Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies komediantem, czyli zwierzęcy aktorzy na scenach teatralnych

Maciej Sas
W spektaklu „Kotlina” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym zagrały trzy psy, w tym Santos. Na zdjęciu w scenie z Borosem (Tadeuszem Ratuszniakiem)
W spektaklu „Kotlina” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym zagrały trzy psy, w tym Santos. Na zdjęciu w scenie z Borosem (Tadeuszem Ratuszniakiem) fot. Wrocławski Teatr Współczesny, fot Krzysztof Bieliński
Grają niemal wszędzie: w Teatrze Narodowym w Warszawie, we Wrocławskim Teatrze Współczesnym czy w teatrze w Legnicy. Psy pracują chętnie, świetnie grają. Oczywiście, jeśli ludzie im w tym nie przeszkodzą...

Cisza, skupienie. Nagle pies rzuca się na Marię Czykwin, aktorkę grającą w spektaklu „Pasażerka” na scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego rolę tytułową. Widzowie nie wiedzą – tam miało być, czy psu puściły nerwy. Ale Omar, owczarek niemiecki długowłosy, zrobił dokładnie to, czego reżyserka, Natalia Korczakowska, od niego oczekiwała. Wszystko zostało starannie opracowane w czasie wielotygodniowych prób. – Najpierw Omar na odpowiedni sygnał swojego tresera rzucał się na gryzak, który ja trzymałam w rękach. Potem zamieniliśmy ten gryzak na pasek mojej torebki. To był pomysł jego tresera, Krzysztofa Tatara. Na scenie pies miał się rzucić na pasek torebki, a nie na mnie. Do mnie należało właściwie jedynie wypuszczenie torebki w odpowiednim momencie – opowiada Maria Czykwin.

Jak dodaje, ani przez chwilę nie bała się o swoje bezpieczeństwo. – To dobrze wyszkolony, mądry pies – podkreśla. Inaczej nie mogło być – Omar został starannie wybrany. Podobnie jak inni psi aktorzy.

Jest rola dla psa
Jak każdy aktor, tak i pies musi zacząć od rzeczy dla kariery najważniejszej – dać się zauważyć i mieć dobrego agenta. Omar z „Pasażerki” miał szczęście – psy, z którymi pracuje jego właściciel (owczarek niemiecki Santos, golden retriever Kolo i Wena – rhodesjan ridgeback), zwierzęcy behawiorysta Krzysztof Tatar, pojawiają się na deskach aż trzech wrocławskich teatrów: Współczesnego, Lalek i Capitolu. Skąd ten urodzaj? – Ktoś, kto pracuje w teatrze, wcześnie widział mnie na pokazach. Kiedy więc był potrzebny pies do przedstawienia, przypomniał sobie o mnie – mówi skromnie.

Inna była droga do scenicznej kariery pięknej Śnieżki (owczarka środkowoazjatyckiego), która gra w wystawianym od niedawna na scenie Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy spektaklu „Zabijanie Gomułki” (Adaptacja powieści Jerzego Pilcha „Tysiąc spokojnych miast”) . – Pies występuje w tekście, to znaczy komendant posterunku MO ma psa Brysława, który jest dwa razy większy od niego i straszy w wiosce. Pomyśleliśmy, że spróbujemy znaleźć odpowiedniego aktora. Moja asystentka szukała w związku kynologicznym – opowiada Jacek Głomb, dyrektor teatru. – Wpadliśmy na miejscowego lekarza, który ma owczarka środkowoazjatyckiego. On się okazał świetnie ułożony – robi to, co chcemy, słucha aktora, jest wybitnym psem – zachwala reżyser. Dlaczego więc Śnieżka chodzi po scenie w kagańcu? – Na wszelki wypadek... – śmieje się reżyser. – Poza tym to dodaje sztuce kolorytu.
Czasem z kolei, jak mała Lulu, która dostała rolę w komedii „Zaświaty, czyli czy pies ma duszę?” w warszawskim Och-Teatrze, decydują znajomości. Suczka znała się z reżyserką przedstawienia, Marią Seweryn, bo... mieszkały pod jednym dachem. – Lulu była moim psem i po prostu zabierałam ją na próby. To, że zagra w spektaklu, stało się naturalnie – wyjaśnia reżyserka.

Próby na czterech łapach

Kontrakt podpisany, pora ostro brać się do pracy. Co jest najtrudniejsze dla psiego aktora? Krzysztof Tatar mówi, że jego psy są ułożone, wyszkolone, wiedzą, co mają robić. Nie boją się hałasu, świateł czy tłumu ludzi, bo często biorą udział w pokazach. Dlatego największym kłopotem bywa... człowiek, czyli aktor. – Nagle człowiekowi, który nigdy nie miał bliskiego kontaktu z psem, uświadomić, że musi postępować tak, a nie inaczej. Najwięcej pracy wymagają sceny wymagające jakiejś szczególnej aktywności zwierzęcia, np. pies w określonym momencie musi w sposób kontrolowany rzucić się na aktora i chwycić go za odpowiednią część, ciała, np. za brzuch czy nogę. I nie może się pomylić! – wyjaśnia psi behawiorysta.

Jak dodaje, by przedstawienie się udało, aktor musi czuć z psem taką samą więź, jak właściciel zwierzęcia. Trzeba więc wyciągnąć go z teatru, zabrać z psem na spacer. – Bo jeśli nie ma więzi, ten pies nic dla niego nie zrobi na scenie – mówi trener Omara, Santosa, Kola i Weny. Trzy ostatnie zagrały brawurowo w „Kotlinie”, spektaklu na podstawie powieści Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, wystawionym przez Wrocławski Teatr Współczesnym. Przygotowania trwały prawie 4 miesiące. Wszystko po to, by potem pies wytrzymał na scenie godzinę czy półtorej.

Z kolei w „Zaczarowanym podwórku”, spektaklu dla dzieci we Wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol, Kolo wybiega zaledwie na pięć minut. – Tyle że w tym czasie: czyta gazetę, pali cygaro, udaje psa nieżyjącego przy dźwiękach trąbki, a jednocześnie musi merdać ogonem. I dzieci, widząc to, nagle krzyczą: „Kłamią, pies nie zdechł, bo merda ogonem!” – śmieje się Krzysztof Tatar.
To, że najtrudniejszym elementem pracy na scenie jest relacja z człowiekiem, potwierdza zwierzęca behawiorystka Agnieszka Penkala. Przygotowane przez nią rodezjany Toffikk i Pata grają w spektaklu „Królowa Margot” w Teatrze Narodowym w Warszawie ukochane zwierzęta głównego bohatera, króla Karola IX. – Przygotowanie do sztuki polegało na nauczeniu aktorów pracy trenerskiej z psami, a więc: jak wywoływać komendy, jak pracować, kiedy pies się rozproszy i myśli o ucieczce ze sceny... Najwięcej do roboty ma Marcin Hycnar, który gra króla Karola. Psy musiały kojarzyć go z czymś przyjemnym, z zabawą – wyjaśnia.
Udało się wyśmienicie – psy tak doskonale bawią się na scenie, że w czasie teatralnej przerwy wakacyjnej czuły się nieswojo. Po prostu – uzależniły się od teatru...

Aktor musi improwizować
Gwiazdy mają prawo do kaprysów i improwizacji. Wszystkie gwiazdy – również te psie. Zdarza się więc, że zaskakują czymś swoich ludzkich partnerów scenicznych. Maria Seweryn przyznaje, że jej ulubionej (nieżyjąca już) Lulu, też takie się zdarzały. – Najczęściej jej pomysły aktorskie były sprzeczne z naszymi założeniami. Polegały na tym, że np. nie miała ochoty próbować i po prostu schodziła ze sceny – śmieje się reżyserka „Zaświatów, czyli czy pies ma duszę?”.

Konfuzja jest większa, gdy pies łamie ustalone sceniczne konwenanse – nie tylko te obowiązujące na scenie. W spektaklu „Księżniczka na opak wywrócona” w Teatrze Narodowym w Warszawie grała chichuachua Koko. Marek Barbasiewicz, z którym pies występował, opowiadał „Gazecie Wyborczej”, jak to Koko w czasie jednego z przedstawień... załatwiła mu się do rękawa płaszcza. – Uznaliśmy to za dobry znak. Pralnia wyprała kostium, więc nie ma o czym mówić. Ale z takimi rzeczami trzeba się liczyć, kiedy zatrudnia się psy – mówił aktor.

Zdarzają się i poważniejsze nieporozumienia. W „Kotlinie” jest scena, gdy Tomasz Orpiński (sceniczny Prezes) chwyta silnie Renate Jett (grającą Janinę Duszejko). – W tym momencie Santos zabiegł go od tyłu i chwycił za nogę. Tak się zżył z aktorką, że postanowił jej bronić – opowiada Krzysztof Tatar. – Dlatego Tomek za każdym razie wychodzi na scenę z duszą na ramieniu, bo nie wie, co się stanie... Teraz, wiedząc o tym, spokojnie, bez gwałtownych gestów łapie Renate za rękę i powoli ją wyprowadza.

Kto się kogo boi
Osobny problem to strach. Bynajmniej nie o to, czy spektakl z udziałem psa okaże się sukcesem. Wiele osób, w tym aktorzy i inni ludzie teatru, boi się psów. Np. Igor Stokfiszewski, dramaturg „Kotliny”, przyznaje, że cierpi na kynofobię (paniczny lęk przed psami). To trudna sytuacja, bo przecież musiał czuwać nad przygotowaniami do spektaklu. – Rzeczywiście, Igor tak się bał, że musiałem stać przy nim i oswajać go z psami. Kilka raz strach go rzeczywiście paraliżował. Ale po kilkunastu spotkaniach, takich sesjach terapeutycznych niemal, zaczął dotykać psy, dawać im nagrody – opowiada Krzysztof Tatar.

Z inną obawą musiał sobie poradzić Tadeusz Ratuszniak, który w „Kotlinie” wciela się w postać Borosa. – Pewnego rodzaju niebezpieczeństwo wynikało z tego, że mój kostium to jedynie buty... Wszystkie części ciała są wystawione na zęby Santosa – przyznaje żartobliwie. Dodaje, że był spokojny, bo widział, jak z psami obchodzi się ich trener, Krzysztof Tatar. Mówi, że zawsze traktuje psa na scenie jak partnera, nie jak rzecz.

Zresztą, podobnie psi aktorzy są traktowani przez wszystkich w teatrze. Ale i tak najbardziej w Teatrze Współczesnym lubią bufet, bo tam na powitanie jest poczęstunek. Potem można już spokojnie pracować...
Jak twierdzi żartobliwie Krzysztof Kucharski, mój redakcyjny kolega, krytyk teatralny, czasem aktorzy bywają zazdrośni o to, że widzowie bardziej zwracają uwagę na psa niż na nich. Czy dlatego w przedstawieniu „Pacan – historia o miłości” we Wrocławskim Teatrze Lalek psie role zagrali ludzie? Chyba nie, bo przedstawienie jest świetne.
Ale zwierzęta, w tym psy, potrafią ukraść aktorom uwagę widza. Jedną z takich sytuacji pamięta Maria Czykwin. – Moja mama była na spektaklu „Krakowiacy i górale” w operze w Warszawie. Na scenie ogromny balet, tańce, inscenizacja wsi. Wypuszczono zwierzęta, w tym kury. Jedna z nich stanęła nad kanałem dla orkiestry i zaczęła się pochylać nad muzykami. Tych 60 osób na scenie mogło wyczyniać najbardziej niesamowite rzeczy, ale to nie miało znaczenia – cała uwaga widowni była skupiona na jednej kurze, która się zastanawiała: skoczyć do orkiestry, czy nie ? – opowiada aktorka.

Teatr to nie tylko scena
Kto wie, czy najważniejszym psem teatralnym w Polsce nie jest 6-letnia Chopsi, suczka yorka. Znają ją widzowie, aktorzy i inni pracownicy Teatru Polskiego we Wrocławiu, chociaż nigdy nie pojawiła się na scenie. Ona ma inne ważne zajęcie – ze swoją panią, Barbarą Rólczyńską, od lat sprzedaje bilety na przedstawienia. – Stali bywalcy teatru, przychodząc do kasy, najpierw pytają, gdzie jest Chopsi i domagają się głaskania jej. Dopiero potem rozmawiają ze mną – śmieje się właścicielka teatralnej maskotki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pies komediantem, czyli zwierzęcy aktorzy na scenach teatralnych - Gazeta Wrocławska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski