Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Siennicki: Władysław bez ziemi, Grzegorz bez pomysłu

Paweł Siennicki
Paweł Siennicki, redaktor naczelny "Polski"
Paweł Siennicki, redaktor naczelny "Polski" fot. Bartek Syta
W badaniu dla „Rzeczpospolitej” Polacy pytani, kogo widzieliby na stanowisku premiera, jeśli opozycja przejmie władzę, najczęściej wskazywali na Władysława Kosiniaka-Kamysza, lidera ludowców. Dość to osobliwe, bo to PSL dostał największego łupnia w ostatnich wyborach samorządowych, ludowcy stracili blisko dwa miliony wyborców i wcale nie jest pewne, czy przekroczą kolejny wyborczy próg. Koniec końców pewnie wejdą do Sejmu, jak zawsze, ale szanse, że Kosiniak-Kamysz będzie premierem, są znikome. Choć to polityk z kategorii „sympatyczni”, taki, którego można polubić, to jest to Władysław bez ziemi, lider partii bez wystarczającego poparcia, żeby zostać premierem. A kto jeśli nie lider ludowców? Polacy kolejno wskazywali na Roberta Biedronia, Pawła Kukiza, a dopiero czwarte miejsce zajął Grzegorz Schetyna.

Na miejscu liderów opozycji, zwłaszcza tej twardej, radykalnie antypisowskiej, bardzo poważnie zatrzymałbym się nad tym sondażem. Bo oddaje on istotę pułapki, w jakiej znalazła się opozycja. Z jednej strony w sondażach, jak i w wyborach, najpoważniejszym przeciwnikiem dla PiS jest PO, która używa najtwardszych antypisowskich haseł, z drugiej strony w tym sondażu wygrywają politycy wcale nie radykalni, tylko tacy jak Biedroń czy Kukiz, którzy nie raz i nie dwa chwalili niektóre z posunięć PiS. Przynajmniej szukający własnej drogi. Sprowadza się to znów do jednego, powtarzanego od lat pytania: co takiego panie i panowie z opozycji macie do zaproponowania oprócz antyPiS-u? Bo jak widać większość niekoniecznie zgadza się ze sztandarowym hasłem o konieczności obrony demokracji. PO, stojąc tam, gdzie dziś stoi, wcale więcej nie zdobędzie, a fiasko projektu Koalicji Obywatelskiej zaowocuje rozbiciem głosów na kilka konkurencyjnych list, co przy obowiązującej w Polsce ordynacji wyborczej działa na korzyść ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście, trzeba pamiętać, że kategoria „sympatyczni” w polityce najszybciej się dewaluuje. Gdyby było inaczej, śp. profesor Zbigniew Religa byłby prezydentem. Przecież wygrywał w cuglach sondaże prezydenckie, a później nawet nie stanął do prawdziwych wyborów, bo miał tak małe poparcie. Dlatego w prawdziwej rywalizacji o to, kto będzie premierem, liczą się wyłącznie Grzegorz Schetyna i Mateusz Morawiecki. Twardzi zawodnicy, a nie zwycięzcy konkursu na najsympatyczniejszego.

Na początku roku podwójnych wyborów lider PO wypada blado w tym starciu. Powtórzmy: czym chce przekonać Polaków, jakim pomysłem na Polskę uwieść wyborców? Tym, że będzie rozliczał PiS? Nie wystarczy, żeby wygrać. Zwłaszcza że inne pomysły są sprzeczne i chaotyczne, tak jak zapowiedź odbierania 500 plus niepracującym rodzicom, by kilka godzin później wycofywać się w popłochu z tych zapowiedzi. A może to wszystko nieważne, bo znów o wyniku wyborów przesądzi stara zasada rządząca polską polityką - to nie opozycja wygrywa wybory, ale przegrywają rządzący. Z aktualności tej zasady chyba zdaje sobie sprawę Jarosław Kaczyński, który przemawiając w Jachrance, ściągnął cugle i zażądał wygaszenia wewnętrznych konfliktów. Niemniej ugrupowanie Kaczyńskiego ma coraz większy bagaż wizerunkowy, choć jak pokazują te same sondaże, większość wciąż uważa, że cały czas PiS ma lepszy pomysł na rządzenie.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski