Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies Larry dostał drugie życie i nowy dom na Śląsku

Agata Wójcik
Monika i Piotr Podolscy w czwartek zabrali Larry'ego z kliniki. Do Lublina przywiózł ich pan Stanisław, tata Moniki.
Monika i Piotr Podolscy w czwartek zabrali Larry'ego z kliniki. Do Lublina przywiózł ich pan Stanisław, tata Moniki. Lubelska straż ochrony zwierząt
Pies, którego zjadały larwy, ma nowych właścicieli. Nie każdy zwierzak ma tyle szczęścia.

Historia Larry'ego - psa, który został porzucony na poboczu drogi w zawiązanym worku na ziemniaki, a którą opisywaliśmy od samego początku - znalazła szczęśliwy finał. Od czwartku mieszka w Sarnowie koło Katowic.

- Pierwszego dnia obwąchiwał każdy kąt i chodził za nami krok w krok. Teraz obawa, że go porzucimy, zniknęła. Chętnie się bawi i donośnym głosem obszczekuje psy sąsiadów - opowiada Monika Podolska, która razem z mężem Piotrem przygarnęła Larry'ego.
Żeby go adoptować, przejechali blisko 300 kilometrów. - Od początku śledziliśmy jego losy. Po kilkadziesiąt razy oglądaliśmy wszystkie zdjęcia. Wsparliśmy jego leczenie drobną kwotą i zaczęliśmy poważnie zastanawiać się nad jego przygarnięciem - wspomina Monika. Adopcja była możliwa dzięki temu, że Larry wrócił do zdrowia po swoich psich przejściach. Jest także w dobrej kondycji psychicznej.

Porzucony w worku na poboczu drogi w Majdanku Kozickim (gm. Piaski) pies miał rany, w których zalęgły się larwy. Po zabiegach w jednej z lubelskich klinik jego skóra się zagoiła. - Na początku wiele ludzi mówiło, żebyśmy go uśpili. Pies był w bardzo złym stanie, ale po konsultacjach z lekarzami zdecydowaliśmy się go ratować. Jak widać było warto - cieszy się Aleksandra Lipianin-Białogrzywy z Fundacji Lubelska Straż Ochrony Zwierząt, która zajęła się psem.

Nie tylko lublinianie, ale także ludzie z całej Polski, których wzruszyły opisywane przez Kurier losy Larry'ego, zaangażowali się w pomoc. Wpłacali pieniądze na leczenie psa i dopingowali go w powrocie do zdrowia.

Ale nie wszystkie tego typu historie mają szczęśliwe zakończenie. Jak mówi Aleksandra Lipianin-Białogrzywy, codziennie odbiera kilkadziesiąt telefonów w sprawie cierpiących zwierząt. Najwięcej w wakacje: - Nie brakuje przejawów bestialstwa. Czworonogi w większości przypadków udaje się uratować, ale przez lata czekają na adopcję, bo większość ludzi woli młodego i zdrowego psa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski