Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PKP: Szkoła przetrwania w pociągu Kołobrzeg-Lublin

Ewa Czerwińska
Ponad 19-godzinna jazda feralnym pociągiem była niezwykle wyczerpująca dla pasażerów
Ponad 19-godzinna jazda feralnym pociągiem była niezwykle wyczerpująca dla pasażerów Piotr Orzechowski
309 minut opóźnienia miał w niedzielę pociąg z Kołobrzegu do Lublina. To rekord tegorocznych wakacji. Przyczyną ponad pięciogodzinnego poślizgu była nocna burza na Pomorzu, w wyniku której skład został unieruchomiony w Sławnie.

Pociąg wyjechał z Kołobrzegu w sobotę o 23.30. Na dworcu w Lublinie miał zameldować się kwadrans przed godz. 14. W nocy nad północną Polską rozszalała się burza. Na odcinku pomiędzy Sycewicami a Reblinem (powiat słupski) powalone przez burzę drzewo spadło na trakcję elektryczną. Pociąg nie mógł jechać dalej. Z miejsca ruszył dopiero po pięciu godzinach. Czas poślizgu się wahał.

- Na stacji Warszawa Wschodnia przyjechał 314 minut po czasie - powiedział nam jeden z kolejarzy. Ostatecznie, pociąg zameldował się w Lublinie o godz. 18.54, czyli po nieco ponad 19 godzinach jazdy.

Z niecierpliwością na przyjazd pociągu z Kołobrzegu czekali rodzice kolonistów. Dzieci wracały z Darłówka i Ostródy. Joanna i Marcin Zaprzalscy z Lublina martwili się o syna Kubę. - To kolonia dla dzieci z niepełnosprawnością. Syn jest bardzo zmęczony, bierze leki - mówili. - Na szczęście rozmawialiśmy z nim przez komórkę.

Na dwóch wychowanków: pięcio- i siedmiolatka czekała Agnieszka Łoboda, wychowawczyni z Domu Dziecka przy Narutowicza. - Dzieci tak się cieszyły, że pojadą pociągiem, no i teraz naprawdę mają wielką przygodę - próbowała szukać plusów. Oczekujący wypatrywali pociągu. Anna Bojko czekała na męża i 10-letniego syna, którzy wyprawili się na męskie wakacje nad Bałtykiem.

Z ponad pięciogodzinnym opóźnieniem pociąg dotarł wreszcie do Lublina. Urszula i Jarosław Wójcikowie z dwójką dzieci cieszyli się, że podróż z Helu dobiegła wreszcie końca. - Szkoła przetrwania. Na szczęście, nie było gorąco... - podsumował pan Jarosław.

Anna Drozd z dwójką nastolatków: Dominiką i Dawidem uważali, że mieli fart - przedział tylko dla siebie aż do Słupska. - W składzie nie było warsu, ale zabrałam picia i jedzenia więcej niż trzeba, więc nie było biedy.

Andrzej Szymański, kolonista z Darłówka, wrócił pełen wrażeń. - Jeszcze tylko musimy wrócić z mamą do Biłgoraja - mówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski