Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarski "Świr" o wielkim sercu. Sylwetka Piotra Świerczewskiego, nowego trenera Motoru Lublin

Marcin Puka
Jakub Hereta
Piotr Świerczewski, nowy trener Motoru Lublin, to jeden z najlepszych polskich piłkarzy ostatnich lat. Zrobił karierę, o jakiej obecnie większość zawodników z naszego kraju może tylko pomarzyć. 70 razy wystąpił w reprezentacji Polski, z którą uczestniczył w finałach mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii w 2002 r. To wicemistrz olimpijski z Barcelony z 1992 roku, grał m.in. we francuskich Bastii i Olympique Marsylia.

We wszystkich tych drużynach pełnił odpowiedzialną funkcję - kapitana zespołu. - W trudnych momentach i nie tylko zawsze mogliśmy na niego liczyć - mówi Jerzy Engel, trener reprezentacji Polski, z którą wywalczył awans na MŚ w 2002 roku. - Piotrek to człowiek z charakterem, o dużych umiejętnościach piłkarskich, a przy tym mający bardzo dobre serce. Nikomu nie odmawiał pomocy. Mogę o nim mówić tylko w samych superlatywach - dodaje trener, który z Polakami po szesnastu latach awansował na najważniejszą dla każdego piłkarza imprezę.

"Świr", bo taki ma pseudonim (od nazwiska) bohater naszego tekstu, niczego od życia nie dostał za darmo. Wszystko, co osiągnął, zawdzięczał ciężkiej pracy i góralskiemu charakterowi. Na świat przyszedł w Nowym Sączu. Obecny 40-latek od małego przejawiał smykałkę do sportu i wiadomo było, że to będzie jego przyszłość.

- Lubiłem uprawiać sport. Grałem w tenisa ziemnego, stołowego czy w siatkówkę. Ale moją prawdziwą pasją była piłka nożna - wspomina Świerczewski. - Jak każdy młody chłopak na początku chciałem być napastnikiem i strzelać gole. I tak było w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Wyróżniałem się na tle innych kolegów i trafiłem do występującego w ekstraklasie GKS Katowice. Ściągnął mnie tam Piotr Dziurowicz, który w tym klubie był wszystkim.

Nie było dyskotek, nie było zabaw do rana

Zanim jednak poznał smak seniorskiej piłki, grał w młodzieżowych drużynach Sandecji Nowy Sącz i Dunajca Nowy Sącz. Szybko przyszły powołania do kadr młodzieżowych. Miał talent, ale wiedział, że to nie wszystko. Pracował nad sobą, na każdym treningu podnosił swoje umiejętności. Nie zaniedbał też nauki - z wykształcenia jest mechanikiem maszyn i urządzeń górniczych. Zanie-dbał co innego, życie osobiste. Ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie było dyskotek, nie było zabaw dla białego rana, a przecież będąc młodym trzeba się czasem wyszumieć. "Świr" robił to na boisku.

- Wszystko przychodziło mi łatwo, rozwijałem się jako piłkarz. Wybierano mnie na najlepszego zawodnika na różnych turniejach. Wiedziałem, że mogę być coraz lepszy i wydaje mi się, że się dobrze rozwijałem - mówi Świerczewski. - Ale że zawsze byłem ambitny, to dziś wydaje mi się, że w futbolu mogłem osiągnąć znacznie więcej.

Był ulubieńcem kibiców, bo na boisku zostawiał serce

W Katowicach szybko stał się jednym z najlepszych graczy i ulubieńcem kibiców. Nie chodzi tylko o piłkarskie umiejętności, ale o to, że był zadziorny, nie było dla niego straconych piłek, a w każdym meczu zostawiał na boisku całe swoje zdrowie. Mając zaledwie 21 lat wyrastał już ponad poziom polskiej ligi. A 12 miesięcy wcześniej, w 1992 roku, z reprezentacją wywalczył srebrny medal Igrzysk Olimpijskich w Hiszpanii. - To był nasz duży sukces. Mieliśmy silną ekipę, dobrze poukładane sprawy organizacyjne i mogliśmy się skupić tylko na grze w piłkę. Robiliśmy to dobrze, więc wiedziałem, że stać nas będzie na medal. Szkoda tylko, że potem w kadrze seniorów nie udało nam się wykorzystać całego potencjału - mówi "Świr".

We Francji zobaczył zupełnie inny świat

Nadszedł czas na podbój zagranicznych klubów. Do Francji Świerczewski wyjechał wspólnie z żoną Lidią (mają córkę Anię i syna Tomasza). Najpierw trafił do słynnego we Francji Saint- Etienne. Tam pograł dwa lata i wyrobił sobie nazwisko na tyle, że przeszedł do Bastii, w której występował do 1998 ro-ku, a w 1997 r. zdobył z tym klubem Puchar Intertoto. To była bajka, zupełnie inny świat, oderwanie od szarej, polskiej rzeczywistości. - Inna mentalność ludzi, inna kultura, a przede wszystkim znakomita baza treningowa - wspomina Francję Świerczewski.

Najlepszy okres przeżywał w kadrze prowadzonej przez Jerzego Engela, z którą w 2002 r. zagrał na mistrzostwach świata. Polacy nie wyszli z grupy, ale Świerczewski był jednym z najlepszych zawodników.

Spełnił swoje wielkie marzenie

Bardzo chciał zagrać w innej francuskiej drużynie Olympique Marsylia, wtedy topowym europejskim klubie. I to też osiągnął, udowadniając, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Pokazał, że Polak jednak potrafi. Został kapitanem Olympique, w którym był bardzo ważną częścią drużyny.

We Francji grał również Jacek Bąk, były piłkarz Motoru, 96-krotny reprezentant Polski, obecny pracodawca Świerczewskiego i jego przyjaciel. - Znaliśmy się już z reprezentacji młodzieżowych. Zawsze mieliśmy dobry kontakt, a nasza przyjaźń trwa do dzisiaj. Także nasze żony szybko się zaprzyjaźniły. Spotykaliśmy się albo u Jacka, albo u mnie. Częściej u mnie, ponieważ smakowały im moje dania - śmieje się Świerczewski. "Świr" jest świetnym kucharzem, a jego specjalnością są owoce morza.
Wrócił do Polski i zdobywał Puchary

Następnie nie przebił się w angielskim Birmingham City, wrócił do Polski i grał jeszcze w siedmiu klubach, w tym w Lechu Poznań, Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski i ŁKS Łódź. Ilekroć słyszał, że jest "zgrany" i za stary, tyle razy wychodził na boisko, udowadniając, że wciąż dobrze się trzyma. Osiągnął duże sukcesy. Wywalczył po dwa Superpuchary Polski, Puchary Ligi i jeden Puchar Polski.

Kocha ludzi i im pomaga

Bez żadnej przesady można napisać, że kocha ludzi, a ludzie kochają jego. Na pytanie "gdybym miał trzy życzenia do złotej rybki", odpowiada. - Jedno bym przeznaczył na to, aby wszyscy ludzie byli zdrowi. Żeby wszyscy byli bogaci, to by było drugie. A trzecie? Trzeciego już by pewnie nie trzeba było - dodaje ze śmiechem.

Martwi się o swoją córkę, która jest dla niego wszystkim. Ta cierpi na cukrzycę, ale jak wiadomo, jest to nieuleczalna choroba.
- Wiele bym dał, żeby wyzdrowiała. Zdrowie jest najważniejsze. Tylko ono się w życiu liczy - wyjawia Świerczewski.

O jego dobrym sercu, chęci pomocy niech świadczy fakt, że wiele razy uczestniczył w akcjach charytatywnych. Wspomnijmy tylko o niektórych, bo nie starczyłoby nam miejsca na wymienienie wszystkich.

Udziela się w akcjach charytatywnych

Obecny trener Motoru, razem z byłym reprezentantem Polski Jerzym Dudkiem, wsparł akcję walki z białaczką, śpiewając piosenkę wspólnie ze znanym prezenterem Krzysztofem Ibiszem czy aktorką Agnieszką Włodarczyk. W Genewie zagrał (wspólnie z gwiazdami futbolu takimi, jak Francuz Didier Deschamps czy Portugalczyk Pedro Pauleta) w meczu towarzyskim z okazji 13. Europejskiego Dnia Dawstwa Organów i Transplantacji. Swoją grę piłkarze zadedykowali 15-letniej Angielce Alice, która walczy z nowotworem i czeka na przeszczep szpiku kostnego.

Nie zostawił swojej drugiej miłości, czyli piłki

Świerczewski nie zostawił swojej drugiej miłości, którą, po rodzinie, jest dla niego piłka. Swoją bogatą wiedzę z boiska chce przenieść już jako trener, na polski grunt. - Jest na początku drogi, teraz nabiera praktyki. Przez wiele lat grał w piłkę na dobrym poziomie za granicą, ma wielkie doświadczenie i niech próbuje te wzorce przenieść do naszego kraju. Ma ogromny autorytet i myślę, że sobie poradzi - mówi Mieczysław Broniszewski, były trener Motoru i inny szkoleniowiec (wspólnie z Henrykiem Apostelem) Świerczewskiego w reprezentacji Polski.

- Jeśli weźmiemy pod uwagę moje doświadczenia z życia w drużynie, to przerastam większość trenerów o klasę. W kwestii doświadczeń futbolowych są to jakieś dwie klasy - dosadnie mówi Świerczewski. - Można prowadzić biznesy, pływać jachtem, ale piłka to jednak pił-ka. Nie muszę być trenerem, ale chcę - mówi o swoim nowym hobby. A jego kolejnym marzeniem jest zostanie selekcjonerem biało-czerwonych.

Jest pewny siebie

I właśnie ta jego pewność siebie irytuje niektóre osoby. Jednak nie jest ona oznaką buty czy zarozumiałości, lecz wielkich ambicji sportowych. Świerczewski chce po sobie zostawić jak najwięcej. - Zawsze stawiał kawę na ławę. Mówił to, co myśli i uważa za słuszne. Niczego nie owijał w bawełnę i to jest jego duży plus. Inni mówią coś za uszami, a Piotrek nigdy taki nie był. Ma swój styl i jest dobrym człowiekiem. Zresztą to rodzinne w domu Świerczewskich. Jego brat Marek także wiele pomaga ludziom - dodaje Broniszewski. - Szkoda, że coraz mniej jest takich osób. Także teraz w reprezentacji Polski nie ma tak kreatywnego zawodnika jakim był Piotrek.

Awantura z policją? To było nieporozumienie

Zadziorą był jednak także poza boiskiem. Wdał się w słynną awanturę z policją w Mielnie, za którą sąd rejonowy w Koszalinie skazał go na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Świerczewski walczył do końca, sąd okręgowy sprawę umorzył ze względu na małą szkodliwość czynu, piłkarz zapłacił tylko 2 tys. złotych grzywny i koszty procesu. - To było nieporozumienie - wyjawia Świerczewski. - Słyszałem także, a nieraz widzę na własne oczy, że dziennikarze boją się do mnie podejść i ze mną porozmawiać. Panowie, nie bójcie się, nie jestem jakimś diabłem - mówi ze śmiechem. To fakt, nikomu nie odmawia wywiadów, jest znany, ale nie czuje się celebrytą. - Mam jeszcze do wykonania swoją misję w futbolu. Chcę dać polskiej piłce jak najwięcej - kończy Świerczewski.

Jako trener da sobie radę

Jako trener pracował w Zniczu Pruszków i ŁKS Łódź. Z różnym skutkiem, bo łodzian nie utrzymał w ekstraklasie, ale patrząc na grę drużyny z Łodzi, Świerczewski umiał zarazić ją pasją. - Tomasz Hajto, jego kolega z reprezentacji, radzi sobie poprawnie, więc dlaczego Piotrkowi miałoby się nie udać? - retorycznie pyta Engel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski