To był pożar, jakiego w mieście dawno nie było. Do akcji wkroczyły wszystkie zastępy Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. W tym czasie zawodowych ratowników w jednostkach musieli zastąpić ochotnicy. Jak się okazało, pożar był nietypowy nie tylko ze względu na rozmiar. W płonącej hali znajdowała się hurtownia akcesoriów erotycznych. Z dymem poszły prezerwatywy, wibratory i czasopisma.
Kłęby czarnożółtego dymu widać było już z odległości kilku kilometrów. Sytuacja była poważna. Pomimo to gapiów, którzy wiedzieli, co było w magazynie, nie opuszczał doby humor.
– Tu się palą gumowe członki i prezerwatywy. Żal towaru – mówił jeden z mężczyzn.
– Dzisiaj w mieście są targi sakralne, może ten pożar to znak „z nieba”, żeby zakończyć rozpustę – żartował inny.