Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Zaremba: Trudno o gorszą prognozę

Piotr Zaremba
Piotr Zaremba
Piotr Zaremba Polska Press
Wyjaśnimy, zbadamy, poczekajmy - deklarują czołowi politycy PiS, odnosząc się do zarzutów stawianych Marianowi Banasiowi, prezesowi Najwyższej Izby Kontroli. Głos zdążył zabrać prezes partii Jarosław Kaczyński. Obwieścił, że w jego obozie nie ma świętych krów. Ale też wytknął opozycji, że nie reagowała na oskarżenia, także prokuratorskie, wobec poprzedniego prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Można by odpowiedzieć, że sam PiS nie atakował mocno Kwiatkowskiego. Najwyraźniej uznając, że taki sparaliżowany swoją niejasną procesową rolą szef kontrolnej instytucji jest dla władzy wygodny. Ale zasadnicze pytanie brzmi, czy rzeczywiście w sprawie Banasia trzeba czekać na wielomiesięczne ustalenia CBA. Choćby po to, aby wydać moralny werdykt.

Przecież cała Polska widziała, jak człowiek obwieszony dresiarskimi łańcuchami, szef hotelu na godziny, dzwonił do urzędnika, wtedy szefa Krajowej Administracji Skarbowej, jak skarżył mu się na napastliwość telewizji TVN. Mówił do niego per „ty”, był wyraźnie zaprzyjaźniony. Banaś zaprzeczał początkowo, jakby wiedział, co dzieje się w jego kamienicy. Potem nieco zmienił tę kategoryczną wersję.

Przecież wystarczył rzut oka na zarządzającego hotelem, aby pojąć naturę tego biznesu. Polityk go znał. I tyle. Koniec kropka. Reszta to rozwinięcie tematu, w tym pytania o nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Banasia, nie mówiąc o okolicznościach nabycia kamienicy, co stało się już tematem rozlicznych memów.

Czy polityka można osądzać po jego znajomych, albo po ludziach, z którymi wchodzi w interesy. Całkiem niedawno PiS twierdził - zresztą słusznie - że można ich osądzać nawet po samym języku rozmów przy stole. Jestem ciekaw, jakim językiem rozmawiał Marian Banaś z krakowskim „biznesmenem”. A kiedy mowa o szefie potężnej instytucji kontrolnej, sprawa robi się jeszcze mniej ciekawa - i myślę tu nie o NIK, gdzie nasz bohater znalazł się przed chwilą, a o skarbówce.

I nie ma tu zasadniczego znaczenia, czy złamano prawo, czy nie. Samo ryzyko wycieku informacji ze szczególnie wrażliwej instytucji do ludzi z półświatka, jest wystarczającym powodem, aby kogoś takiego zdyskwalifikować. Raz na zawsze. Pytanie, co na ten temat wiedziały służby, podobno pilnujące także „swoich”, nasuwa się także.

Wiem, że to paradoks, bo przecież Banaś to współtwórca pisowskiego cudu: walki z VAT-owskimi mafiami. Za to należy mu się pewnie medal. A za ujawnione koneksje natychmiastowa dymisja. Nie twierdzę, że Kaczyński, czy zachwycony urzędnikiem, od lat zresztą związanym z PiS, premier Morawiecki, wiedzieli o tym zagrożeniu. Ale po pierwsze, fakt że nie wiedzieli, świadczy o tym, że nadal mamy państwo z dykty. Po drugie, po raz kolejny rozstajemy się z tezą, że ludzie prawicy na stanowiskach to jakaś nowa, wyższa moralnie jakość.

Ja sobie nie przypominam wielu ujawnionych publicznie przypadków polityków zblatowanych z półświatkiem, czy światkiem przestępczym. Kilku ich było, najbardziej pamiętanym jest zamordowany AWS-owski minister sportu Jacek Dębski. Podobnie zresztą skończył ważny polityk SLD Ireneusz Sekuła. Ich tajemnice poznawaliśmy, i to w małych fragmentach, dopiero w związku z dramatycznym finałem. Tu związki może są i bardziej płytkie, za to wiedza podsunięta całej Polsce pod nos.

Rozumiem problem prawno-polityczny. Banasia nie sposób szybko zdymisjonować. Trzeba by go zmusić do rezygnacji albo odwołać w sejmowym głosowaniu, co byłoby dla partii rządzącej i ubiegającej się o dalsze rządy, upokorzeniem, przyznaniem się do błędnej polityki kadrowej. Nie jest to aż tak trudne, jak w przypadku prezesa NBP Adama Glapińskiego (przy okazji afery KNF), ale bardzo kłopotliwe. Stąd gra na zwłokę. Chociaż używanie skompromitowanego Banasia do przeprowadzenia zmian kadrowych w NIK (dymisje zastępców) to coś więcej niż zwlekanie. To urąga wszelkim standardom.

Najgorszym morałem będzie ten, jeśli PiS przeczeka ten kryzys, wygra wybory (co w świetle sondaży jest mocno prawdopodobne) i Banasia pozostawi. Tolerując człowieka z takimi uwikłaniami w centrum kontroli nad wszystkim: administracją, życiem gospodarczym, finansami państwa. Nie wiem, czy tak się stanie. Ale mam niewielkie zaufanie do państwowotwórczego zmysłu obecnej politycznej elity (poprzedniej skądinąd też).

Kolejne afery działają u schyłku kampanii, w której powiedziano już w sensie merytorycznym chyba wszystko, trochę jak film „Polityka” Patryka Vegi. Ludzie przyglądają się, kiwają głowami, przytakują, że „oni tacy są”, i gotowi są na tych ONYCH głosować. To z jednej strony wyraz uznania dla niektórych prostych zabiegów PiS. I nie wszystko jest tu sztuczką, ułudą. Walka o szczelność budżetu, prowadzona przez tegoż Banasia, to także coś więcej.

A zarazem trudno sobie wyobrazić gorszą prognozę na przyszłość. Mamy do czynienia z instytucjonalizacją złych obyczajów, tolerancją wobec demoralizacji na samych szczytach. Teflon pokrywający prawicę, przez lata krzyczącą o układach i złych obyczajach, to wyjątkowo paradoksalna pointa.

POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piotr Zaremba: Trudno o gorszą prognozę - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski