już w przyszłym roku mieszkańcy Lublina sami zdecydują, na co wydać część pieniędzy z budżetu miasta.
Nie chcę już dopytywać, dlaczego taka decyzja zapadła na niewiele ponad pół roku do wyborów samorządowych. Jak zwykle jest to pewnie zbieg okoliczności. Bardziej jednak nurtuje mnie inna kwestia: czy budżet obywatelski jest nam rzeczywiście potrzebny? Czy bardziej niż nam, zwykłym mieszkańcom, nie jest on potrzebny politykom?
Raz na cztery lata przy urnie wyborczej decydujemy, kto jest na tyle wiarygodny i odpowiedzialny, by zarządzać finansami naszej lokalnej wspólnoty. Nie jesteśmy w stanie wszyscy naraz zarządzać finansami miasta. Po to właśnie ktoś kiedyś wymyślił demokrację przedstawicielską. Po to też ktoś wymyślił kadencyjność organów przedstawicielskich, żeby raz na jakiś czas ocenić sposób zarządzania naszym wspólnym majątkiem. Czy jest więc sensowne i logiczne, aby osoba, której płacimy, by w naszym imieniu rozporządzała majątkiem miasta, oddawała nam ten przywilej, czy też obowiązek? To jest trochę tak, jak z zarządcami nieruchomości. Są oni wybierani nie dlatego, że mieszkańcy bloku czy kamienicy nie umieją zadbać o swoją własność, ale dlatego, że uznają, że ktoś zrobi to bardziej profesjonalnie i poświęci temu sto procent swojego czasu.
Samodzielne decydowanie o wydatkach z budżetu na pewno jest miłe, ale czy z punktu widzenia interesów całej społeczności jest skuteczne?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
