Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Peszek wystąpi w Domu Kultury. Recenzja płyty "Jezus Maria Peszek" (WIDEO)

fh
Maria Peszek
Maria Peszek Archiwum
Przed koncertem Marii Peszek w Domu Kultury (22 listopada) warto powiedzieć kilka słów o jej najnowszym albumie, "Jezus Maria Peszek". Najlepiej, kilka prostych słów. Na płycie Peszek używa przecież nieskomplikowanego języka, a jaką mają siłę.

Prawdopodobnie każdy już słyszał o neurastenii Marii Peszek. O tym, jak tygodniami leżała na hamaku na azjatyckiej plaży, próbując wydobyć się z załamania nerwowego. O wielogodzinnym cierpieniu w hotelowej łazience w Bangkoku. O myślach samobójczych artystki, która na koncie bankowym ma niemało pieniędzy, a na artystycznym: platynowe płyty i Paszport Polityki. Prawdopodobnie też co druga osoba, która zetknęła się z tymi informacjami, poczuła niechęć do Peszek. Co trzecia napisała o tym niewybredny komentarz gdzieś, w internecie.

Można by pomyśleć, że wypowiedziane w wywiadzie dla "Polityki" słowa o Tajlandii to karkołomna promocja nagrania. Albo, że świadczą o braku wyczucia nastrojów w społeczeństwie, którego większa część obywateli nie może pozwolić sobie na luksus leczenia nerwicy w egzotycznym kraju. O ile w ogóle dopuszczą do świadomości fakt, że są chorzy.

Ja nie dobro narodowe/ja pod skórą drzazga (…) Ja chwast i ja blizna/Ja niechcianych słów jedyna ojczyzna

Można jednak potraktować rzecz inaczej. Omawiana wypowiedź może być dalszą częścią płyty. Tak, jak są nią reakcje Tomasza Terlikowskiego (wedle którego "Maria Peszek przeniknięta jest satanizmem") i ziejących nienawiścią internautów.

Przypomnę, że Maria Peszek na debiutanckiej "miasto manii" była słodką Manią, traktowaną często pobłażliwie przez wzgląd na ryzykowne, niemal infantylne rymy. Na "marii awarii" dla jednych była bezwstydnicą, dla drugich: artystką kontrowersyjną. Kim jest teraz? Za słowami pierwszego na krążku utworu: "Ja nie dobro narodowe/ja pod skórą drzazga (…) Ja chwast i ja blizna/Ja niechcianych słów jedyna ojczyzna".

Peszek to inteligentna kobieta. Obstawiam, że doskonale wiedziała, jakie będą konsekwencje jej wypowiedzi. I z rozmysłem je sprowokowała. Dokładnie tak, jak prowokuje na "Jezus Maria Peszek", gdy śpiewa "wisi mi krzyż", gdy deklaruje w utworze "Sorry Polsko", "nie oddałabym ci, Polsko, ani jednej kropli krwi".

Dlaczego drażni to niektórych Polaków (zauważmy, przy okazji, że wielu ją za to kocha, bo album z miejsca stał się hitem)? Po pierwsze: bo Peszek śpiewa to, co myśli. Że tak być powinno zawsze, wydaje się oczywiste. Ale jest szalenie rzadkie. I niektórym może z tą szczerością być niewygodnie. Po drugie: bo wypowiada się w sposób tak klarowny, że nikt nie ma prawa źle tych słów zinterpretować. Jakich objaśnień wymaga refren: "Kocham Cię najbardziej na świecie, ale nie chcę mieć dzieci"?

Po trzecie: bo "JMP" to, jak na złość przeciwnikom, płyta kompletna pod względem muzycznym. Perfekcyjnie dobra, choć niekoniecznie zawiła. Rytm wyznaczają akordy syntezatorów, proste riffy, minimalistyczna perkusja. Niemal zawsze jest to rytm do tańca.

A nie ma nic bardziej niepokojącego niż dyskoteka, w której rozważa się problemy egzystencjalne. I nic bardziej przykuwającego uwagę.

Maria Peszek, Dom Kultury, Krakowskie Przedmieście 19, 22 listopada, bilety 45-55 zł


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski