Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Zaremba: Propagandziści wierzą we własną propagandę

Piotr Zaremba
Piotr Zaremba, publicysta
Piotr Zaremba, publicysta Bartłomiej Ryży
W otoczeniu premiera Mateusza Morawieckiego panuje mocne zaniepokojenie wizją nowej Jałty w Helsinkach. Zaczynam od tego, bo media związane z liberalno-lewicową opozycją lansują konsekwentnie wizję PiS zmierzającego ku Rosji.

Ja rozumiem, że przy dzisiejszym modelu polityki totalnej miejsce debaty zastąpiła propaganda, agresywna po obu stronach, politycy mogą powiedzieć wszystko. Ale dziennikarze chyba pochopnie rezygnują ze swojej misji opisywania rzeczywistości na rzecz dostarczania politykom paliwa. W efekcie karmią swój własny obóz diagnozami wyssanymi z palca. Pytanie, czy w pewnym momencie będzie w ogóle ktoś znający realną rzeczywistość, a nie propagandową papkę stworzoną na użytek swojego plemienia.

Można podejmować z pisowskimi władzami debatę, na ile ich polityka jest spójna. Na ile dawna skłonność do myślenia kategoriami antyrosyjskiego kordonu nie kłóci się z ryzykownymi ruchami wewnątrz Unii Europejskiej. Ale wiara, że Kaczyński z Morawieckim pchają nas w stronę Kremla, obraża ludzką inteligencję. Jest konstrukcją czysto propagandową. Niestety, czasy są takie, że propagandziści zaczynają momentalnie wierzyć w swoją własną propagandę.

Opozycji ta propaganda służy do tego, aby każdy przejaw niezależności Polski wobec unijnego mainstreamu kwalifikować w kategoriach prorosyjskiej zdrady europejskich ideałów. Absurd takiego mechanicznego podejścia ujawnił ostatni szczyt Unii Europejskiej poświęcony uchodźcom. Przekonywano nas, robili to politycy PO do spółki z „Gazetą Wyborczą” i TVN, że opór wobec przymusowej relokacji uchodźców to podmywanie Unii.

Co jednak począć, że Unia podmywa się sama? To sprzeczności między Włochami popieranymi przez Francję, chcącymi się pozbyć imigrantów, a Niemcami chcącymi ich odsyłać do krajów, gdzie wylądowali, pogrzebały ten szczyt. A szerzej pogrzebały też wspólną politykę imigracyjną, bo dla niej nie ma dziś dobrej formuły. Groteskowy brak zdecydowania, gdzie umieścić centra kontrolne mające imigrantów selekcjonować (na politycznych i ekonomicznych uchodźców), ujawnił fiasko jakiegokolwiek konstruktywnego kursu. Dlaczego Polska miałaby tę politykę ratować, fundując sobie wewnętrzne kłopoty, skoro najtęższe europejskie umysły nie wiedzą dziś, czego chcą.

Równie niejednoznaczna jest dla mnie próba opisu skutków polityki Donalda Trumpa opisywanego przez „Wyborczą” z „Newsweekiem” jako groźny rozbijacz europejskiej jedności. Czy jest dla Polski niekorzystne żądanie, aby europejski Zachód wziął na siebie w większym stopniu ciężar wspólnej obrony? A czy powinniśmy się martwić próbą podminowania przez obecną administrację USA pozycji Niemiec? Albo zwalczaniem projektu Nord Stream 2 przez amerykańskiego prezydenta? Naturalnie linia Trumpa jest chimeryczna, kręta. Ja sam nie mam zamiaru przedstawiać go w każdej sprawie jako opatrznościowego męża. Ale stwarza on Polsce jakieś pole dla europejskiej gry między potęgami zamiast przyjmowania jednej bezalternatywnej opcji, niemieckiej, co dziś proponuje liberalna opozycja. Nowa Jałta? Może i tak, ale przecież całkiem niedawno ten sam Trump wysłał do Syrii swoich żołnierzy, żeby walczyli z Rosjanami.

Na drugą nogę, trudno mi też podzielać złośliwą radość części prawicy z powodu kłopotów Unii. Czy wiarę, że to bezpieczne w każdej sprawie zależeć od Orbanowskich Węgier, które nie tylko nie myślą w kategoriach antyrosyjskiego kordonu sanitarnego, ale taką politykę podważają. Dlatego ubolewam nad zaostrzeniem starcia Polski z unijnym mainstreamem na tle polityki praworządności. Prawda, powinniśmy bronić swego prawa do budowania i reformowania własnych instytucji. Ale wyrzucanie sędziów Sądu Najwyższego, pomijając już szkodliwość tego aktu dla wymiaru sprawiedliwości w Polsce, jest grą niewartą świeczki. Twardość w sprawie uchodźców - tu interes Polski jest jasny. Walka na wielu frontach jednocześnie - tu korzyści nie widzę.

Stajemy w obliczu testu. W Radzie możemy tę kwestię wygrać, ale możemy też przegrać. To ostatnie nie pomoże nam w różnych dyplomatycznych grach w Europie, w których dziś wciąż nie wypadamy najgorzej. Ale w których jako „napiętnowani” możemy mieć słabszą pozycję przetargową. Trudno mi sobie wyobrazić, co będzie, jeśli polskim konfliktem sądowym zajmie się Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Jeśli się zajmie, zrobi to prawem kaduka, nie ma on prawa rozstrzygać o zgodności krajowego prawa z krajową konstytucją. Argumentacja, że miałby się zająć, bo polskie sądy stosują unijne prawo, jest naciągana. Ale padły już deklaracje, że Polska szanuje wyroki tego Trybunału. A nade wszystko w tak zapalnej sytuacji międzynarodowej myślałbym kategoriami skracania frontów.

Co nie jest jednak przyznaniem racji opozycji, która czasem naprawdę bywa totalna. Można się zżymać, że sukces w negocjacjach z Izraelem żadnym sukcesem nie był, skoro likwidowano kryzys sprowokowany decyzjami ustawodawczymi samej Polski. No dobrze, ale przy okazji osiągnęliśmy sensowną, historycznie prawdziwą deklarację polskiego i izraelskiego premiera. Oczyszczającą Polaków od odpowiedzialności zbiorowej, choć wskazującą ciemne karty naszej historii.

W Izraelu burza, prasa i politycy opozycji piszą o „zdradzie”, to temat na oddzielną analizę nastrojów panujących w rozmaitych kręgach żydowskich. Co jednak dzieje się w Polsce? Platforma Obywatelska bierze się za podważanie tych osiągnięć do spółki z narodowcami, bo zostały podobno wynegocjowane w siedzibie Mossadu. Narodowcy obwiniają o zbytnią ustępliwość rząd polski. „Gazeta Wyborcza” grzmi o cynizmie premiera Netanjahu. Bo dał Polakom zbyt wiele satysfakcji. Bo po Polakach trzeba jeździć do upadłego.

Staram się, jak mogę, nie używać mocnych argumentów i dostrzegać w różnych debatach dobrą wolę i racje różnych stron. Ale tym razem napiszę: są u nas ludzie, którzy w dowolnym konflikcie polskiego interesu z obcymi, zawsze staną po stronie obcych. Ba, jeśli obcy zechcą dać Polsce jakieś fory, będą tych obcych pouczać i krytykować. Trudno w takiej atmosferze o racjonalne ruchy naszej dyplomacji. A że bywa ona źle poinformowana, chaotyczna i nade wszystko podporządkowana plemiennej polityce wewnętrznej, to jeszcze inna sprawa.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski