Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr O., technik z Biłgoraja, oszukał pół świata. Kim jest mistrz oszustów?

Agnieszka Kasperska
Piotr O., technik z Biłgoraja, oszukał pół świata. Kim jest mistrz oszustów?
Piotr O., technik z Biłgoraja, oszukał pół świata. Kim jest mistrz oszustów? materiały policji
Skazany za wyłudzenie ponad 40 mln zł Piotr O. oszukiwał nawet siedząc w więzieniu. Pokrzywdzeni przychodzili do niego na widzenia wierząc, że jest genialnym finansistą. Tymczasem Prokuratura Apelacyjna w Lublinie stawia Piotrowi O. kolejne zarzuty. Tym razem 46-latek odpowie za wyłudzenie 5 mln zł. Kim jest mistrz oszustów?

Śledczy uważają, że w latach 2006-2009 Piotr O. wyłudził od ośmiu biznesmenów (w tym jednego z Lublina) ponad 2 mln 700 tys. zł. W czasie, w którym doszło do przestępstwa, Piotr O. znajdował się w więzieniu.

- Mężczyzna był aresztowany za oszustwa na kwotę ponad 40 mln złotych, w tym m.in. za oszukanie brazylijskiego piłkarza Romaria - mówi Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie: - W tamtym procesie zeznawały też osoby, które dziś są pokrzywdzone przez Piotra O. Wtedy twierdziły, że jest on doskonałym finansistą.

W więzieniu Piotr O. odnowił z nimi kontakt. Wysyłał listy, w których obiecywał załatwienie preferencyjnego kredytu. Prosił też o pożyczki. Niektóre z interesów załatwiał w... więzieniu.

- Biznesmeni odwiedzali go nawet w areszcie - przyznaje prokurator Jeżyński. - Nie naruszono jednak żadnych procedur bezpieczeństwa - dodaje.

Pokrzywdzeni wierzą w finansowy talent Piotra O. chyba do dziś, bo informacji o możliwości popełnienia przestępstwa nie zgłosili oni, a generalny inspektor informacji finansowej, którego zainteresowały duże operacje finansowe na kontach mężczyzny.

Śledczy twierdzą też, że po warunkowym wyjściu na wolność za dobre zachowanie, Piotr O. wyłudził z jednego z niewielkich stołecznych banków 2,5 mln złotych. - Był to kredyt udzielony na inną osobę, ale znaczna część pieniędzy trafiła do Piotra O. - mówi Jeżyński. - Grozi mu za to 15 lat więzienia.

Kim jest naprawdę Piotr O.?

46-letni dziś Piotr O. urodził się i wychował w Biłgoraju w rodzinie milicjanta. Jest technikiem elektroradiologiem, ale nigdy nie pracował w zawodzie. Mąż i ojciec. Kryminalną "karierę" rozpoczął w latach 90. ubiegłego wieku. Wtedy wyjechał do Anglii, gdzie początkowo sprzedawał preparaty odchudzające. Wkrótce zaczął się podawać za doktora medycyny, finansistę, arystokratę lub dyplomatę.

Po powrocie do Polski zajmuje się handlem papierami wartościowymi. W 1997 roku posługując się sfałszowanymi czekami wypłaca z konta Pierwszego Banku Komercyjnego w Lublinie ponad 22 tys. zł i zostaje skazany za oszustwo na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Po wyroku wyjeżdża do Niemiec.

Za próbę wypłacenia z tamtejszego banku, przy pomocy sfałszowanego czeku, 4 mln marek trafia na kilka miesięcy do więzienia. Na wolność wychodzi w 1999 r. Wyjeżdża do Wielkiej Brytanii, gdzie poznaje byłego piłkarza prowadzącego firmę zarejestrowaną Luksemburgu. Jej działalność polega na proponowaniu bogatym ludziom, jak inwestować duże sumy, aby otrzymać jeszcze większe zyski. W rzeczywistości przedsiębiorstwo zarabia na wielokrotnym oprocentowaniu lokat (oscylator był wtedy znany także w Polsce z afery Art. B).

Genialny finansista

W Polsce o Piotrze O. zrobiło się głośno w 2003 roku, kiedy gazety okrzyknęły go mianem "polskiego oszusta wszech czasów". Wszystko za sprawą prokuratorskiego śledztwa, które ruszyło po tym, jak generalny inspektor informacji finansowej poinformował śledczych, że na koncie bezrobotnego mieszkańca Biłgoraja pojawiają się sumy sięgające półtora miliona dolarów.

Ostatecznie w 2004 roku Prokuratura Okręgowa w Lublinie oskarża Piotra O. o wyłudzenie ponad 40 mln zł, pranie brudnych pieniędzy, posługiwanie się sfałszowanymi czekami i niezapłacenie 18 mln zł podatku dochodowego.
Ofiarą oszusta, oprócz Polaków, którym Piotr O. obiecywał załatwienie korzystnych kredytów (w tym m.in. pastora kościoła anglikańskiego w Lublinie), padł także jeden z udziałowców spółki Sherwood Group z Australii, specjalizujący się w inwestycjach kapitałowych. Mężczyzna został oszukamy na 5 mln dolarów.

Światowe media najbardziej poruszyło jednak to, że ofiarą lubelskiego oszusta padła ówczesna gwiazda futbolu, Brazylijczyk Romario.

Do Romario de Souza Faria Piotr O. dotarł poprzez angielskich i brazylijskich pośredników. Zawarł z nim umowę inwestycyjną. Sportowiec powierzył mu 4 mln 850 tys. dolarów. Polak miał je inwestować, obiecując przy tym, że zyski sportowca przekroczą 50 procent. Przez jakiś czas zaliczki na poczet zysków nawet na konto piłkarza wpływały. Gdy przestały, Romario przyjechał do Polski, by zeznawać przed lubelskim prokuratorem. Otrzymał wtedy status pokrzywdzonego.
Inną wersję wydarzeń przedstawiał sam Piotr O. Twierdził, że blisko 5 mln dolarów, które Romario wpłacił na jego konto, stanowią jego zarobek.

Proces relacjonował cały świat

Podczas pierwszego dnia procesu - relacjonował Kurier Lubelski w 2006 roku - Piotr O. ze spokojem wysłuchał zarzutów, przedstawionych przez prokuratora Michała Blajerskiego. Potem szczegółowo opisał swój zły stan zdrowia. Skarżył się, że w Zakładzie Karnym w Chełmie, gdzie przebywa, nie ma należytej opieki lekarskiej. Sugerował, że może mieć zmiany nowotworowe i powinien być z tego powodu leczony na wolności.

Pytany o to, czy przyznaje się do winy powiedział natomiast "że nigdy by się do czegoś podobnego nie zniżył, ponieważ jest zbyt znanym i szanowanym finansistą. Gdyby tak nie było, prawnicy Romario, czy rekinów światowej finansjery z Sherwood Group nie robiliby z nim przecież interesów".

Oskarżony zeznał jednak, że ma w stosunku do pokrzywdzonych "pewne zobowiązania", bo przestał przesyłać im wypłaty zaliczkowe. Dlaczego? Bo nie chciał wykonywać żadnych operacji finansowych, gdy zorientował się, że różne instytucje oraz służby specjalne inwigilują jego konta bankowe. Dodał, że zobowiązań nie może spłacać przebywając w areszcie, bo jego majątek zgromadzony jest na kontach fundacji charytatywnej z siedzibą w Liechtensteinie oraz w różnych zagranicznych bankach, przy czym, żeby dokonać z nich jakiejkolwiek wypłaty lub przelewu, musi potwierdzić ją osobiście.

Podczas procesu Piotr O. przedstawiał się zawsze jako mężczyzna z dużym sercem. Opowiadał m.in. o tym, że "wziął na siebie" zobowiązania finansowe przedsiębiorcy mającego długi; gdy spotkał zaś polskich biznesmenów, którzy nie mieli nawet na chleb, dał im 20 tys. zł. Więcej nie mógł, bo wyjeżdżał do Monako, gdzie ma apartamenty.

Zegarki, auta i domy

Co Piotr O. robił z pieniędzmi? Śledczy ustalili, że inwestował je w różne spółki, posiadał trzy rezydencje koło Lublina (ze szklanymi ścianami - rzecz wtedy niebywała) i inne nieruchomości. Prokuratorom udało się także znaleźć 10 mln dolarów zdeponowanych przez Piotra O. na Cyprze oraz duże ilości złota w banku w Bośni i Hercegowinie. Największe emocje wzbudziły jednak należące do niego samochody (m.in. audi i mercedes) oraz kolekcja luksusowych zegarków.

W kwietniu 2010 roku Barbara Peret, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Lublinie, próbowała sprzedać zegarki z kolekcji Piotra O. Chętnych na zakup wartych fortunę cacek nie było. Jedynie kilka osób przyszło je obejrzeć. Powodem braku zainteresowania była najprawdopodobniej wysoka cena czasomierzy. Pod młotek miał pójść leżący wcześniej przez siedem lat w bankowym depozycie zegarek marki Breitling, z bransoletą ze stopu białego złota, wart 220 tys. zł. Na świecie istniało tylko 25 takich czasomierzy, a ten licytowany w Lublinie z ceną wywoławczą 165 tys. zł miał numer pierwszy. Próbowano także zlicytować dwa inne luksusowe czasomierze: zegarek Blancpain z bransoletą ze stopu żółtego złota rzeczoznawca wycenił na blisko 93 tys. zł (cena wywoławcza - 69,5 tys. zł) oraz Girard Perregaux z bransoletą ze złota różowego wyceniony na 112 tys. zł (cena wywoławcza 84 tys. zł). Co stało się później z zegarkami?

- Nie mogę tego zdradzić. Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa - mówi dziś komornik Jarosław Zuń, w 2010 r. aplikant Barbary Peret.

Wyrok i oszustwo zza krat

W marcu 2006 r. Sąd Rejonowy w Lublinie skazał Piotra O. na 14 lat więzienia i 1,5 mln zł grzywny oraz nakazał zwrot poszkodowanym ponad 40 milionów złotych. Sąd uznał, że oskarżony jest oszustem, który działał bez skrupułów. W uzasadnieniu wyroku padały określenia takie jak: "Chciwy i zachłanny", "zdemoralizowany oszust", "patologiczny kłamca".
Od wyroku odwołał się obrońca Piotra O. argumentując, że kara jest drakońska, a jego klient nie działał w warunkach recydywy. Wskazywał też nabłędy proceduralne. Ostatecznie Sąd Okręgowy w Lublinie zdecydował o wymierzeniu kary 8 lat więzienia i 540 tys. zł grzywny. W marcu 2009 roku, po 6 latach pozbawienia wolności, Piotr O. został warunkowo zwolniony przez Sąd Okręgowy w Radomiu za dobre zachowanie.

Jak ustaliła lubelska Prokuratura Apelacyjna resocjalizacji jednak nie było. Jeszcze podczas odsiadywania kary mężczyzna oszukiwał kolejne osoby.

- Piotr O. ma niewątpliwie ponadprzeciętne zdolności wpływania na ludzi i manipulowania nimi - przyznaje prokurator Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.

Kurier Lubelski na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski