Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotrowski - Poleszak: Spór lubelskich historyków w sądzie

Aleksandra Dunajska
Jeden z oddziałów NSZ
Jeden z oddziałów NSZ źródło: www.nacjonalista.pl
- Jestem gorącym zwolennikiem polemik prowadzonych na łamach periodyków i całkowicie zgadzam się, że sąd nie jest miejscem do rozstrzygania naukowych sporów. Ale w tym wypadku chodzi o coś innego - o pisanie nieprawdy. W recenzji Pana dr. Poleszaka było kilkadziesiąt świadomie i celowo podanych nieprawdziwych informacji - - mówi prof. Mirosław Piotrowski z KUL. Poniżej publikujemy dwugłos historyków z KUL w tej sprawie.

Z prof. Mirosławem Filipowiczem, historykiem z KUL, rozmawia Aleksandra Dunajska

Był Pan inicjatorem listu otwartego naukowców, negatywnie oceniającego prof. Mirosława Piotrowskiego za pozwanie do sądu dr. Sławomira Poleszaka. Powodem była krytyczna recenzja książki prof. Piotrowskiego.
Byłem współinicjatorem listu. Gdy w czwartek 10 marca dowiedzieliśmy się, że sprawa będzie kontynuowana w trybie karnym, z Mariuszem Mazurem z UMCS oraz Rafałem Wnukiem z KUL, postanowiliśmy zwrócić się do środowiska naukowego. W ciągu kilku dni list podpisało ponad 130 uczonych, w tym czołówka polskich historyków. Posłaliśmy go do czterech ogólnopolskich gazet, w tym do Naszego Dziennika.

Czytał Pan książkę i recenzję?
To nie ma żadnego znaczenia. Nie chcę wnikać w meritum sporu i oceniać książki czy recenzji, a tym bardziej rozstrzygać o tym, czy recenzent ma rację. Chodzi o rzecz ważniejszą: spór naukowy został przeniesiony na salę sądową. Rzecz jest bez precedensu i nie powinna mieć miejsca. Historycy mogą dyskutować na łamach naukowych czasopism. Sprawę sądową należy jak najszybciej zakończyć. Dalsze jej trwanie będzie niszczyło dobre obyczaje akademickie i wpłynie negatywnie na wizerunek KUL.

Dlaczego dr Poleszak nie opublikował swojej recenzji?
O ile mi wiadomo, warunkiem Redakcji było ogłoszenie recenzji wraz z odpowiedzią autora. Prof. Piotrowski, miast odpowiedzieć sam, wyręczył się dwojgiem innych historyków. W takiej sytuacji sądzę, że zachowałbym się podobnie jak dr Poleszak.

Prof. Piotrowski twierdzi, że nie odpowiedział, bo w recenzji nie było oceny, lecz nieprawdziwe informacje.
Jeśli założymy, że jest tak, jak twierdzi prof. Piotrowski, to właśnie ów fakt powinien być przedmiotem jego polemiki. Polemiki naukowe prowadzą do rozwoju nauki. Znam liczne przypadki, gdy autor pracy naukowej nie zgadzał się z uwagami recenzenta, ale nigdy nie doszło do procesu.

Prof. Piotrowski uważa, że nad recenzją pracowało kilkanaście osób i miała go ona zdyskredytować. Sugeruje konflikt w Instytucie Historii i zastanawia się, dlaczego zrezygnował Pan z funkcji dyrektora instytutu, kiedy została wycofana recenzja.
Nic mi nie wiadomo o tym, by autorem recenzji był ktoś jeszcze. Myślę, że to pomówienie, ale o to trzeba pytać Poleszaka. Co do reszty: zrezygnowałem we wrześniu i nie miało to żadnego związku z obecną sprawą. Argument o konflikcie też nie ma sensu. Dr Poleszak nie jest i nie był pracownikiem Instytutu. Nie rozumiem, co wspólnego może mieć naukowy spór z sytuacją w Instytucie. Środowiska akademickie bywają podzielone. To nic nowego. Powiem krótko: prof. Piotrowski, kierując sprawę do sądu, zrobił błąd. Nie przynosi człowiekowi uszczerbku na honorze, gdy wycofa się z błędu.

***

Z Mirosławem Piotrowskim, eurodeputowanym PiS i profesorem historii KUL, rozmawia Aleksandra Dunajska

Wytoczył Pan proces karny dr. Sławomirowi Poleszakowi, historykowi IPN, twierdząc, że zniesławił Pana recenzując Pana książkę "Narodowe Siły Zbrojne na Lubelszczyźnie 1944 - 1947". Nie można już prowadzić rzetelnej polemiki naukowej, skoro spór między historykami przenosi się na salę sądową.
Jestem gorącym zwolennikiem polemik prowadzonych na łamach periodyków i całkowicie zgadzam się, że sąd nie jest miejscem do rozstrzygania naukowych sporów. Ale w tym wypadku chodzi o coś innego - o pisanie nieprawdy. W recenzji Pana dr. Poleszaka było kilkadziesiąt świadomie i celowo podanych nieprawdziwych informacji. Jeżeli ktoś stwierdziłby, że w mojej książce znajdują się informacje, że komendantem AK był Winnetou, a zamachu na Hitlera dokonał Old Shatterhand, to sąd nie będzie się zajmował badaniem aktywności Indian w polskiej konspiracji, tylko sprawdzi, czy te nazwiska w publikacji w ogóle występują. To oczywiście tylko ilustracja zagadnienia.

Dlaczego w takim razie nie odpowiedział Pan na recenzję dr. Poleszaka, która miała być opublikowana w "Zeszytach Historycznych WiN"?
Kiedy otrzymałem od redakcji informację o planowanej publikacji, zapoznałem się z nią i poprosiłem o napisanie odpowiedzi dwoje naukowców.
Dlaczego sam Pan tego nie zrobił?
Wcześniej zostałem poinformowany nieoficjalnie, że w przygotowywaniu tego tekstu brało udział kilkanaście osób przez blisko rok. Publikacja ta miała być początkiem szeroko zakrojonej akcji przeciwko mojej osobie, a jej celem z pewnością nie było podjęcie polemiki. Bardzo ważne osoby informowały mnie, że mogę oczekiwać działań i prowokacji mających na celu przejęcie Katedry Historii Najnowszej KUL. Wielu osobom w ogóle przeszkadzam. Tekst dr. Poleszaka ewidentnie odbiegał od standardów recenzji, bo znalazły się w nim nieprawdziwe informacje. Nie było tam przestrzeni na dyskusję naukową. Odpowiadając osobiście wpisałbym się w scenariusz inicjatorów tej akcji.

A może chodzi o to, że pan Poleszak był kiedyś Pana studentem i nie uznał Pan go za godnego "przeciwnika" do dyskusji?
To nie ma żadnego znaczenia. Mając wiedzę na temat przygotowanego scenariusza uznałem, że należy wypełnić powinność naukową, przesyłając równoważący tekst naukowy. Wykazano w nim ponad 70 nieprawdziwych informacji. Autor, po zapoznaniu się z odpowiedzią, tekst swój wycofał.

Czy to nie powinno kończyć sprawy?
Nawet po wycofaniu tekstu, był on rozpowszechniany. Dowodzą tego artykuły, jakie ukazały się w Gazecie Wyborczej. Moim zdaniem, napisanie tekstu zawierającego negatywne i nieprawdziwe informacje na temat mojej pracy oraz dorobku naukowego, a potem jego rozpowszechnianie, to celowe działanie dr. Poleszaka, mające na celu zdyskredytowanie mnie. Nie ma to nic wspólnego z nauką i naukową polemiką.

Dlaczego dr Poleszak chciałby Pana zdyskredytować?
Proszę zapytać o to Pana Doktora.

W liście otwartym krytykuje Pana wielu cenionych uczonych, m.in. profesorowie Henryk Samsonowicz i Jerzy Kłoczowski.
Nie mogę wykluczyć, że zostali wprowadzeni w błąd. Pomysłodawcami listu, jak się dowiedziałem z prasy, byli profesorowie historii KUL: Mirosław Filipowicz i Rafał Wnuk - do niedawna przełożony Pana dr. Poleszaka w IPN, a stosunkowo niedawno zatrudniony w KUL. Dziwię się tej inicjatywie, gdyż ja nawet nie ośmieliłbym się zapytać prof. Wnuka, czy brał udział w przygotowaniu tej recenzji. Dziwię się też Koledze prof. Filipowiczowi, gdyż ja nawet nie ośmieliłbym się zapytać, dlaczego akurat w dniach, gdy dr Poleszak wycofał swoją recenzję z druku, Kolega Profesor podał się do dymisji z funkcji dyrektora Instytutu Historii bez podania przyczyn w trybie natychmiastowym.

Co Pan sugeruje?
Chcę tylko powiedzieć, że Panowie Profesorowie są w dziwny sposób zainteresowani tą sprawą.

Jest jakiś konflikt wewnątrz Instytutu Historii KUL?
Nie chcę wprowadzać wątków pobocznych.

Ale już je Pan wprowadził.
Jeśli tak, to w śladowym zakresie. Od pewnego czasu aktywności Katedry Historii Najnowszej, którą kieruję, towarzyszą emocje, nasilające się po organizowanych u nas konferencjach, jak tej na temat zabójstwa ks. Popiełuszki, a także np. wokół wykładu dr. Cenckiewicza zaproszonego przez moją katedrę. Nie chciałbym jednak teraz tego tematu rozwijać.

Negatywnie Pana działania oceniają także inni naukowcy KUL, wśród nich m.in. ks. prof. Andrzej Szostek, który w Gazecie Wyborczej Lublin powiedział, że będąc także politykiem "miesza Pan porządki i w świecie nauki stosuje metody polityczne".
Bardzo cenię ks. prof. Szostka i ubolewam nad tym zdaniem, ale myślę, że mógł je sformułować ze względu na brak rozeznania w tej sprawie.

A może nie o rozeznanie tu chodzi. Tylko o to, że, niezależnie od sytuacji, nie powinno się takich kwestii rozstrzygać na sali rozpraw.
W pełni podzielam opinię, że polemik naukowych nie należy przenosić na salę sądową. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z innym casusem. To nie spór naukowy jest przedmiotem sprawy sądowej, lecz kwestia oceny prawno-karnej zachowania dr. Poleszaka, za czym opowiedział się Sąd Okręgowy w Lublinie.

Gdyby teksty w "Zeszytach" zostały opublikowane, wystąpiłby Pan do sądu?
Tak.

Rada Wydziału Nauk Humanistycznych KUL zaapelowała w środę o wycofanie przez Pana oskarżenia z sądu. Zrobi Pan to?
Właśnie otrzymałem uzasadnienie postanowienia Sądu Okręgowego w Lublinie, w którym sąd przyznaje mi rację. Czytamy w nim m.in.: "(...) mamy do czynienia z dwojakim rodzajem argumentów zawartych w recenzji sporządzonej przez Sławomira Poleszaka. Z jednej strony odnoszą się one do faktów historycznych, (...) z drugiej zaś mamy do czynienia z krytycznymi wypowiedziami autora recenzji pod adresem Mirosława Piotrowskiego, któ-re odnoszą się wprost do jego osoby i podlegają badaniu w ramach kryterium prawdy i fałszu". Wracając do pani py-tania, rozmawiałem już z Pa-nem Dziekanem Nareckim, który umożliwi mi przedstawienie mojego stanowiska Wysokiej Radzie podczas jej posiedzenia w kwietniu.

***
Dr Sławomir Poleszak nie chciał na razie komentować sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piotrowski - Poleszak: Spór lubelskich historyków w sądzie - Kurier Lubelski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski